Kiedy po raz pierwszy pomyślałem o roli, jaką odgrywa przenikanie do różnych warstw społecznych idei propagowanych przez elity społeczne, a następnie późniejszy wpływ owych myśli na całe społeczeństwo, miałem około dziewięciu lat. Szkoła podstawowa, do której uczęszczałem, dofinansowywana była przez instytucje związane z Kościołem anglikańskim w Walii Południowej. Tamże któregoś dnia w późnych latach pięćdziesiątych nauczycielka dała wyraz pewnym niepokojącym obiekcjom w kwestii Starego Testamentu. Nie pamiętam, jakich dokładnie słów użyła, ale ja i większość dzieci z łatwością odczytaliśmy sygnały pozawerbalne, a osobliwa dwuznaczność nauczycielki w kwestiach biblijnych zdawała się na tyle wymowna, że jej sceptyczny ton wciąż mam w pamięci.
Lekcja historii
Opisaną sytuację zrozumiałem, kiedy zacząłem badać zagadnienia dziewiętnastowiecznej myśli religijnej. Natknąłem się wówczas na nieskrywanie negatywną opinię na temat Starego Testamentu, którą już w 1849 roku wyraził biskup Kościoła w Walii – Connop Thirlwall. Ten wszechstronnie wykształcony hierarcha miał swój udział w dyskusjach na polu kultury. Thirlwall przedstawił wyjątkowo krzywdzące porównanie starotestamentowego Boga z nowotestamentową ewangelią miłości. Apodyktyczny wyrok Thirlwalla dotarł do seminariów oraz kolegiów nauczycielskich w Walii i dalej. Stało się jasne, skąd taka opinia u mojej nauczycielki. Już po śmierci biskupa wyszło na jaw, że on sam zezwolił na wyrażanie takich osądów w czcigodnych salach instytucji anglikańskiej.
Pierwsze reakcje na idee Darwina
Zaczyna docierać do mnie teraz, że to, co wówczas według mojej nauczycielki było prawdą, mogło w równym stopniu wpłynąć na początkowy brytyjski odbiór O powstawaniu gatunków. Sprzeczna z intuicją i zapewne niezgodna z logiką, dokonana przez Karola Darwina próba odłączenia procesu stworzenia od jego Stwórcy mogła czerpać siły z niedawno wówczas propagowanego negatywnego postrzegania Boga, które z kolei dałoby niektórym z pierwszych czytelników Darwina zgodę na „zamknięcie rozrachunku” z Bogiem Ojcem i przeniesienie swego posłuszeństwa na nowotestamentowego Jezusa.
Takie odstępstwo w oczywisty sposób zamieniłoby w nonsens doktrynę Boskiego synostwa. Jednakże doktrynalnie sporna kwestia samoistnie rozwiązałaby się dla tych spośród członków zgromadzenia, którzy postanowili przedefiniować własną koncepcję Jezusa jako wspaniałego nauczyciela moralności raczej niż syna Ojca – powszechnie wówczas zdyskredytowanego. W ramach coraz bardziej świeckich kryteriów brytyjskiego społeczeństwa można było wówczas (i wciąż można) wiarygodnie deklarować oddanie Jezusowi Chrystusowi bez przypisywania twórcy chrześcijaństwa jakiejkolwiek znaczącej więzi ze starotestamentowym Bogiem1.
Obiekcje związane z odejściem od Starego Testamentu uległy osłabieniu po Darwinie (by wkrótce ze wzmożoną siłą powrócić dzięki Friedrichowi Nietzschemu), który pozwolił sobie na sugestię, że Bóg się „zdezaktualizował”. Po roku 1859 odstępstwa miały więc przyzwolenie wybitnego człowieka nauki (ze wszystkim, co łączyło się z owym terminem w kraju, który zapoczątkował rewolucję przemysłową).
Współczesna rewizja poglądów Darwina
Tego typu reakcja czytelnika byłaby zrozumiała i w rzeczy samej zupełnie usprawiedliwiona, gdyby poglądy Darwina w dłuższej perspektywie okazały się naukowo rzetelne. Jakie jednakże pojawiłyby się konsekwencje, gdyby idee Darwina dotyczące ewolucji jako biologicznego autopilota zostały zakwestionowane nie na gruncie religijnym, ale naukowym? Czy mogłoby to doprowadzić do odrodzenia się hipotezy Boga – taki scenariusz przedstawiono w niedawno opublikowanej książce2.
