„Czym jest życie?”, zapytał w 1943 roku legendarny ojciec fizyki kwantowej Erwin Schrödinger. Uczony stwierdził, że istota życia może w najlepszym razie zostać zdefiniowana jako siła i forma sprawczości. Twierdzenie to można traktować jako ukłon w kierunku lamarckowskiego postulatu niewidzialnej „pouvoir de la vie” (siły życiowej). Ciekawe, że w 1956 roku Schrödinger posunął się do następującej opinii: „Trudno uwierzyć, że [wszystko] ukształtowała […] tylko darwinowska »kumulacja przez przypadek«”1. Swoimi poglądami zdawał się on torować drogę pomiędzy paradygmatami darwinizmu i lamarkizmu, na co zresztą zwrócił uwagę laureat Nagrody Nobla Paul Nurse – uczynił to w najnowszej książce, która nosi taki sam tytuł jak praca Schrödingera: What is Life? [Czym jest życie?]2.
Niezgodne paradygmaty
Dostrzegłszy w wykładach Schrödingera wyraźne ślady lamarkizmu, Nurse sugerował, że ten zasłużony niemiecki naukowiec zbliżył się do rozwinięcia pewnej formy witalizmu3 – koncepcji natury ożywionej; jednak koncepcja ta dawno już została usunięta z dyskursu naukowego jako pozostałość sposobu myślenia charakterystycznego dla okresu przed rozwojem współczesnej nauki. Za przykład posłużyć może Szekspir, który w pierwszych latach XVII wieku mógł przedstawić portret zewnętrznej, ożywionej natury dającej znaki, które są zapowiedzią przyszłych nieszczęść i ostrzeżeniem dla ludzkości. W wyobraźni dramaturga natura była sprawcza do tego stopnia, że mogła „inscenizować” meteorologiczne sygnały ostrzegawcze w postaci burz z piorunami oraz rozmaitych innych „okropnych dziw[ów], które straż widziała”4. Tego rodzaju sceniczne ewokacje uznawane są przez współczesną publiczność wyłącznie za zabiegi teatralne (określane fachowo terminem „animizacja”). W okresie od połowy do końca XVII stulecia, pojawiła się krytycznie nastawiona grupa filozofów przyrody wzywająca intelektualnych następców Szekspira do spojrzenia na naturę w znacznie mniej aktywnym ujęciu – jako na całkowicie bierny fenomen. To jedni z pierwszych naukowców, którzy uparcie twierdzili, że woli ani zdolności sprawczej nie można przypisywać żadnemu zjawisku naturalnemu. I właśnie ich sposób pojmowania stać się miał nieformalnym aksjomatem nauki, która rozwinęła się po okresie oświecenia. Idee Lamarcka określające naturę jako uduchowioną, samodzielną i zdolną do transformacji – zdawały się być zupełnie niezgodne z poważną nauką. Czy jednak rzeczywiście były z nią sprzeczne?
Pomimo że formalnie Darwin wycofał się poza bezpieczną i oficjalnie uznaną granicę ustanowioną przez nowy aksjomat biernej natury, nadal flirtował z pewnymi lamarckowskimi ideami. W znacznym stopniu uwidacznia się ta tendencja w podjętej przez niego próbie wskazania związków łączących małpy człekokształtne z Homo sapiens. Wydaje się, że przed rokiem 1871 Darwin przestał pokładać bezwarunkową ufność w teorię doboru naturalnego opisującą mechanizm, za pomocą którego powstać mogą nieskończone dobrodziejstwa, jak było to w okresie poprzedzającym publikację w 1859 roku dzieła O powstawaniu gatunków5. Mając na celu zaproponowanie w miarę spójnego wyjaśnienia przemiany małp człekokształtnych w rasę ludzką, odwołał się do czegoś, co we wcześniejszym okresie otwarcie piętnował jako lamarckowską herezję. W O pochodzeniu człowieka napisał:
Władze te [umysłowe] u któregoś z protoplastów rodzaju ludzkiego musiały być znacznie więcej rozwinięte aniżeli u jakiejkolwiek dziś istniejącej małpy, i to nawet wtedy, gdy jeszcze mowa najprostszych kształtów nie weszła w użycie. Możemy więc śmiało przypuszczać, że ustawiczne używanie i rozwój mowy oddziaływały na umysł w ten sposób, iż przyzwyczajały go do opracowywania długich szeregów myśli6.
