Tytuł artykułu opublikowanego niedawno na łamach czasopisma „Proceedings of the National Academy of Sciences” brzmi: „Naukowcy stosują cenzurę naukową z powodów prospołecznych: perspektywa i plan badań”1. Artykuł ma 39 autorów, a wśród nich są: Glenn Loury, John McWhorter i Steven Pinker. Przeanalizowano w nim charakter cenzury we współczesnej społeczności naukowców. W artykule dostrzegalne są niekiedy własne ideologiczne uprzedzenia autorów, ale mimo to zawiera on wiele słusznych spostrzeżeń na temat coraz większych niebezpieczeństw cenzury naukowej.
W artykule cenzurę zdefiniowano jako „działania mające na celu utrudnienie dotarcia pewnych konkretnych idei naukowych do odbiorców, podejmowane z powodów innych niż niska jakość naukowa”2. Autorzy zaczęli od obalenia mitów dotyczących najsłynniejszego przypadku zastosowania cenzury wobec naukowca, związanych z przekonaniem, że w niechlubnej sprawie Galileusza doszło po prostu do prześladowania uczonego przez Kościół katolicki. Chociaż Kościół rzeczywiście odegrał swoją rolę, to w artykule pokazano, że do zastosowania cenzury wobec Galileusza i ukarania go zachęcało wielu jego akademickich kolegów, którzy sprzeciwiali się jego poglądom:
W pracach na temat historii nauki zabobonną i nietolerancyjną przeszłość często kontrastuje się z oświeconą współczesnością. We współczesnych podręcznikach omawiana jest Galileuszowa obrona heliocentryzmu, ale nie czyni się tego z pełną historyczną wiernością. Mimo że Galileusza skazał ostatecznie Kościół, za prześladowanie włoskiego uczonego odpowiadali głównie przychylni arystotelizmowi profesorowie, którzy zachęcali władze kościelne do ukarania go. W 1591 roku Uniwersytet w Pizie nie przedłużył Galileuszowi zatrudnienia i ze względu na niesłabnącą wrogość ze strony innych profesorów Galileusz porzucił kręgi akademickie, gdyż najwyraźniej uznał, że panują w nich niemożliwe do wykorzenienia nienaukowe nastroje2.
Jeśli autorzy tego artykułu mają rację, to – nad czym trzeba ubolewać – cenzura naukowa z czasów Galileusza nie jest wyłącznie śpiewem przeszłości.
Cenzura staje się coraz mocniejsza
Jednym z najważniejszych i najbardziej niepokojących ustaleń artykułu jest to, że cenzura jest nie tylko zjawiskiem powszechnym, lecz także staje się mocniejsza:
Pomimo trudności związanych z wykrywaniem przypadków cenzury, ostatnie próby ilościowego ujęcia tej kwestii doprowadziły do wniosku, że cenzura motywowana potrzebą uniknięcia szkodliwych następstw, jest zjawiskiem powszechnym. Setki uczonych spotkało się z sankcjami za głoszenie kontrowersyjnych idei, a częstość sankcji znacznie wzrosła w ciągu minionych dziesięciu lat. […] Cenzura naukowa wydaje się coraz mocniejsza2.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż dlatego, że tego właśnie chcą naukowcy:
Wyniki ankiet przeprowadzonych wśród amerykańskich, brytyjskich i kanadyjskich pracowników akademickich potwierdziły istnienie poparcia dla stosowania cenzury. Od 9 do 25% pracowników akademickich oraz 43% doktorantów popierało działania mające na celu zwolnienie z pracy uczonych donoszących o kontrowersyjnych odkryciach, co sugeruje, że takie działania mogą być podejmowane częściej, kiedy dzisiejsi doktoranci zajmą miejsce aktualnych pracowników akademickich. Wielu pracowników akademickich wyraża gotowość do dyskryminowania konserwatystów w zakresie zatrudniania, awansów, grantów i publikacji, w związku z czym pracownicy sympatyzujący z prawicą częściej ukrywają swoje poglądy niż pracownicy o przekonaniach lewicowych2.
W artykule wykazano, że różne grupy i osoby o danym profilu demograficznym z większym prawdopodobieństwem będą popierać cenzurę akademicką bądź jej doświadczać.