Darwinowi uszło być może na sucho przedstawianie spekulacji jako faktów, po części dzięki jego aurze dostojnego angielskiego dżentelmena ze stosownie skrojonymi manierami. Jednakże jego apologeci przez ostatnie pół wieku nie stosowali się raczej do zasad dobrego wychowania. Dlaczego – pyta retorycznie Abigail Lustig – współczesna nauka jest tak bardzo rozdarta przez oskarżenia przypominające hiszpańską inkwizycję? Jak napisała:
Oponenci po każdej stronie debaty dotyczącej biologii ewolucyjnej władają językiem świętych wojowników, ogłaszając krucjaty w celu usunięcia heretyków poza obręb nauk biologicznych3.
Ten rodzaj rozrastającej się dziwacznej misji doprowadził do tego, że skromne przedstawienie przez Darwina jego teorii („dopóki nie będzie innego, lepszego”4) zostało z impetem wstrzelone w sam środek współczesnego trendu skłaniającego się ku materialistycznemu podejściu. Jednak ta nowa tendencja do nawracania ludzi przyniosła efekt odwrotny do zamierzonego, ponieważ pierwotne darwinowskie świadectwa są teraz analizowane nieco dokładniej i bez pobłażliwości. W przeciągu ostatnich czterdziestu lat powstały liczne niezależne opracowania i wszystkie one wskazały naukowe braki teorii Darwina. To, jak zasugerowano powyżej, ma dla filozofii materialistycznej znaczące następstwa, bo skoro jedyna materialistyczna teoria tłumacząca naturę rzeczy została zdyskredytowana, to zgodnie z logiką do rozważenia pozostaje tylko przyczynowość ponadnaturalna.
Zwrot ku hipotezie Boga
Do rangi legendy urosło już zdarzenie, jakiego świętej pamięci profesor Phillip Johnson doświadczył w trakcie urlopu naukowego w Londynie w późnych latach osiemdziesiątych – przeczytał on wówczas dwie książki: Ślepy zegarmistrz5 Richarda Dawkinsa oraz Kryzys teorii ewolucji6 Michaela Dentona. Zestawienie tego, co ktoś inny określił zbiorem „wygodnych faktoidów […] niedookreślonych przez dane empiryczne”7, miało zamienić biernego nauczyciela akademickiego w pełnego werwy antydarwinowskiego aktywistę8. Johnson zaczął gubić sens bezczynnego podążania za utartymi przekonaniami, w które zamieniały się badania nad ewolucją w następstwie agresywnego tonu opublikowanej po raz pierwszy w 1976 roku książki Dawkinsa Samolubny gen9. Lustig słusznie spostrzegła:
Dorobek Darwina ma nieustanne tekstowe i retoryczne znaczenie dla jego następców, jest to niespotykane nigdzie indziej na polu nauki (z wątpliwym wyjątkiem psychologii freudowskiej) […]. [Wielu spośród najznamienitszych przedstawicieli nauk biologicznych, pragnąc wzmocnić własne argumenty] studiuje O powstawaniu gatunków, O pochodzeniu człowieka oraz inne dzieła z gorliwością nauczycieli Talmudu10.
Tego typu nadmierna ortodoksyjność stała się mniej powszechna od czasu orzeźwiających interwencji podjętych przez Michaela Dentona, Phillipa Johnsona i innych. Przykładowo, Jerry Fodor i Massimo Piattelli-Palmarini przeprowadzili bezkompromisową krytykę darwinowskiego pojęcia doboru naturalnego, wskazując w druzgocąco prosty sposób na leżące u jego fundamentów błędne przekonania:
Darwin niespecjalnie przejmował się faktem, że hodowcy mają swoje umysły – działają w oparciu o posiadane przekonania, pragnienia, intencje i tak dalej. Oczywiście nic z tych rzeczy nie jest prawdą w przypadku doboru naturalnego11.
W niedopuszczalny sposób antropomorficzne i być może bezwiednie nacechowane witalizmem porównanie Darwina, który hodowlę bydła zestawił z czysto przyrodniczym procesem „doboru naturalnego”, zostało mu już wytknięte przez Alfreda Russela Wallace’a oraz Charlesa Lyella. Obaj uczeni wyrazili sprzeciw wobec pomysłu Darwina – stwierdzili oni, że analogia pomiędzy pomysłową hodowlą i głupią przyrodą jest nie do utrzymania. Co ważniejsze dla Darwina, Lyell wykazał, że nie może w przyrodzie istnieć nic na kształt doboru naturalnego (procesu, który wymagałby zdolności poznawczych). Lyell zasugerował, że to, co Darwin chciał wyrazić, można określić jako „naturalne uszlachetnienie” (które jest całkowicie niezamierzone i pozbawione siły twórczej; zasadniczo stanowi zaledwie dane statystyczne).