Oficjalnie odrzucana lamarckowska idea używania/nieużywania organów została tutaj w dość ostentacyjny sposób wykorzystana jako wsparcie, a może wręcz – z braku lepszej alternatywy – konieczne uzupełnienie teorii doboru naturalnego.
Co nami powoduje?
Dopiero w erze neodarwinizmu intelektualni spadkobiercy Darwina podjęli się zadania zlikwidowania jakichkolwiek dwuznaczności wprowadzonych przez angielskiego przyrodnika w tej kwestii. Aczkolwiek – jak zauważyła profesor historii na Uniwersytecie Stanforda Jessica Riskin7, której jestem niezmiernie wdzięczny za możliwość zapoznania się z jej wnioskami – kwestię tę trudno do dnia dzisiejszego uznać za rozwiązaną. Riskin wskazała wiele przykładów świadczących o tym, że zagadnienie rozróżnienia wewnętrznych i zewnętrznych czynników sprawczych wciąż pozostaje aktualne. Tak więc nawet w powstałych po okresie oświecenia wyjaśnieniach fenomenu życia można zauważyć przenikanie oficjalnie niedopuszczalnych nawiązań do czynników sprawczych (jak mogliśmy zobaczyć w przywołanym powyżej cytacie Darwina). Ten rzekomo zgubny pogląd utożsamiany z nazwiskiem Lamarcka nie został całkowicie porzucony we współczesnej nauce.
Oto, co stanowi sedno tej historycznej kwestii: czy porządek i działanie, które wyraźnie możemy zaobserwować w przyrodzie, mają swoje źródło w samej naturze, czy też powstają poza nią? Odnosząca się do „wewnętrznych” czynników teoria Lamarcka implikowała istnienie immanentnej siły pchającej rośliny i zwierzęta do uformowania siebie samych oraz do stopniowego „skomplikowania” własnej struktury, tak by doprowadzić do powstania istniejącego obecnie bogactwa różnorodnych gatunków. Nawiązując do poglądów zaproponowanych przez Denisa Diderota oraz mających podobne zapatrywania filozofów połowy XVIII stulecia, Lamarck wysunął twierdzenie, że stworzenia mogą być zdolne do zmiany własnej, wewnętrznej budowy fizjologicznej oraz wolicjonalnego wytworzenia nowych organów, które z uwagi na swe zastosowanie mogą być niezbędne do życia. Najbardziej (nie)sławnym zobrazowaniem postulowanej przez Lamarcka zdolności był przytaczany powszechnie przykład żyrafy, która z czasem nabywa umiejętności wydłużania swojej szyi, dzięki czemu może dosięgać liści rosnących na wierzchołkach drzew.
Pozostając w zgodzie z twierdzeniami własnej teorii zakładającej istnienie wewnętrznej siły w naturze, Lamarck odniósł się podejrzliwie do słynnej analogii zegarka na wrzosowisku sformułowanej przez Williama Paleya, który twierdził, że podstawowa siła napędowa istot żywych nie pochodziła ze źródeł zewnętrznych, lecz była ich częścią integralną. Zegarek Paleya znajdujący się na hipotetycznym lamarckowskim wrzosowisku najpewniej nie musiałby być co pewien czas nakręcany przez Boskiego zegarmistrza. Riskin zauważa, że w tym szczególnym sensie idea Lamarcka była znacznie bardziej „niebezpieczna” niż Paleya, ponieważ ten pierwszy przyjmował, że organizmy ewoluują samoistnie i nie potrzebują zewnętrznego kierownictwa. Schrödinger zwrócił uwagę na to, że zgodnie z poglądem Lamarcka „wysiłki, mające na celu samodoskonalenie się, nie pójdą pod względem biologicznym na marne, lecz choćby nawet w niewielkim stopniu staną się integralnym składnikiem stałego dążenia organizmów do doskonałości”8. Podsumowując, można powiedzieć, że Lamarck jedynie pozornie zastąpił transcendentnego Boga wewnętrzną siłą natury.
