W niniejszej serii tekstów omawiam książkę The Intelligent Design Debate and the Temptation of Scientism1 [Debata o inteligentnym projekcie i pokusa scjentyzmu], której autorem jest fiński teolog Erkki Vesa Rope Kojonen. W części 32 koncentruję się na rozdziałach 5 i 6.
Rozdział 5 – Intelligent Design as Science or Pseudoscience [Teoria inteligentnego projektu jako nauka albo pseudonauka] – poświęcony jest zagadnieniu poznawczego statusu teorii inteligentnego projektu. Autor rozważa debatę nad naturalizmem metodologicznym jako koniecznym warunkiem naukowości oraz różnymi kryteriami demarkacji nauki od nienauki i pseudonauki3. Na wstępie zauważa, że teoretycy projektu są świadomi „ogromnego kulturowego autorytetu »nauki« i chcą odzyskać go z rąk naturalistów”4, oraz pokazać, że ich teoria także ma charakter naukowy i stanowi równoprawną alternatywę dla darwinowskiej teorii ewolucji (w Stanach Zjednoczonych chodzi przy tym o możliwość nauczania teorii inteligentnego projektu w szkołach publicznych, co jest wykluczone, jeśli tę teorię uzna się za stanowisko religijne). Również jeszcze na wstępie Kojonen jasno wskazuje, że „intelektualnie odpowiedzialna obrona naturalizmu metodologicznego nie umożliwi nam wykluczenia z rozważań bardziej interesujących zagadnień debaty, takich jak ocena argumentacji teorii inteligentnego projektu”, oraz że „definicja nauki nie stanowi głównego filozoficznego zagadnienia w debacie, chyba że zaakceptujemy pewien rodzaj scjentyzmu – albo chyba że najbardziej dbamy o wywarcie wpływu na edukację publiczną, nie zaś o kluczowe filozoficzne zagadnienia w debacie”5.
Według Kojonena „naukę opartą na naturalizmie metodologicznym można – ogólnie rzecz biorąc – uznać za przedsięwzięcie polegające na ujmowaniu struktury Wszechświata za pomocą przyczyn naturalnych. W tak rozumianej nauce zawsze poszukuje się naturalistycznych wyjaśnień, praw i mechanizmów, nie zaś nadnaturalistycznych wyjaśnień jakichkolwiek zjawisk”6. Teoretycy projektu argumentują, że posługują się metodami z obrębu nauk historycznych, zwłaszcza wnioskowaniem do najlepszego wyjaśnienia, i że ich metody wykrywania projektu są zasadniczo takie same, jak na przykład w kryminalistyce, archeologii czy programie SETI – w związku z tym ich teorię należy uznać za naukową. Kojonena dziwi, że naturalizm metodologiczny stanowi przedmiot debaty nad teorią inteligentnego projektu, skoro zgodnie z tą koncepcją projektant nie musi być bytem nadnaturalnym, a przynajmniej empiryczne wykrycie projektu nie musi dawać nam podstaw do wniosku, że za projekt odpowiedzialna jest istota nadnaturalna (wniosek o projekcie nie jest również zależny od przyjętych uprzednio przekonań religijnych). Autor wskazuje, że teoretycy projektu krytykują naturalizm metodologiczny raczej dlatego, że gdy tę zasadę metodologiczną stosuje się do teorii inteligentnego projektu, oznacza ona wykluczenie z nauk przyrodniczych wszystkich rodzajów przyczyn inteligentnych, a nie tylko przyczyn nadnaturalnych7. Kojonen przekonuje ponadto, że według teoretyków projektu w naukach przyrodniczych w pierwszym rzędzie należy poszukiwać przyczyn naturalnych i nawet gdyby dopuszczalne były odwołania do przyczyn nadnaturalnych, to nie zagrażałoby to nauce, ponieważ wyjaśnienia naukowe zawsze należy uzasadniać w odniesieniu do danych empirycznych, a wyjaśnienia nieuzasadnione nie powinny być przyjmowane. Nauka powinna poszukiwać prawdy i jeśli dane empiryczne wskazują na istnienie projektu, to trzeba to zaakceptować. Jak pisze autor: „Z perspektywy teorii inteligentnego projektu debata dotyczy wolności nauki do podążania za danymi empirycznymi, a naturalizm metodologiczny uznawany jest za przeszkodę w poszukiwaniu prawdy”8. Jak twierdzą jej zwolennicy, możliwości, że teoria inteligentnego projektu stanowi prawdziwe wyjaśnienie pewnych zjawisk w świecie przyrody, nie należy odrzucać a priori, lecz w nauce powinno się dopuścić tę teorię do równorzędnej rywalizacji z teoriami naturalistycznymi9.