Cenzura twarda a cenzura miękka
Zwolennicy teorii inteligentnego projektu są doskonale świadomi tego problemu. W jednej części artykułu wyróżniono różne typy prześladowania w nauce i wygląda to zatrważająco znajomo. Autorzy identyfikują dwa typy cenzury: „twardą” i „miękką”. Cenzurę „twardą” bardzo jest łatwo rozpoznać, ale istnieje też cenzura „miękka”:
Cenzura twarda a cenzura miękka. Cenzura twarda występuje wtedy, gdy ludzie wykorzystują władzę, aby zapobiec rozpowszechnieniu się jakiejś idei. Rządy i instytucje religijne cenzurowały naukę przez długi czas. Czasopisma, profesjonalne organizacje, uniwersytety i wydawcy – wieloma kierują pracownicy akademiccy – również jednak cenzurują wyniki badań, zapobiegając ich rozpowszechnianiu za sprawą niedopuszczania do ich publikacji albo wycofując donoszące o nich teksty, które już zostały opublikowane. Cenzura miękka obejmuje kary społeczne lub groźby zastosowania takich kar (na przykład ostracyzm, publiczne zawstydzanie, podwójne standardy w zakresie zatrudniania, zwalniania, publikowania, wycofywania publikacji i finansowania), aby zapobiec rozpowszechnianiu się wyników pewnych badań. Władze wydziałów, mentorzy lub inni uczeni niekiedy ostrzegają, że pewne konkretne badania mogą szkodzić karierze, a tym samym skutecznie zniechęcają do ich prowadzenia. Takie przypadki można uznać za „życzliwą cenzurę”, jeśli jej celem jest ochrona badacza przed przykrymi konsekwencjami .
Ten podział jest spójny z moim własnym doświadczeniem związanym z obroną naukowców przychylnych teorii inteligentnego projektu. Niekiedy mieliśmy do czynienia z „cenzurą twardą” wobec przychylnych teorii inteligentnego projektu naukowców, którzy prowadzili wysokojakościowe badania. Wyniki ich badań były odrzucane bądź tłumione z powodów pozaakademickich, wliczając w to wycofywanie artykułów już po ich zaakceptowaniu do druku. I oczywiście nie powinniśmy zapominać o tym, że swego czasu amerykański sąd federalny zakazał nauczania o teorii inteligentnego projektu w szkołach publicznych3 – ubocznym skutkiem tego zakazu było zachęcenie do powszechnego prześladowania naukowców opowiadających się za teorią inteligentnego projektu.
Mamy jednak do czynienia również z licznymi przypadkami cenzury miękkiej, kiedy atmosfera lęku i zastraszenia w stosunku do naukowców przychylnych teorii inteligentnego projektu zniechęca ludzi nawet do podjęcia próby wyjawienia swoich poglądów. Do stworzenia takiej atmosfery wystarczy kilka przypadków dyskryminacji – a przez wszystkie te lata obserwowaliśmy całe ich mnóstwo. W artykule wymieniono dodatkowe przykłady cenzury, które są nam znane:
Drugą klasą cenzorów są instytucje: uniwersytety, czasopisma i profesjonalne stowarzyszenia. Osoby dzierżące władzę instytucjonalną mogą stosować jednostronną cenzurę. Dziekani i szefowie wydziałów mogą wstrzymywać zasoby lub piętnować uczonych, którzy głoszą kontrowersyjne twierdzenia. Profesorów zatrudnionych na stałym etacie trudno jest zwolnić, ale nie są chronieni przed innymi karami, a ponadto pracownicy akademiccy coraz rzadziej są zatrudniani na stały etat. Profesjonalne stowarzyszenia mogą wykluczać, sankcjonować lub cenzurować swoich członków za głoszenie niepopularnych twierdzeń empirycznych, a redaktorzy czasopism mogą odrzucać lub wycofywać kontrowersyjne artykuły.