Problemy z historią
Wnioski Jessiki Riskin idą jeszcze dalej. Mianowicie twierdzi ona, że zainteresowanie Darwina poglądami Lamarcka mogło wynikać nie tylko ze względów praktycznych – czyli z tego, że idee tego drugiego uzupełniały luki poznawcze w argumentacji Darwina (tak jak w cytowanym powyżej fragmencie O pochodzeniu człowieka) – ale również ze względów ideologicznych. Jeśli poglądy Lamarcka, pomimo ich związków z przestarzałym animizmem, sformułujemy na nowo w sposób zaproponowany przez Riskin, spostrzeżemy, że „w tamtym okresie lamarkizm reprezentował najbardziej naturalistyczne i nieteologiczne wyjaśnienie zmian gatunkowych”9. Rozwinęła ona ten pogląd w sposób następujący:
Biologowie i filozofowie biologii XX oraz XXI wieku, którzy kategorycznie odrzucili wyjaśnienia Lamarcka oraz wszelkie idee nielosowej zmienności, traktując je jako wykraczające poza granice uznanej nauki, wierzyli, że wyrażają swe oddanie ustawicznemu naturalizmowi. Historia umieściła ich jednak w przeciwnych obozach. W rzeczywistości są oni spadkobiercami tradycji, którą mieli zwalczać – tradycji argumentu z projektu10.
Zarówno Darwin, jak i bardziej współcześni ewolucjoniści nawiązali w gruncie rzeczy do tradycji, która od samego początku negowała istnienie czynników sprawczych w przyrodzie właśnie po to, by przypisać je Boskiemu projektantowi. Argument ten – z którym Darwin oficjalnie się zgodził – był ab initio i na wyraźne życzenie jego twórców argumentem do projektu i argumentem z projektu, skoro „idea pozbawionego czynnika sprawczego świata materialnego nie tylko zakładała, ale wręcz potrzebowała założenia o istnieniu nadnaturalnego Boga”11. Dokonane w XVII wieku usunięcie z przyrody czynnika sprawczego, percepcji, świadomości i woli dało transcendentnemu Bogu monopol na wszystkie te atrybuty. Paradygmat ten najzwyczajniej nie mógł funkcjonować bez „towarzyszącej mu teologii”12.
Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa13
Ponieważ około 1650 roku twórcy nowożytnej nauki oddali tajemnicze czynniki sprawcze pod wyłączne rządy chrześcijańskiego Boga, to bardziej ateistycznie usposobione przyszłe pokolenia miały poważny dylemat. Nowa mechanistyczna nauka stała niewzruszenie na stanowisku, że nie można wytworzyć urządzenia wyposażonego w soczewkę bez udziału twórcy tego urządzenia. Z tego samego powodu nie można mieć oka bez Boskiego optyka. Darwin dostawał dreszczy na myśl o pytaniu, w jaki sposób coś o tak niezwykłej złożoności jak oko mogło powstać drogą doboru naturalnego. Darwin, pozwólmy sobie użyć starego krykietowego frazesu, podszedł do uderzenia na zdecydowanie grząskim polu należącym do areny nauki. Chcę przez to powiedzieć, że stanął on przed problemem, który z logicznego punktu widzenia wydawał się nie do rozwiązania. Angielski przyrodnik poszukiwał czysto naturalistycznego mechanizmu ewolucji, który byłby pozbawiony „towarzyszącej teologii” jawiącej się jako coś koniecznego, albowiem taką spuściznę – teorii połączonej z teologią – pozostawili po sobie uczeni z okresu poprzedzającego oświecenie.
