Gdyby przeprowadzić badania, jakie słowo pojawia się najczęściej w tekstach naukowych, to z dużym prawdopodobieństwem można by przyjąć, że tym słowem będzie „teoria”. Z równie dużym prawdopodobieństwem można założyć, że drugim najpopularniejszym słowem okaże się „hipoteza”. Jaka jest zatem różnica między „teorią” a „hipotezą”?
Jakiś czas temu na stronie kwantowo.pl został opublikowany artykuł Adama Adamczyka Hipoteza to nie teoria. Zapamiętaj! Autor wielokrotnie linkował powyższy tekst na stronie Fundacji En Arche w celach, jak można zgadywać, edukacyjnych. I czegóż to dowiadujemy się z tego tekstu? Autor wyraźnie ubolewa, że niektóre teorie w nauce (sam podaje przykłady teorii wielkiego wybuchu i ewolucji) są nazywane „zaledwie” teoriami. W tekście brany jest pod uwagę podział nauki na nauki formalne i empiryczne. Ta pierwsza grupa nie wzbudza większych wątpliwości – są to twierdzenia stawiane na gruncie logiki i matematyki, druga grupa dotyczy nauk empirycznych i tutaj pojawia się sedno problemu.
Co ciekawe, o podziale twierdzeń w nauce na formalne i empiryczne pisali już zwolennicy logicznego pozytywizmu, którzy twierdzili, że twierdzenia logiki i matematyki mają charakter analityczny, czyli prawdziwość lub fałszywość danego zdania była orzekana na podstawie analizy znaczeń słów. Istnieją jednak jeszcze twierdzenia o charakterze syntetycznym, gdzie sama analiza słów nie wystarczy i potrzebne jest przeprowadzenie badań, doświadczeń czy eksperymentów. Neopozytywiści (inna nazwa logicznego pozytywizmu) zastanawiali się nad podziałem zdań syntetycznych, w zakres których wchodziły zdania charakterystyczne dla nauki i metafizyki. I jak tu oddzielić naukę od metafizyki – czyli od tego, co nauką nie jest? Czy w nauce występują twierdzenia pewne i czy można w ogóle mówić o tym, że w nauce występują teorie, które można uznać za bezsprzecznie prawdziwe? Odpowiedź brzmi… NIE. I zdaje sobie z tego sprawę Adamczyk, kiedy pisze, że „w naukach empirycznych z zasady nie jesteśmy w stanie odsłonić niczego, co zasługuje na miano prawdy klasycznej »prawdy ostatecznej«”. Niemniej jego zdaniem w nauce występują sądy trudne do podważenia, jak np. „Jowisz to planeta gazowa”. Wspomniani wyżej neopozytywiści również poszukiwali w nauce twierdzeń pewnych, ale bezskutecznie.
Jeśli chodzi o rozróżnienie między teorią a hipotezą, Adamczyk proponuje następujący podział: teoria to potwierdzone przypuszczenie – na przykład teoria, zgodnie z którą „Wszystkie lądy Ziemi tworzyły 300 milionów lat temu superkontynent”, a hipoteza to niepotwierdzone przypuszczenie. Co ciekawe, jedno i drugie jest nadal przypuszczeniem o różnym stopniu potwierdzenia, bo nawet hipotezy mogą posiadać – i często posiadają – różne świadectwa przemawiające na ich rzecz.