Trzecia klasa cenzorów wywiera wpływ w sposób nieformalny. Członkowie kadry mogą traktować swoich kolegów z ostracyzmem i ich oczerniać, zmuszając ich w ten sposób do ukrywania swoich poglądów. Ostracyzm i uszczerbek na reputacji mogą wydawać się czymś trywialnym w porównaniu z formami cenzury stosowanymi w odległej przeszłości, ale ludzie kładą nacisk na pozytywną reputację i tylko ją cenią, a jednocześnie ważniejsze są dla nich różne kary fizyczne niż uszczerbek na reputacji. Już nawet sama obawa przed potępieniem wystarczy do zniechęcenia naukowców do głoszenia niepopularnych wniosków, które uznają za prawdziwe. W obliczu ostrego sprzeciwu niektórzy uczeni sami wycofywali swoje artykuły, mimo że nie dostrzegali w nich żadnych błędów. Instytucje również obawiają się uszczerbku na reputacji (a także uszczerbku na finansach). Dlatego osoby należące do kręgów akademickich i spoza nich wykorzystują szeptaną propagandę i media społecznościowe, aby skłonić instytucje do zastosowania cenzury, a bogaci darczyńcy mogą grozić wstrzymaniem finansowania. Recenzenci mogą rekomendować odrzucenie artykułów lub wniosków o granty, których treści uważają za moralnie odpychające. Niektórzy uczeni nawet zupełnie otwarcie opowiadają się za odrzucaniem artykułów lub wniosków o granty ze względów moralnych4.
Wygląda na to, że wszystkie wspomniane wyżej praktyki są intencjonalnymi, świadomymi formami cenzury. Czasem jednak cenzura może być nieintencjonalna, czyli stanowić rezultat nieuświadomionych uprzedzeń. W artykule uznano, że możliwym tego przykładem jest procedura recenzyjna:
Recenzenci mający skłonność do cenzurowania często mogą być nieświadomi, że na ich naukowe oceny wpływają kwestie pozanaukowe, a nawet gdy są tego świadomi, to jest mało prawdopodobne, aby wyjawili swoje motywacje. Redaktorzy, recenzenci i inne osoby decyzyjne mają ogromną, w dużej mierze nieograniczoną wolność do podjęcia dowolnej decyzji, pod warunkiem że podadzą wiarygodne uzasadnienie. Autorzy nie mają zbyt wielkich możliwości, aby się temu sprzeciwić, nawet wówczas, gdy decyzje wydają się wynikiem uprzedzeń lub niekompetencji. […] Procedura recenzyjna sama jednak jest podatna na uprzedzenia. Redaktorzy i członkowie komisji przyznających granty – często świadomi inklinacji dobrze znanych naukowców – mogą dobierać takich recenzentów, którzy mają takie same preferencje, jak autorzy lub wnioskodawcy. Ponieważ niemal cała nauka jest niedoskonała, więc procedura recenzyjna może maskować uprzedzenia, skrywając wybiórcze, arbitralne i subiektywne decyzje za fasadą merytokratycznego języka2.
Te spostrzeżenia są jak najbardziej trafne: mimo że procedura recenzyjna najwyraźniej jest konieczna do zagwarantowania, aby publikowane twierdzenia naukowe miały odpowiednie potwierdzenie, jest ona też podatna na uprzedzenia, wpływ motywacji pozanaukowych i różnych pokrewnych czynników. Tematowi problemów związanych z procedurą recenzyjną poświęciłem już kiedyś jeden z artykułów, zatytułowany Publikacje dotyczące teorii inteligentnego projektu są recenzowane, ale czy procedura recenzyjna stanowi wyznacznik wiarygodnych badań naukowych?5.
Czy istnieje życzliwa cenzura? Chociaż znane są nam zarówno nieżyczliwe, jak i nieświadome odmiany cenzury, to autorzy artykułu argumentują, że mogą również istnieć „prospołeczne” lub „życzliwe” powody stosowania cenzury. Należy to uznać za niepokojące, ale autorzy wskazują, że wielu ludzi tak właśnie postrzega cenzurę:
Cenzura może mieć jednak motywacje prospołeczne. Uczeni mający skłonność do cenzurowania często martwią się, że wyniki badań mogą zostać wykorzystane przez nieżyczliwe osoby celem wsparcia krzywdzących wytycznych bądź nastawień. Zarówno uczeni, jak i laicy uważają, że niektóre badania są zbyt niebezpieczne, by można je było prowadzić, a duża część współczesnej cenzury naukowej ma na celu chronienie narażonych grup. Przewidywana szkodliwość informacji wzmacnia skłonność ludzi do cenzurowania, obawy o szkodliwe następstwa stanowią główny przedmiot zainteresowania w przypadku moderacji treści w mediach społecznościowych, a im bardziej ludzie przeszacowują szkodliwość reakcji wobec nauki, tym bardziej popierają cenzurę naukową. Ludzie mają skłonność do cenzurowania szczególnie wtedy, gdy uznają, że inni są podatni na potencjalnie szkodliwe informacje4.