Jeśli, zgodnie z wymaganiami nauki, przyroda miała funkcjonować na zasadzie biernego mechanizmu zegarka, musiała być „nakręcana” przez czynnik zewnętrzny. Jedyna „prawdziwa przyczyna” ewolucji musiałaby w takim przypadku mieć Boski charakter. Nie dziwi więc, że Charles Lyell oraz jemu współcześni skłonni byli żądać od Darwina odpowiedzi na pytanie, jaki dokładnie czynnik sprawczy proponował zamiast czynnika Boskiego. Na czym polegała moc stwórcza w teorii Darwina oraz jaka była siła napędowa („prawdziwa przyczyna”) jego idei ewolucjonistycznych? Słynna odpowiedź Darwina brzmiała oczywiście: dobór naturalny. Ani Darwin, ani jego sukcesorzy nie uświadamiali sobie jednak, że odpowiedź, którą uznawali za pewną, okaże się niewystarczająca, kiedy Darwin zostanie zmuszony do wyznania, że dobór naturalny w rzeczywistości niczego nie dobiera, a zaledwie utrwala. Kapitulując ostatecznie pod wpływem licznych sprzeciwów kolegów zarzucających mu, że dobór naturalny w niczym nie przypomina „inteligentnego doboru” stosowanego przez profesjonalnych hodowców zwierząt, Darwin musiał poddać walkę. W liście do Lyella z 1860 roku wyznał: „jeśli będzie drugie wydanie, wówczas powtórzę: »Dobór naturalny oraz jego konsekwencja ogólna: naturalne uszlachetnienie«”14.
Przeszkodą nie do pokonania, z którą musiał zmierzyć się Darwin, dokonawszy tego ustępstwa, był fakt, że termin, na który się zgodził: naturalne uszlachetnienie, mógł z definicji mieć charakter wyłącznie bierny, a nie aktywny. W takim przypadku tworzenie nowych części ciała, nie wspominając już o nowych gatunkach, nie wchodzi w rachubę. Michael Ruse zauważył niedawno, że dobór naturalny może być lepiej zrozumiany, jeśli spojrzymy na niego bardziej jak na rejestrującą wyniki statystykę niż na „prawdziwą przyczynę” wszystkich struktur biologicznych:
Dobór naturalny jest po prostu odnotowaniem wyniku, tak jak robi to Dow Jones [Industrial] Average. Dow Jones nie sprawia, że coś się staje. Są to tylko statystyki dotyczące tego, co się stało15.
Zmuszenie Darwina do odwołania własnych słów i drastycznego skorygowania pierwotnej wersji jego teorii doprowadziło do powstania poważnego problemu, u którego podstawy leżały poglądy dotyczące innowacji ewolucyjnej w kontekście powstawania nowych części ciała czy gatunków. Poglądy te zdawały się teraz logicznie nieuzasadnione, ponieważ zwykłe uszlachetnianie16 nie mogło z definicji być źródłem tego rodzaju fizjologicznej innowacji, która prowadziłaby od mikroorganizmu do wieloryba albo choćby od mikroorganizmu do myszy. Zdefiniowany na nowo dobór naturalny nie był w stanie tworzyć żadnych nowości. Przyjmując ten wniosek, Darwin musiałby porzucić swoją teorię, która miała opisywać mechanizm o niemal nieograniczonej kreatywności. Na pewnym etapie swojego rozumowania Darwin musiał poczuć się zmuszony do pogodzenia się z tym, że dobór naturalny może mieć niewiele wspólnego z mocą sprawczą lub nie mieć jej wcale. Dla teorii ewolucji drogą doboru naturalnego była to dewastująca i całkowicie wywrotowa konkluzja, która doprowadziła Darwina do późniejszego flirtu z lamarkizmem.