Następnie Kojonen opisuje dwa różne ujęcia naturalizmu metodologicznego. Pierwsze z nich to – krytykowany przez teoretyków projektu – „mocny naturalizm metodologiczny”, który odgórnie zawęża rodzaje wyjaśnień dopuszczalnych w nauce do wyjaśnień naturalistycznych. W przekonaniu teoretyków projektu takie ujęcie jest możliwe do utrzymania tylko wówczas, gdy przyjmie się problematyczne założenie, że żadne przyczyny inteligentne lub nadnaturalne nie działają w świecie przyrody10. Kojonen także uważa to założenie za problematyczne, ponieważ czegoś takiego nie należy zakładać, lecz wykazać. Takie założenie jest z łatwością akceptowalne dla filozoficznych naturalistów, ale autor wskazuje, że mocnego naturalizmu metodologicznego bronią również niektórzy teiści. Twierdzą oni, że błędem byłoby przywoływanie hipotezy projektu na tym samym poziomie, na jakim znajdują się wyjaśnienia naukowe. Do nadnaturalnego projektu należy odwoływać się na gruncie teologii i filozofii, ponieważ tylko tam jest to właściwe. Każda z tych dziedzin – nauka, filozofia, teologia – ma swoje granice i tylko w tych granicach można korzystać z odpowiednich dla nich rodzajów wyjaśnień11.
Kojonen zadaje jednak pytanie, co by było, gdyby na przykład pierwsze życie powstało lub wręcz mogło powstać wyłącznie wskutek nadnaturalnej cudownej interwencji Boga, a hipoteza projektu stanowiła w tym przypadku najbardziej wiarygodne wyjaśnienie? Jeśli wyjaśnianiem świata przyrody zajmują się nauki przyrodnicze ograniczone mocnym naturalizmem metodologicznym, to czy zamiast „nienaukowej” hipotezy projektu należałoby przyjąć jakieś bardzo mało prawdopodobne naturalistyczne wyjaśnienie pochodzenia życia? A może po prostu błędnie wyznaczono granice nauki? Zdaniem Kojonena mocny naturalizm metodologiczny może uniknąć tej krytyki, o ile nie przyjmie się jednocześnie scjentyzmu. Kryteria „dobrych wyjaśnień” nie muszą być takie same, jak kryteria „dobrych wyjaśnień naukowych”. W takim ujęciu najlepsze – i w pełni racjonalne – wyjaśnienie jakiegoś zjawiska może znajdywać się poza zakresem nauk przyrodniczych i stosowanych w nich metod12.