Określanie pewnych form cenzury mianem „życzliwej” albo „prospołecznej” jest jednak bardzo subiektywne. Ogromna większość ludzi stosujących cenzurę prawdopodobnie argumentowałaby, że ich celem jest ochrona społeczeństwa lub jakiejś zmarginalizowanej grupy osób przed niebezpiecznymi ideami. Cenzorzy postrzegają swoje działania jako „życzliwe” albo „prospołeczne”. Obstawiam wręcz, że większość cenzorów w całej naszej historii uważała się za dobrych ludzi. Ci, których dotyka cenzura bądź prześladowanie, postrzegają to jednak zupełnie inaczej.
Oznacza to, że takie określenia, jak „cenzura prospołeczna”, są zasadniczo pozbawione sensu, ponieważ w każdym przypadku stosowania cenzury niektórzy będą sądzili, że ich działania są „życzliwe”, ale inni będą uważali, że te działania są niesprawiedliwe i „nieżyczliwe”.
Koszty stosowania cenzury
Nawet gdybyśmy jednak mogli uzasadnić niektóre formy cenzury, to czy nie byłoby tak, że zawsze coś przez stosowanie cenzury tracimy? Autorzy artykułu tak właśnie sądzą: „istnieje co najmniej jeden oczywisty koszt cenzury naukowej: tłumienie rzetelnych informacji”2.
Inny koszt dotyczy zaufania społeczeństwa do nauki:
Cenzura naukowa może też zmniejszyć zaufanie społeczeństwa do nauki. Jeśli cenzura jest motywowana ideologicznie albo sprawia, że konsekwencją uprawiania nauki jest skłanianie do podejmowania bezproduktywnych interwencji i stosowania jałowych wytycznych, to społeczeństwo może odwrócić się od instytucji naukowych i odrzucić ustalenia naukowców2.
W gruncie rzeczy w naszej epoce, w której istnieje duża liczba różnych mediów, życie cenzorów jest znacznie trudniejsze. Dzięki powstaniu internetu niemal niemożliwa jest całkowita cenzura naukowców, ponieważ zawsze znajdą oni sposób na propagowanie swoich idei. Jeśli społeczeństwo uzna, że ocenzurowane idee naukowe są mimo to wiarygodne i potwierdzone danymi empirycznymi, to będzie miało to destrukcyjny wpływ na zaufanie do nauki:
Najbardziej prawdopodobnym powodem zmniejszenia zaufania współczesnego społeczeństwa do nauki przez stosowanie cenzury może być to, że naukowcy dysponują obecnie innymi sposobami (poza publikacjami w czasopismach akademickich) upubliczniania swoich odkryć i wskazywania, że ich ustalenia padły ofiarą cenzury. Jeśli ludzie często będą zauważali, że na blogach, w mediach społecznościowych i czasopismach internetowych publikowane są wysokojakościowe treści naukowe przedstawiane przez naukowców, którzy twierdzą, że zostali ocenzurowani, to prawdopodobna wydaje się redystrybucja autorytetu z ugruntowanych już źródeł naukowych do źródeł nowszych, ale mających charakter popularny2.
I nie będzie miało to wpływu wyłącznie na społeczeństwo – również sami naukowcy mogą utracić wiarę w naukę. Niewykluczone, że utalentowani naukowcy, którzy nie będą mogli cieszyć się wolnością akademicką, postanowią całkowicie odciąć się od społeczności naukowców. W artykule tak odniesiono się do tej kwestii: „Jeśli poszczególne grupy uczonych czują, że w nauce panuje cenzura, to mogą całkowicie porzucić naukę, co doprowadziłoby do powstania monokultury naukowej, która wstrzymuje postęp nauki”2.