Darwin kontra współczesne nauki biologiczne
Sytuacja pogorszyła się, kiedy wielu współczesnych badaczy zaczęło potwierdzać złowieszczy wniosek, że neodarwinizm nie zapewnia wiarygodnej teorii powstawania nowych planów budowy. Teoria Darwina może jedynie stanowić wyjaśnienie dla trywialnych mikromutacji17. Uznanie przez angielskiego przyrodnika i jego następców słabości teorii doboru naturalnego musiało mieć konsekwencje dla twierdzeń traktujących o poważniejszych makroewolucyjnych zmianach biologicznych. Jak wyjaśnił to niedawno profesor Nick Lane w oparciu o skrupulatne obserwacje:
Jest powszechnie przyjęte, że kiedy pojawi się proste życie, to w odpowiednich warunkach będzie ono stopniowo ewoluowało ku bardziej złożonym formom. Coś takiego jednak nie zaszło na Ziemi […]. Jeśli proste komórki ewoluowałyby powoli na przestrzeni miliardów lat w te bardziej złożone, to musiałyby też istnieć wszystkie rodzaje form pośrednich, a niektóre powinny się zachować do dziś. Nie znamy jednak żadnego takiego przypadku […]. Oznacza to, że nie ma czegoś takiego jak nieunikniona droga rozwoju od prostych do złożonych form życia. Działający nieustannie i na nieskończonych populacjach bakterii przez miliony lat, dobór naturalny może w ogóle nie doprowadzić do złożoności. Bakterie najzwyczajniej nie posiadają odpowiedniej [fizjologicznej] struktury18.
Nie dziwi więc, że opowiedzenie się przez – próbującego uczynić swoje uzasadnienie całkowicie świeckim i wolnym od teistycznych implikacji – Darwina za „zewnętrznym” argumentem, w opozycji do argumentacji Lamarcka opartej na wewnętrznej sile, skutkowało ogromnymi trudnościami. W dążeniu do uwolnienia swej teorii od zawiłych wtrętów teologicznych angielski przyrodnik nigdy nie odniósł sukcesu. Jego kluczowa metafora doboru naturalnego została zdemaskowana niedawno jako niewiele więcej niż „antropomorficzny, aczkolwiek ponadludzki czynnik [, który] »co dzień, co godzinę na całym świecie poddaje analizie«19 wszystkie dostępne wersje i dokonuje inteligentnych oraz dobroczynnych decyzji na wzór paleyowskiego projektanta”20. Rzeczywiście, według przedstawionych przez Darwina, nieco hiperbolicznych, ewokacji moc doboru naturalnego przewyższała ludzką inteligencję do tego stopnia, że angielski przyrodnik zdawał się przypisywać doborowi naturalnemu zdolność inteligentnego projektowania. Twierdził, że mogąca działać na przestrzeni ogromnych przedziałów czasu natura potrafi znacznie więcej, doprowadzając do ważkich fizjologicznych zmian (i ostatecznie do powstania nowych gatunków), niż byliby w stanie to uczynić hodowcy, bez względu na ich pomysłowość i inteligencję. Przekonaniu temu dał poetycki, wręcz mistyczny wyraz w słynnym ustępie rozprawy O powstawaniu gatunków:
Można obrazowo powiedzieć, że dobór naturalny co dzień, co godzinę na całym świecie poddaje analizie nawet najdrobniejszą zmianę, odrzuca to, co złe, zachowuje i gromadzi wszystko to, co dobre. Spokojnie i niedostrzegalnie pracuje wszędzie i zawsze, kiedy tylko nadarzy się sposobność, nad udoskonaleniem każdego żywego organizmu w odniesieniu do jego organicznych i nieorganicznych warunków życia. Tych drobnych postępowych zmian nie dostrzegamy, dopóki ręka czasu nie odciśnie swojego piętna na długim szeregu wieków; a tak są ubogie nasze wiadomości o ubiegłych epokach geologicznych, że dostrzegamy tylko to, iż obecne formy życia różnią się od dawnych21.