Autor uważa jednak, że takie ujęcie samo w sobie nie unieważnia argumentacji teorii inteligentnego projektu. Granice różnych dziedzin wiedzy nie są ustalone obiektywnie, lecz są wyznaczane przez ludzi, a w historii były one płynne i zmienne. W którymś momencie możemy uznać, że takie zagadnienia, jak pochodzenie życia, najlepiej jest badać metodami wykrywania projektu, nie zaś metodami stosowanymi w naukach przyrodniczych ograniczonych mocnym naturalizmem metodologicznym. Teoria inteligentnego projektu znajdowałaby się poza zakresem nauk przyrodniczych, ale granice nauki zostałyby przesunięte, a argumenty teoretyków projektu zachowałyby ważność w obszarze rozważań, który wcześniej należał do nauk przyrodniczych. Wszystko sprowadzałoby się więc do jakości argumentów, nie zależałoby zaś od wyznaczonych w danym czasie granic dziedzin wiedzy13. Jak stwierdza Kojonen: „jeśli uznamy jakiś problem za taki, który najlepiej da się badać przez nauki przyrodnicze ograniczone naturalizmem metodologicznym, to nie powinniśmy traktować tego jako dogmat, lecz jako założenie robocze oraz rezultat oceny naszej wiedzy o tym problemie”14.
Kojonen ponownie podkreśla, że mocny naturalizm metodologiczny jest do utrzymania przy odrzuceniu scjentyzmu, ale w połączeniu z nim „byłby właśnie takim ideologicznym stanowiskiem, które krytykują zwolennicy teorii inteligentnego projektu, ponieważ konsekwencją jego przyjęcia byłoby całkowite wykluczenie możliwości rozważania wyjaśnień odwołujących się do projektu. Aby ograniczenie nauki naturalizmem metodologicznym dało się obronić, nauka musi z zasady mieć granice, poza którymi inne metody i dyscypliny stanowią lepsze źródło prawdziwych przekonań. Gdyby zwolennicy teorii inteligentnego projektu przyjęli to ujęcie, to równie dobrze mogliby przedstawiać swoją teorię bardziej jako sposób krytyki dominującego poglądu na to, gdzie te granice leżą, niż jako pogwałcenie samego naturalizmu metodologicznego”15.
W dalszej kolejności Kojonen omawia drugą odmianę naturalizmu metodologicznego, którą określa mianem „umiarkowanego naturalizmu metodologicznego”. To stanowisko nie wyklucza przyczyn inteligentnych z nauk przyrodniczych na podstawie odgórnie przyjętej definicji nauki, lecz uznaje, że nauka jest otwarta na wyjaśnienia kreacjonistyczne lub odwołujące się do projektu, o ile będą je uzasadniały dane empiryczne. W tym ujęciu preferowane są wyjaśnienia naturalistyczne, nieteleologiczne, a teorię inteligentnego projektu można odrzucić tylko wówczas, gdy jej argumentacja nie ma empirycznego potwierdzenia. Ta forma naturalizmu metodologicznego nie podlega więc takiej krytyce ze strony teoretyków projektu, jak mocny naturalizm metodologiczny, a tym samym powinna być dla nich do przyjęcia. Zresztą skoro, jak twierdzi Kojonen, teoretycy projektu uważają, że nauka polega głównie na badaniu działania przyczyn naturalnych, nieinteligentnych, to ich również można by zasadnie zaklasyfikować jako zwolenników umiarkowanego naturalizmu metodologicznego16.
W pozostałej części rozdziału 5 autor zawarł interesującą analizę trudności ze zdefiniowaniem nauki, w tym ze znalezieniem nieproblematycznych kryteriów demarkacji nauki od nienauki i pseudonauki. Pominę bardziej szczegółowe omówienie tych zagadnień. Wystarczy wspomnieć, że Kojonen sądzi, iż „trudno jest znaleźć kryterium, które mogłoby posłużyć do definitywnego wykluczenia z dziedziny biologii wyjaśnień odwołujących się do projektu”17. Warto też przytoczyć mocną opinię Kojonena przedstawioną na końcu podsumowania rozdziału:
Jestem przekonany, że nadmierny nacisk na problem demarkacji w tej debacie stanowi wyraz kulturowego wpływu scjentyzmu. Nauka ma ogromny kulturowy autorytet, a zwolennicy teorii inteligentnego projektu chcieliby, aby ten autorytet objął również ich idee. Na dłuższą metę być może roztropnie byłoby również sprzeciwić się niedocenianiu idei nienaukowych w naszej szerzej pojętej kulturze. Gdyby problematyczna natura scjentyzmu stała się szerzej znana, to być może zwolennicy i krytycy teorii inteligentnego projektu czuliby mniejszą presję do spierania się o definicję nauki i w zamian skoncentrowaliby się na bardziej interesujących zagadnieniach, takich jak ocena samych argumentów. Jakość naszych argumentów oraz wiarygodność naszych wniosków są znacznie ważniejsze od etykietek, które im przypinamy 18.