Mimo że Darwin niechętnie przyjął krytykę, to właściwie poszedł na ustępstwa. Nie zdołał jednak wytłumaczyć, w jaki sposób zwykłe uszlachetnienie mogło doprowadzić do powstania nowych ścieżek biologicznych, koniecznych dla „ewolucji” różnych typów kończyn, struktur fizycznych czy też bardziej rozwiniętych mózgów. Jak zauważył Richard Milner, „dobór naturalny jest procesem zachodzącym drogą eliminacji, który nie wyjaśnia tworzenia, namnażania się i ukierunkowania zmian”12.
Ewolucja bez selekcji?
Pytanie o to, czy teoria ewolucji jest logicznie spójna bez idei doboru naturalnego, wydaje się bardzo podstawowe, jednak według mnie za rzadko się je zadaje. Po 1942 roku neodarwiniści pominęli milczeniem fundamentalny krytycyzm przedstawiony przez Wallace’a i Lyella albo też najzwyczajniej zignorowali go, klasyfikując jako konflikt zaledwie semantyczny. Fodor i Piattelli-Palmarini podejrzewali nawet tuszowanie faktów: „Otóż nasi koledzy niejednokrotnie przekonywali nas, że nawet jeśli Darwin popełnił zasadniczy błąd, uznając dobór naturalny za główny mechanizm ewolucji, to nie powinno się o tym mówić”13.
Osobiście uważam, że jedynym niespójnym fragmentem w książce Błąd Darwina jest ten, w którym autorzy oświadczają: „[nie mamy] problemów ani z pawianami, ani z pramałpami. Nie akceptujemy natomiast tezy, że to dobór naturalny stanowi mechanizm specjacji”14. Jak to? Stosowanie uników w kwestii teorii ewolucji drogą inną niż doboru naturalnego uważam za niezrozumiałe. Nawet zwięzła relacja z historycznego rozwoju idei, w pierwszej kolejności ewolucji, a potem doboru naturalnego, wyjaśni moje zaniepokojenie.
Kiedy Erasmus Darwin i podobnie myślący francuscy filozofowie XVIII wieku zaproponowali ideę ewolucji, zostali wyśmiani i zlekceważeni jako ekscentrycy. Ponieważ nie było dowodu pozwalającego snuć przypuszczenia, że mikrob mógł ostatecznie wyewoluować w wieloryba, skupiono się na poszukiwaniu rzeczywiście funkcjonującego mechanizmu (vera causa – prawdziwa przyczyna), by wytłumaczyć proklamowaną metamorfozę gatunków. W pierwszej połowie XIX wieku na scenie pojawił się Karol Darwin, którego długo poszukiwana koncepcja doboru naturalnego miała opisać wiarygodną vera causa dla procesu wcześniej postrzeganego jako coś nieprawdopodobnego. Angielski przyrodnik miał nadzieję, że owa koncepcja (jak wiemy zaczerpnięta od demografa Thomasa Malthusa) położy kres szyderstwu z jego dziadka. Dopiero po roku 1859 ludzie gotowi byli powtórnie rozważyć ideę ewolucji, jedynie przy założeniu, że koncepcja doboru naturalnego naprawdę była źródłem legendarnego olśnienia – w znaczeniu przekonującej teorii wyjaśniającej cały proces ewolucji.
Nawiązując do tej dość krótkiej chronologicznej powtórki, zastanawiam się, jaka jest wartość samej teorii ewolucji, jeśli niektórzy wiodący naukowcy i filozofowie XXI wieku dostrzegają teraz (dość znaczne) luki w koncepcji doboru naturalnego? Niewątpliwie nie istnieje logiczna konieczność, by uznać prawdziwość teorii ewolucji pozbawionej koncepcji doboru naturalnego, nieprawdaż? Najlepiej byłoby gdybym mógł usłyszeć odpowiedź na to pytanie od mającego odpowiednie kwalifikacje eksperta, ponieważ dręczy mnie poczucie, że ja, nie będąc specjalistą, mogę czegoś tu nie dostrzeć. W każdym razie akceptacja prawdziwości teorii ewolucji w oparciu o coś, co coraz większa liczba naukowców zaczyna postrzegać jako „podejrzany przypadek”, który wszelako pierwotnie stworzył warunki umożliwiające ludziom akceptację tejże teorii, nie wydaje się zbytnio rozsądna.
Neil Thomas
Oryginał: The Fate of Evolution Without Natural Selection, „Evolution News & Science Today” 2024, October 30 [dostęp: 18 VI 2025].