Biorąc pod uwagę wydźwięk powyższego fragmentu, trudno się dziwić, że biskup Samuel Wilberforce żywił przekonanie, iż Darwin skrycie przypisywał przyrodzie ten sam ontologiczny status, jaki współcześni biskupowi teologowie powszechnie przypisywali chrześcijańskiemu Bogu. Wilberforce doszedł do wniosku, że dokonane przez Darwina zawoalowane podniesienie przyrody do Boskiego statusu było aktem wiary w takim samym stopniu, jak manifestowane przekonania teistyczne w bardziej konwencjonalnej formie. Wilberforce nie był odosobniony w swych konkluzjach i z pewnością miał rację. Około czterdziestu lat temu Dov Ospovat w fundamentalnym studium wykazał, że Darwin często ulegał wpływom idei teologicznych, lecz nie zawsze uznawał je za teologiczne22. Na przykład nie wydawał się zastanawiać, dlaczego proces, który jak twierdził był ślepy, w jakiś sposób automatycznie faworyzował postęp. Przedmiotem jego niekwestionowanej wiary było także twierdzenie, że dobór naturalny stanowił efektywny (a nawet można powiedzieć: opatrznościowy) mechanizm postępującego rozwoju, podobnie jak prowadzi do doraźnego czy wręcz oportunistycznego przystosowania. Jak zauważył niedawno Michael Ruse:
Teoria Darwina, podobnie jak chrześcijaństwo, podchodzi do kwestii ostatecznej przyczyny bardzo poważnie. Organizmy nie są naprędce uformowane; można w nich spostrzec celowość – oko służy widzeniu, dłoń chwytaniu. Chrześcijanin może tu dostrzec rękę Boga, natomiast darwinista będzie mówił tylko o doborze naturalnym. Ta wspólna perspektywa nie jest przypadkowa. Nie zapominajmy o wpływie Paleya (autora wydanej w 1802 roku Natural Theology [Teologia naturalna ]), którego poglądy stanowiły punkt wyjścia do rozważań Darwina23.
Kwadratura koła?
Powszechnie wiadomo, że Darwin do ostatnich dni zachował wiele z wyznawanej niegdyś wiary chrześcijańskiej oraz że w dojrzałym już wieku skłaniał się do nazywania siebie Teistą (użycie wielkiej litery za Darwinem). W samym sercu rozważań Darwina wydaje się zatem leżeć nie w pełni uświadomiony, opatrznościowy wymiar. Z tego też powodu w późniejszych latach życia zaczął podejrzewać, że w procesach zachodzących w przyrodzie występuje coś więcej niż to, o czym mówi teoria doboru naturalnego i co Thomas Huxley określił terminem „szerszej teleologii”.
Można więc stwierdzić, że mimowolnie teoria Darwina była w większym stopniu wyjątkową postacią mistycyzmu przyrody niż zgodną ze współczesnymi wymogami, możliwą do przetestowania teorią. Dokładnie taki pogląd głosił ponad sto lat temu William Bateson, wybitny botanik, który na początku XX wieku w Cambridge przecierał szlaki nowej podówczas nauce zwanej genetyką mendlowską. Bateson wyraził swoje ogromne rozczarowanie brakiem szczegółów dotyczących pojęcia doboru naturalnego. Zaprzeczał poglądowi, że nieprecyzyjne twierdzenia Darwina dotyczące doboru naturalnego – mechanizmu działającego na podstawie niedostrzegalnych zmian – mogą dostarczyć jakichkolwiek konkretnych wskazówek co do sposobu działania tego mechanizmu. Twierdził ponadto, że nie sposób rozprawiać nad ewolucją organizmów od prostszych form życia, jeżeli do dyspozycji mamy tylko ogólnikowe pojęcia, a przez to nie możemy przedstawić precyzyjnych opisów na temat konkretnych fizjologicznych procesów mogących stanowić przyczynę takowych zmian24.
Okazuje się, że Karol Darwin wcale nie był zatwardziałym ateistą na podobieństwo swojego dziadka – Erasmusa. Słynne przykłady lęku, którego doświadczył, zmagając się ze swą wiarą, mogą sugerować, że cichy głos podpowiadał mu, że jego dzieło życia opiera się jedynie na wątpliwych założeniach. W ten sposób możemy zrozumieć niektóre z nieprzejednanych głosów krytyki wyrażonej w ostatniej dekadzie życia Darwina, które pogłębiały jego wewnętrzne rozdarcie odnośnie do wiary chrześcijańskiej. W późnym okresie życia angielski przyrodnik doznał mocnej pokusy, by choćby częściowo powrócić na łono chrześcijaństwa. Mimo że postanowił raz na zawsze rozprawić się z biblijną wersją kreacjonizmu, to dostrzegał w procesie ewolucji siłę zdolną osiągnąć ten sam efekt, o którym mówi się w ramach kreacjonizmu. Zasadnicza różnica polegała na tym, że Darwin pisał o serii stopniowych, następujących po sobie zmian, które zachodzą na przestrzeni ogromnych odstępów czasu. Stworzenie w rozumieniu Darwina było po prostu ciągłym procesem, a nie jednorazowym aktem. Wydaje się więc, że słusznie twierdzili brytyjscy i amerykańscy badacze z drugiej połowy XIX wieku, iż za darwinowskim wyjaśnieniem ewolucji stoją (zawoalowane) pojęcia teistyczne25.