Proste rozwiązanie
Na zakończenie artykułu autorzy przypomnieli, że „dzięki dążeniu do zdobywania wiedzy w wielkiej mierze poprawiono kondycję ludzkości”2. Można to potraktować jako trafne przypomnienie, że poszukiwanie i odkrywanie prawdy jest ważniejsze od uznawania czegoś za „słuszne”.
Oczywiście na samo dążenie do zdobywania wiedzy nałożone są niezbędne ograniczenia etyczne. Nazistowscy lekarze przeprowadzali odrażające eksperymenty na więźniach i ludziach określanych mianem „gorszych”. Czy zdobyto w ten sposób wiedzę? Prawdopodobnie tak. Jednak torturowanie innych ludzi nigdy nie może usprawiedliwiać żadnych uzyskanych w ten sposób korzyści naukowych.
Na dążenie do zdobywania wiedzy nie należy jednak nakładać nadmiernych, niepotrzebnych ograniczeń. Przedstawione w artykule statystyki uzmysławiają, że cenzura jest popierana przez dużą część społeczności naukowców i stosowana względem istotnej mniejszości uczonych. O stosowaniu cenzury dowiadujemy się coraz częściej, a społeczeństwo traci zaufanie do nauki – na to właśnie zwrócili uwagę autorzy omawianego artykułu.
Ten problem ma proste rozwiązanie, z którego jednak wielu cenzorów w społeczności naukowców najzwyczajniej nie zechce skorzystać. Oto ono: pozwólmy ludziom prowadzić badania i propagować idee, z którymi się nie zgadzamy.
Cenzorzy nie przyjmą tego rozwiązania, ponieważ w istocie nie interesuje ich poszukiwanie prawdy – chodzi im o narzucenie innym ludziom własnych celów i utrzymywanie struktur władzy, które tłumią idee sprzeczne z przyjętymi przez nich celami. Dopóki ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie, to problem nie zniknie, a nawet jeszcze bardziej będzie się pogłębiał.
Casey Luskin
Oryginał: PNAS Paper: “Scientific Censorship Appears to Be Increasing”, „Evolution News & Science Today” 2024, February 20 [dostęp: 28 VI 2024].
Przekład z języka angielskiego: Dariusz Sagan
Przypisy
- Por. C.J. Clark et al., Prosocial Motives Underlie Scientific Censorship by Scientists: A Perspective and Research Agenda, „Proceedings of the National Academy of Sciences USA” 2024, Vol. 120, No. 48, numer artykułu: e2301642120, https://doi.org/10.1073/pnas.2301642120.
- Tamże (przyp. tłum.).
- Por. The Truth about Kitzmiller v. Dover: Background, Briefs, and Critique, https://traipsingintoevolution.org/ [dostęp: 3 V 2024].
- C.J. Clark et al., Prosocial Motives Underlie Scientific Censorship by Scientists (przyp. tłum.).
- Por. C. Luskin, Publikacje dotyczące teorii inteligentnego projektu są recenzowane, ale czy procedura recenzyjna stanowi wyznacznik wiarygodnych badań naukowych?, tłum. W. Majewska, „W Poszukiwaniu Projektu” 2020, 7 maja [dostęp: 4 V 2024].
Literatura:
1. Clark C.J. et al., Prosocial Motives Underlie Scientific Censorship by Scientists: A Perspective and Research Agenda, „Proceedings of the National Academy of Sciences USA” 2024, Vol. 120, No. 48, numer artykułu: e2301642120, https://doi.org/10.1073/pnas.2301642120.
2. Luskin C., Publikacje dotyczące teorii inteligentnego projektu są recenzowane, ale czy procedura recenzyjna stanowi wyznacznik wiarygodnych badań naukowych?, tłum. W. Majewska, „W Poszukiwaniu Projektu” 2020, 7 maja [dostęp: 4 V 2024].
3. The Truth about Kitzmiller v. Dover: Background, Briefs, and Critique, https://traipsingintoevolution.org/ [dostęp: 3 V 2024].