W rozdziale 6, zatytułowanym The Designer of the Gaps? [Projektant w lukach wiedzy?], autor analizuje proponowane w ramach teorii inteligentnego projektu ujęcie projektanta oraz związaną z tym ujęciem teologiczną i filozoficzną dyskusję. Większość teoretyków projektu prywatnie uważa, że projektantem jest Bóg, ale jednocześnie podkreśla, że ich argumentacja na rzecz projektu nie prowadzi do wniosku o tożsamości projektanta, co odróżnia ich argumenty od formułowanych w teologii naturalnej argumentów z projektu za istnieniem Boga. W tym zakresie teoretycy projektu spotykają się z dwoma przeciwstawnymi argumentami krytycznymi: naturaliści metodologiczni zarzucają, że ich ujęcie projektanta nie jest dostatecznie neutralne religijne, by można było uznać je za naukowe, natomiast na gruncie teologii często twierdzi się, że to ujęcie jest zbyt niereligijne i oddalone od klasycznej tradycji teologicznej, by miało jakąkolwiek wartość religijną, a nawet że jest bliskie teologicznej herezji. W tym rozdziale Kojonen omawia również różnice między teorią inteligentnego projektu a teistyczną teologią naturalną głównego nurtu oraz zarzut, że argumenty tej teorii polegają na umieszczaniu Boga w lukach wiedzy19.
Kojonen wskazuje, że teorię inteligentnego projektu można sensownie uznać za minimalistyczną formę teologii naturalnej, ponieważ biologiczne argumenty na rzecz projektu wywodzą się z tradycji teologii naturalnej, a w szerszym kontekście teoretycy projektu chcieliby połączyć teologię z nauką20. Tego, że w ramach swojej teorii teoretycy projektu oddzielają projektanta od Boga (uznając sensowność przejścia od projektanta do Boga na gruncie filozofii lub teologii), Kojonen nie uznaje za próbę mydlenia oczu, ponieważ takie oddzielenie uzasadnia logika ich argumentu na rzecz projektu21. Pojawia się tutaj jednak pewien problem:
Wciąż jednak należy wyjaśnić, dlaczego zwolennicy teorii inteligentnego projektu tak często pozostawiają teologiczną interpretację swojej argumentacji czytelnikom zamiast wziąć udział w dyskusji teologicznej i filozoficznej. Najlepszym tego wyjaśnieniem, jakie znajduję, jest to, że motywuje ich dążenie do tego, aby ich argumenty na rzecz projektu uznano za pełnoprawną część nauk przyrodniczych. Jest to również odpowiedź na to, że w szerzej pojętej kulturze bardziej ceni się argumenty naukowe niż teologiczne. Zwolennicy teorii inteligentnego projektu chcą wejść w interakcję z kulturą popularną na poziomie naukowym, ponieważ nauka cieszy się tak wielkim szacunkiem. Obawiam się jednak, że skutkiem tego jest – przyjęta na potrzeby argumentacji – swego rodzaju strategiczna akceptacja scjentyzmu22.
Kojonen przypuszcza, że gdyby nie kulturowy wpływ scjentyzmu, debata nad tożsamością projektanta wyglądałaby zupełnie inaczej. Zauważa też, że da się tutaj dostrzec całkowite postawienie na głowie wcześniejszej relacji między poglądami Davida Hume’a a poglądami Williama Paleya. Współcześnie to przeciwnicy argumentu na rzecz projektu podkreślają powiązanie projektanta z Bogiem, a jego zwolennicy kładą nacisk na odróżnianie projektanta od Boga. Gdyby nie „presja, aby teorię inteligentnego projektu uznano za część nauk przyrodniczych, [to] głównym problemem rozważanym na gruncie kulturowym byłaby wiarygodność teizmu”23.