Przekład z języka angielskiego: Jacek Uglik, Anna Wójcik
Przypisy
- W języku angielski rzeczownik „chrześcijanin” pisany jest dużą literą. Osoby, o których mowa w tekście, określane są powszechnie jako chrześcijanie przez małe „ch”. Porywającą dyskusję na temat znamienitych aspektów teologicznego stanowiska tej grupy, poruszającą kwestie religijnego antyrealizmu, agnostycyzmu, a nawet ateizmu, znaleźć można w: R. Le Poidevin, Agnosticism: A Very Short Introduction, Oxford University Press, Oxford 2010, szczególnie s. 83–87.
- Por. S.C. Meyer, Powrót hipotezy Boga. Trzy odkrycia naukowe ujawniające celowość Wszechświata, tłum. A. Gomola, „Summa”, Fundacja Prodoteo, Warszawa 2022.
- A. Lustig, Biologists on Crusade, w: Darwinian Heresies, eds., R.J. Richards, M. Ruse, Cambridge University Press, Cambridge 2004, s. 1 [1–13].
- K. Darwin, Zmienność zwierząt i roślin w stanie kultury, t. 2, tłum. J. Nusbaum, Wydawnictwo „Przeglądu Tygodniowego”, Warszawa 1889, s. 318.
- Por. R. Dawkins, Ślepy zegarmistrz, czyli jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowany, tłum. A. Hoffman, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
- Por. M. Denton, Kryzys teorii ewolucji, tłum. B. Koźniewski, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021.
- A. McGrath, J.C. McGrath, Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa, tłum. J. Wolak, „Wiara i Nauka”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007, s. 13, 37.
- Więcej na ten temat w: P.E. Johnson, Darwin przed sądem, tłum. P. Drygas, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2020.
- Por. R. Dawkins, Samolubny gen, tłum. M. Skoneczny, „Na Ścieżkach Nauki”, Prószyński i S-ka, Warszawa 1996.
- A. Lustig, Biologists on Crusade, s. 9.
- J. Fodor, M. Piattelli-Palmarini, What Darwin Got Wrong, Farrar, Straus and Giroux, New York 2020, s. XIX. W polskim przekładzie przytoczony akapit brzmi następująco: „Darwin nie dość przejął się faktem, że hodowcy są wyposażeni w umysły. Byłoby doprawdy zadziwiające, gdyby mimo tej różnicy teorie stosujące się do jednego ze zjawisk mogły stanowić model dla drugiego”, J. Fodor, M. Piattelli-Palmarini, Błąd Darwina, tłum. M. Gokieli, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2018, s. 19. Z powodu braku koherencji między oryginałem a jego polską wersją, zdecydowaliśmy się w tym przypadku na dokonanie tłumaczenia oryginału książki – przyp. tłum.
- R. Milner, Darwin’s Universe: Evolution from A to Z, University of California Press, Berkeley 2009, s. 164.
- J. Fodor, M. Piattelli-Palmarini, Błąd Darwina, s. 21.
- Tamże, s. 25.
Literatura:
1. Darwin K., Zmienność zwierząt i roślin w stanie kultury, t. 2, tłum. J. Nusbaum, Wydawnictwo „Przeglądu Tygodniowego”, Warszawa 1889.
2. Lustig A., Biologists on Crusade, w: Darwinian Heresies, eds., R.J. Richards, M. Ruse, Cambridge University Press, Cambridge 2004, s. 1–13.
3. Dawkins R., Samolubny gen, tłum. M. Skoneczny, „Na Ścieżkach Nauki”, Prószyński i S-ka, Warszawa 1996.
4. Dawkins R., Ślepy zegarmistrz, czyli jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowany, tłum. A. Hoffman, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
5. Denton M., Kryzys teorii ewolucji, tłum. B. Koźniewski, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021.
6. Fodor J., Piattelli-Palmarini M., Błąd Darwina, tłum. M. Gokieli, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2018.
7. Fodor J., Piattelli-Palmarini M., What Darwin Got Wrong, Farrar, Straus and Giroux, New York 2020.
8. Johnson P.E., Darwin przed sądem, tłum. P. Drygas, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2020.
9. Le Poidevin R., Agnosticism: A Very Short Introduction, Oxford University Press, Oxford 2010.
10. McGrath A., McGrath J.C., Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa, tłum. J. Wolak, „Wiara i Nauka”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007.
11. Meyer S.C., Powrót hipotezy Boga. Trzy odkrycia naukowe ujawniające celowość Wszechświata, tłum. A. Gomola, „Summa”, Fundacja Prodoteo, Warszawa 2022.
12. Milner R., Darwin’s Universe: Evolution from A to Z, University of California Press, Berkeley 2009.