Kolejna kwestia dotyczy tego, czy każdą ideę można nazwać hipotezą? Adamczyk twierdzi, że aby mówić o hipotezie naukowej „[…] od początku powinna współgrać z zastanym korpusem nauki, a poza tym przewidywać sposób na swoje przetestowanie”. O ile można zgodzić się z drugim warunkiem, to z pierwszym już niekoniecznie. Postulat, że każda hipoteza powinna być zgodna z „zastanym korpusem nauki”, mógłby się stać hamulcem dla nauki, ponieważ uniemożliwiałby rewolucje, które zachodziły w historii myśli ludzkiej – np. przejście od fizyki Newtona (ujęcia klasycznego) do fizyki Einsteina (ujęcia relatywistycznego), gdzie przyjmuje się zupełnie inne znaczenia pojęć (na przykład masa dla tego pierwszego była miarą ilości materii, czyli dane ciało miało ciągle taką samą masę, dla drugiego masa była funkcją prędkości, czyli masa zależała od prędkości danego ciała i dlatego w tym ujęciu nie jest możliwe przekroczenie prędkości światła, bo wtedy ciało miałoby nieskończoną masę). Należy również podkreślić, że wymóg testowalności nie zawsze jest w nauce korzystny, bo można łatwo wylać dziecko z kąpielą. Twierdzenia, które nie są testowalne, mogą bowiem stać się źródłem dla nowych pomysłów, które mogą prowadzić do nowych, testowalnych teorii (Paul K. Feyerabend, znany filozof nauki, pisał, że w nauce nie ma takich idei, które w pewnych sytuacjach nie mogłyby się stać użyteczne dla jej rozwoju). Dla przykładu Karl R. Popper twierdził, że niektóre przekonania metafizyczne mają znaczenie, ponieważ stanowią heurystyczne źródło nowych pomysłów, chociaż jego zdaniem metafizyka nadal znajduje się poza nauką. Ostatecznie jednak Adamczyk dochodzi do słusznej konkluzji, że w nauce nie ma dogmatów. I jeżeli ktoś twierdzi, że jakaś teoria jest niezaprzeczalnie prawdziwa, to znaczy, że jest ignorantem, albo nie zna historii nauki, nie wspominając już o filozofii nauki.
Należy teraz zadać sobie pytanie, czy teoria inteligentnego projektu jest zasadnie nazywana „teorią”, a może jest to tylko „hipoteza”? I czy ma to właściwie jakieś znaczenie, jeżeli mówimy, że dany twór myślowy jest teorią lub hipotezą? Na naszej stronie internetowej wp-projektu opublikowaliśmy tekst prof. Kazimierza Jodkowskiego, w którym również prowadzone są rozważania na temat „teoria a hipoteza”. Tekst został zatytułowany Czy teoria inteligentnego projektu to tylko hipoteza? Autor zwraca uwagę na problem uteoretyzowania obserwacji. Teza o uteoretyzowaniu obserwacji jest znana w filozofii nauki. Zgodnie z nią w nauce nie sposób prowadzić obserwacji, które w mniejszym lub większym stopniu nie byłyby obarczone teorią. Innymi słowy, każda obserwacja zależna jest od teorii, której prawdziwość można zakwestionować i dlatego też wszystkie twierdzenia nauki są w gruncie rzeczy hipotetyczne – jedne mogą być bardziej prawdopodobne od drugich, ale ostatecznie nie sposób orzec, że w nauce występują jakieś dogmaty. Jodkowski zwrócił też uwagę na ogólne zastosowanie teorii inteligentnego projektu, która odniosła niezaprzeczalny sukces w różnych dziedzinach nauki. Największe kontrowersje teoria ta wzbudza w biologii, ale mają one często charakter światopoglądowy, a nie merytoryczny. Czy zatem ma to większe znaczenie, że mówimy, iż dany twór myślowy jest „teorią” lub „hipotezą”? W gruncie rzeczy nie ma (a przynajmniej tak się twierdzi w filozofii nauki) – no, może poza względami psychologicznymi. Jodkowski napisał w swoim artykule, że jeżeli nawet twierdzenia teoretyków projektu są hipotezami, to nic nie szkodzi, bo tak jest ze wszystkimi twierdzeniami w nauce. I choć pogląd ten może okazać się zaskoczeniem dla niejednego przyrodnika, to trudno się z nim nie zgodzić.