W rozdziale 6 Kojonen zawarł bardzo interesujące omówienie zarzutu o stosowanie argumentów polegających na umieszczaniu Boga w lukach wiedzy24. Zarzut ten ma dwie odsłony. Jedna z nich ma charakter teologiczny i dotyczy tego, że w takich w argumentach przyjmuje się niewłaściwy model Boskiego działania i że rodzą one trudności apologetyczne25. Pominę jednak omówienie tej odsłony.
Bardziej interesuje mnie druga odsłona tego zarzutu, w której argumenty polegające na umieszczaniu Boga w lukach wiedzy można uznać za argumenty z niewiedzy: odwołania do Boga uważa się za właściwe głównie na tej podstawie, że nie dysponujemy żadnymi naukowymi wyjaśnieniami danych zjawisk, mimo że rozsądniej byłoby poczekać na znalezienie wyjaśnień naukowych (utożsamianych z wyjaśnieniami naturalistycznymi)26. W przekonaniu Dietricha Bonhoeffera jest to błąd, ponieważ nie należy powoływać się na Boga jako uzupełnienie luk w naszej wiedzy, lecz „powinniśmy odkrywać Boga w tym, co wiemy, nie zaś w tym, czego nie wiemy; Bóg chce, abyśmy uświadamiali sobie jego obecność nie w nierozwiązanych problemach, lecz w problemach, które znalazły rozwiązanie”27.
Kojonen wskazuje, że „nauka może badać nie tylko zdolności przyrody, lecz także jej granice. Na przykład pierwsza zasada termodynamiki mówi nam, że nie powinniśmy oczekiwać ogólnego wzrostu energii w układach zamkniętych. Zważywszy na to, można w zasadzie argumentować, że istnieją granice wyjaśnień naturalistycznych”28. Skąd jednak możemy wiedzieć, kiedy mamy do czynienia z lukami w wiedzy, które wcześniej czy później da się wypełnić wyjaśnieniami naukowymi/naturalistycznymi, a kiedy natrafiamy na „problemy graniczne”, które w ogóle nie mogą mieć takich wyjaśnień?
Według Kojonena najwiarygodniejszym kryterium jest w tym przypadku doświadczenie. Wiemy z doświadczenia, że metody nauk przyrodniczych pozwalają dobrze radzić sobie z pewnymi rodzajami problemów, a do innych problemów lepiej nadają się inne metody. Jeśli jednak mamy opierać się w tej kwestii na doświadczeniu, to różni ludzie mogą mieć odmienne opinie na temat tego, co dla nauki jest problemem granicznym, a co problemem, który da się ostatecznie rozwiązać naukowo. A jeśli tak, to rozróżnienie na argumenty polegające na umieszczaniu Boga w lukach wiedzy i problemy graniczne nie może stanowić apriorycznego argumentu przeciwko teorii inteligentnego projektu, ponieważ teoretycy projektu uważają, że doświadczenie podpowiada nam, iż najlepszym wyjaśnieniem informacji biologicznej i układów nieredukowalnie złożonych jest inteligentny projekt i najprawdopodobniej nie znajdziemy dla nich wyjaśnień naturalistycznych29.