Neil Thomas
Oryginał: Darwinian Natural Selection: A Covert Theology of Nature?, „Evolution News & Science Today” 2023, June 19 [dostęp 10 XI 2023].
Przekład z języka angielskiego: Anna Wójcik i Jacek Uglik
Źródło zdjęcia: Pixabay
Ostatnia aktualizacja strony: 10.11.2023
Przypisy
- E. Schrödinger, Czym jest życie? Fizyczne aspekty żywej komórki; Umysł i materia; Szkice autobiograficzne, tłum. S. Amsterdamski, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, s. 129. Cytat odnosi się do „umiejętności, od których zależy możliwość przetrwania”, tamże s. 129.
- P. Nurse, What is Life? Five Great Ideas in Biology, David Fickling Books, Oxford 2021.
- Por. tamże, s. 189.
- W. Szekspir, Juliusz Cezar. Tragedya w pięciu aktach, tłum. A. Pajgert, Nakładem Księgarni Wilhelma Zukerkandla, Lwów – Złoczów 1926, s. 46 (przyp. tłum.).
- K. Darwin, O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymywaniu się doskonalszych ras w walce o byt, tekst polski na podstawie przekładu Sz. Dicksteina i J. Nusbauma opracowały J. Popiołek i M. Yamazaki, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009 (przyp. tłum.).
- K. Darwin, O pochodzeniu człowieka: z rycinami, tłum. M. Ilecki, Biblioteka Dzieł Naukowych, Warszawa 1938, s. 105 [wyróżnienia dodano].
- Por. J. Riskin, The Restless Clock: A History of the Centuries-Long Argument over What Makes Living Things Tick, The University of Chicago Press, Chicago 2016.
- E. Schrödinger, Czym jest życie?, s. 127.
- J. Riskin, The Restless Clock, s. 363.
- Tamże.
- Tamże, s. 4.
- Tamże.
- Ten śródtytuł nawiązuje bezpośrednio do następującej pozycji książkowej: R. Dawkins, Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa, tłum. M. Pawlicka-Yamazaki, „Na Ścieżkach Nauki”, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998.
- K. Darwin, Autobiografia i wybór listów. Dzieła wybrane, t. VIII, tłum. A. Iwanowska, A. Krasicka, J. Połtowicz, S. Skowron, „Biblioteka Klasyków Biologii”, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1960, s. 195.
- M. Ruse, Understanding Natural Selection, Cambridge University Press, Cambridge 2023, s. 133.
Dow Jones Industrial Average – jeden z najważniejszych indeksów akcji spółek notowanych na New York Stock Exchange i NASDAQ. Indeks ten został stworzony przez Charlesa Dowa i statystyka Edwarda Jonesa (przyp. tłum.).
- Angielski zwrot „preservation” został przetłumaczony w polskim przekładzie listów Darwina do Lyella jako „uszlachetnianie”. W kontekście tej publikacji bardziej odpowiednie mogłoby być przetłumaczenie tego terminu jako „utrwalenie” (przyp. tłum.).
- S. Laufmann, H. Glicksman, Your Designed Body, Discovery Institute, Seattle 2022, s. 370.
- N. Lane, Lucky to Be There, w: Chance: The Science and Secrets of Luck, Randomness, and Probability, ed. M. Brooks, Profile/New Scientist, London 2015, s. 28, 32.
- K. Darwin, O powstawaniu gatunków, s. 81.