Grzegorz Malec
Źródło zdjęcia: Pixabay
Ostatnia aktualizacja strony: 26.06.2020
Hipoteza, to założenie (mniej lub bardziej prawdopodobne). Bez założeń nie można przeprowadzić procesu dowodowego, niemniej założenie (hipoteza), to nie dowód! Neodarwinizm nie ma statusu teorii naukowej. Jest zbiorem hipotez, interpretacji (w tym obserwacji empirycznych). Niemniej przy całym tym bajkopisarstwie jest dobrym programem badawczym. Niczyja to wina, że wyrok empirii nieuchronnie pogrążył pomysły neodarwinistów – tych, krorzy założenia traktują, jako fakty, a sfalsyfikowane idee, jako dobre wyjaśnienia, bo ich zdaniem „nie mają alternatywy, konkurencji” 🙂
https://slawekp7.wordpress.com/2021/09/08/w-biologii-slowo-ewolucja-ma-rozne-znaczenia-o-nielosowej-ewolucji-zmiennosci-w-ramach-normy-reakcji-na-srodowisko-adaptacyjne-mutacje-synonimiczne-funkcjonalne-pseudogeny-konwergencja/
…. „pokaż lepsza teorie” tego rodzaju bezczelnymi odpowiedziami różne rondle, czy gizary zasmiecaja fora dyskusyjne. Golik nie widzi lepszej perspektywy niż neodarwinizm na horyzoncie i wychodzi z tą bezczelność na uniwersytecka mownice. Zamiast tracić czas rzucając grochem o beton, należy zastosować zasadę logicznego myslenia:
Categorical fallacy
Ten błąd popełnia się wtedy, gdy ktoś na poparcie swej koncepcji (lub zespołu koncepcji) przywołuje inną koncepcję (lub zespół koncepcji), które do niej wcale nie pasują.
Canceling hypotheses
Ten błąd logiczny powstaje zawsze wtedy, gdy ktoś dla uzasadnienia jakiejś hipotezy tworzy tylko inną hipotezę, zamiast podać jakieś przesłanki dla pierwszej hipotezy.
Mam na myśli, to że nikt nie musi tworzyć bezsensownych hipotez, albo hipotez widmo, tylko dlatego, że poprzednia okazała się bezużyteczne. Lepsze wyjaśnienie, nie znaczy takie według czyjegoś zalozenia: widzi mi się 🙂
Na dzień dzisiejszy każdy układ nieredukowalnego złożony wymaga do powstania ID i tyle, i mało kogokolwiek powinno obchodzić, że jakiemuś zakutemu garkowi czy rondlowi się to nie podoba. Z moich grup, gdybym je dawno miał, zostaliby usunięcia (oglednie mówiąc).
Toeria naukowa jest najbliżej faktu, jak tylko może być. To, że ktoś ogłosił, że nauka nie rzuca faktami, nie znaczy, że ewolucja jest jakaś nieprawdziwa. Ewolucja nie tylko się wydarzyła ale obserwujemy ją podczas działania cały czas.
Sami jesteśmy efektem ewolucji, a Adam i Ewa to ściema. Właśnie dlatego musicie czytać biblię metaforycznie, bo dowody na ewolucję są niepodważalne. Poznanie genów tylko to przypieczętowało.
Możecie sobie gadać ale ewolucja jest prawdziwa.
Czerpcie informacje naukowe ze źródeł naukowych, a nie religijnych, bo te zwyczajnie kłamią używając skomplikowanego słownictwa, żeby zmieszać rozmówcę.
Ewolucja jest podstawą współczesnej medycyny i tylko osoby zbyt religijne się o to jeszcze wykłócają, bo to godzi w ich wierzenie, że biblia to nieomylne słowo boże.
Napisali ją omylni ludzie, co widzimy w treści, która odpowiada ludzkiej wiedzy w tamtym okresie.
Stwórca wszystkiego powinien napisać znacznie lepszą książkę 🙂
… powinien był… bo to było dawno.
Powinien to teraz, albo w przyszłości.