Kojonen uważa, że dobrze jest w tej sprawie rozważyć możliwe światy. Na przykład w jednym z nich życie powstało wskutek naturalnego procesu chemicznego (większość współczesnych naukowców sądzi, że żyjemy w takim właśnie świecie), co znaczy, że kwestia pochodzenia życia nie jest problemem granicznym i w końcu uda się ją wyjaśnić na gruncie nauki. Można jednak wyobrazić sobie również świat, w którym życie nie może powstać w sposób naturalny, lecz wymaga Boskiego cudu. W takim świecie argumenty teoretyków projektu byłyby słuszne, a kwestia pochodzenia życia stanowiłaby dla nauki problem graniczny. To, w którym świecie żyjemy, musi zostać rozstrzygnięte na podstawie doświadczenia. Może być to trudne, ale gdyby na przykład nauka nie była w stanie rozwiązać problemu pochodzenia życia przez wiele lat, to można by to potraktować za dobrą podstawę do uznania, że świadczy to o niezdolności procesów naturalnych do wytworzenia życia z tego, co nie jest ożywione30.
Według autora „różnica między problemami granicznymi a argumentami polegającymi na umieszczaniu Boga w lukach wiedzy jest w zasadzie jasna, ale w praktyce granica między nimi jest rozmyta i trudna do dostrzeżenia”31. Z naszego subiektywnego punktu widzenia tę różnicę można umieścić na „kontinuum, w którym różne twierdzenia klasyfikuje się na podstawie tego, jak prawdopodobne wydaje się nam, że jakiś konkretny punkt stanowi prawdziwą granicę nauki. To, gdzie dokładnie dany argument znajdzie się na kontinuum, zależy od tego, jak w naszym przekonaniu mocne są przesłanki danego argumentu, oraz od przypisywanego przez nas stopnia analogiczności danych zagadnień do problemów, które skutecznie zostały rozwiązane dzięki wykorzystaniu metod nauki ograniczonej naturalizmem metodologicznym”32. Kojonen zwraca też uwagę, że jeśli ktoś jest przekonany, że całą rzeczywistość da się ostatecznie wyjaśnić metodami naukowymi, to wszystkie nierozwiązane zagadki będzie sytuował na kontinuum po stronie argumentów polegających na umieszczaniu Boga w lukach wiedzy, a pytania ewidentnie wymykające się badaniom naukowym, typu „dlaczego istnieje raczej coś niż nic?”, postrzegał będzie jako pozbawione sensu. Takie stanowisko jest bezzasadne i można je uznać za „ateizm w lukach wiedzy” albo „naturalizm w lukach wiedzy”33. Tak autor puentuje swoje rozważania na ten temat: „Zgodnie z tym ujęciem potępienie teorii inteligentnego projektu jako argumentu polegającego na umieszczaniu Boga w lukach wiedzy może być zasadne wyłącznie jako wniosek płynący z krytyki tej teorii, nie zaś jako punkt wyjścia”34.
W podsumowaniu rozdziału 6 Kojonen odnosi swoje rozważania do kwestii scjentyzmu. Warto przytoczyć to podsumowanie w całości:
Zwolennicy teorii inteligentnego projektu dokonują mocnego rozróżnienia między projektantem a Bogiem, ale jednocześnie uważają, że sensownie jest utożsamiać projektanta z Bogiem. Dostrzegalna jest tutaj pokusa scjentyzmu: scjentystyczne tendencje kultury, która ich otacza, skłaniają zwolenników teorii inteligentnego projektu do utrzymywania argumentów teologicznych i filozoficznych na drugim planie. Gdyby filozoficzne problemy scjentyzmu były powszechniej znane, to kształt debaty równie dobrze mógłby być inny.
W przypadku krytyki argumentów polegających na umieszczaniu Boga w lukach wiedzy scjentyzm można dostrzec w prostym założeniu, że wszystkie problemy muszą mieć rozwiązania możliwe do odkrycia za pomocą metod nauk przyrodniczych. Teologowie słusznie przestrzegają przed błędnym umieszczaniem Boga w lukach wiedzy, ale w zasadzie jest możliwe, że nauka ograniczona naturalizmem metodologicznym dotrze do końca drogi i natrafi na prawdziwe problemy graniczne, których rozwiązanie wymaga prowadzenia rozważań filozoficznych i teologicznych. To, czy biologiczne argumenty na rzecz projektu uznamy za argumenty polegające na umieszczaniu Boga w lukach wiedzy, czy za argumenty identyfikujące zasadne problemy graniczne, powinno zależeć od tego, na co według nas wskazują świadectwa35.