- S. Gliboff, H.G. Bronn, Ernst Haeckel and the Origins of German Darwinism: A Study in Translation and Transformation, Massachusetts Institute of Technology Press, Cambridge 2008, s. 136.
- K. Darwin, O powstawaniu gatunków, s. 81.
- Por. D. Ospovat, The Development of Darwin’s Theory: Natural History, Natural Theology and Natural Selection 1839–1859, 2nd ed., Cambridge University Press, Cambridge 1995, s. 207–212.
- M. Ruse, Evolution and Christianity, Cambridge University Press, Cambridge 2022, s. 60.
- Obiekcje Batesona uwzględnione zostały przez Neila Brooma w pracy How Blind is the Watchmaker? Nature’s Design and the Limits of Naturalistic Science, InterVarsity Press, Downers Grove & Leicester 2001, s. 39.
- Por. J.R. Moore, The Post-Darwinian Controversies: A Study of the Protestant Struggle to Come to Terms with Darwin in Great Britain and America,1870-1900, Cambridge University Press, Cambridge 1981.
Literatura:
1. Broom N., How Blind is the Watchmaker? Nature’s Design and the Limits of Naturalistic Science, InterVarsity Press, Downers Grove & Leicester 2001.
2. Darwin K., Autobiografia i wybór listów. Dzieła wybrane, t. VIII, tłum. A. Iwanowska, A. Krasicka, J. Połtowicz, S. Skowron, „Biblioteka Klasyków Biologii”, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1960.
3. Darwin K., O pochodzeniu człowieka: z rycinami, tłum. M. Ilecki, Biblioteka Dzieł Naukowych, Warszawa 1938.
4. Darwin K., O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymywaniu się doskonalszych ras w walce o byt, tekst polski na podstawie przekładu Sz. Dicksteina i J. Nusbauma opracowały J. Popiołek i M. Yamazaki, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009.
5. Dawkins R., Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa, tłum. M. Pawlicka-Yamazaki, „Na Ścieżkach Nauki”, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998.
6. Gliboff S., H.G. Bronn, Ernst Haeckel and the Origins of German Darwinism: A Study in Translation and Transformation, Massachusetts Institute of Technology Press, Cambridge 2008.
7. Lane N., Lucky to Be There, w: Chance: The Science and Secrets of Luck, Randomness, and Probability, ed. M. Brooks, Profile/New Scientist, London 2015, s. 22–33.
8. Laufmann S., Glicksman H., Your Designed Body, Discovery Institute, Seattle 2022.
9. Moore J.R., The Post-Darwinian Controversies: A Study of the Protestant Struggle to Come to Terms with Darwin in Great Britain and America,1870–1900, Cambridge University Press, Cambridge 1981.
10. Nurse P., What is Life? Five Great Ideas in Biology, David Fickling Books, Oxford 2021.
11. Ospovat D., The Development of Darwin’s Theory: Natural History, Natural Theology and Natural Selection 1839–1859, 2nd ed., Cambridge University Press, Cambridge 1995.
12. Paley W., Natural Theology or Evidences of the Existence and Attributes of the Deity, Collected from the Appearances of Nature, R. Faulder, London 1802.
13. Paley W., Teologia naturalna – fragmenty, tłum. B. Bukatko, „Studia z Historii Filozofii” 2019, nr 2, s. 49–59.
14. Riskin J., The Restless Clock: A History of the Centuries-Long Argument over What Makes Living Things Tick, The University of Chicago Press, Chicago 2016.
15. Ruse M., Evolution and Christianity, Cambridge University Press, Cambridge 2022.
16. Ruse M., Understanding Natural Selection, Cambridge University Press, Cambridge 2023.
17. Schrödinger E., Czym jest życie? Fizyczne aspekty żywej komórki; Umysł i materia; Szkice autobiograficzne, tłum. S. Amsterdamski, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998.
18. Szekspir W., Juliusz Cezar. Tragedya w pięciu aktach, tłum. A. Pajgert, Nakładem Księgarni Wilhelma Zukerkandla, Lwów – Złoczów 1926.