Źródło zdjęcia: Pixabay
Ostatnia aktualizacja strony: 18.10.2024
Przypisy
- Por. E.V.R. Kojonen, The Intelligent Design Debate and the Temptation of Scientism, „Routledge Science and Religion Series”, Routledge, London and New York 2016.
- Por. też D. Sagan, Czy scjentyzm wodzi zwolenników teorii inteligentnego projektu na pokuszenie? Część 1, „W Poszukiwaniu Projektu” 2024, 11 października [dostęp: 16 X 2024]; tenże, Czy scjentyzm wodzi zwolenników teorii inteligentnego projektu na pokuszenie? Część 2, „W Poszukiwaniu Projektu” 2024, 16 października [dostęp: 16 X 2024].
- W tej kwestii por. też tenże, Naturalizm metodologiczny – konieczny warunek naukowości?, „Roczniki Filozoficzne” 2013, t. LXI, nr 1, s. 73–91; tenże, Metodologiczno-filozoficzne aspekty teorii inteligentnego projektu, „Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy”, t. 6, Instytut Filozofii Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2015, s. 235–268.
- E.V.R. Kojonen, The Intelligent Design Debate and the Temptation of Scientism, s. 73.
- Tamże, s. 74.
- Tamże.
- Por. tamże, s. 75–76.
- Tamże, s. 76.
- Por. tamże, s. 78.
- Por. tamże, s. 78–79.
- Por. tamże, s. 79.
- Por. tamże, s. 80.
- Por. tamże.
- Tamże, s. 81.
- Tamże.
- Por. tamże, s. 81–82.
- Tamże, s. 82.
- Tamże, s. 87.
- Por. tamże, s. 88.
- Por. tamże, s. 89.
- Por. tamże, s. 92.
- Tamże.
- Tamże.
- Na temat tego zarzutu por. też D. Sagan, Metodologiczno-filozoficzne aspekty teorii inteligentnego projektu, s. 338–348.
- Por. E.V.R. Kojonen, The Intelligent Design Debate and the Temptation of Scientism, s. 98, 102–106.
- Por. tamże, s. 97.
- D. Bonhoeffer, Letter and Papers from Prison. New Greatly Enlarged Edition, Touchstone, New York 1997, s. 311.
- E.V.R. Kojonen, The Intelligent Design Debate and the Temptation of Scientism, s. 97.
- Por. tamże, s. 98–99.
- Por. tamże, s. 99–100.
- Tamże, s. 100.
- Tamże.
- Por. tamże, s. 100–101.
- Tamże, s. 101.
- Tamże, s. 106.
Literatura:
1. Bonhoeffer D., Letter and Papers from Prison. New Greatly Enlarged Edition, Touchstone, New York 1997.
2. Kojonen E.V.R., The Intelligent Design Debate and the Temptation of Scientism, „Routledge Science and Religion Series”, Routledge, London and New York 2016.
3. Sagan D., Czy scjentyzm wodzi zwolenników teorii inteligentnego projektu na pokuszenie? Część 1, „W Poszukiwaniu Projektu” 2024, 11 października [dostęp: 16 X 2024].
4. Sagan D., Czy scjentyzm wodzi zwolenników teorii inteligentnego projektu na pokuszenie? Część 2, „W Poszukiwaniu Projektu” 2024, 16 października [dostęp: 16 X 2024].
5. Sagan D., Metodologiczno-filozoficzne aspekty teorii inteligentnego projektu, „Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy”, t. 6, Instytut Filozofii Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2015.
6. Sagan D., Naturalizm metodologiczny – konieczny warunek naukowości?, „Roczniki Filozoficzne” 2013, t. LXI, nr 1, s. 73–91.