Kilka osób ostatnio pytało mnie, czy odpowiedziałem kiedykolwiek na zarzuty filozofa religii z Uniwersytetu Purdue, Paula Drapera, które przedstawił w recenzji Czarnej skrzynki Darwina. Nie odpowiedziałem, ale zrobię to teraz, a przy okazji rozprawię się także z kilkoma quasi-filozoficznymi uwagami kierowanymi od lat pod adresem teorii inteligentnego projektu.
W 2002 roku Draper – kiedy pracował jeszcze na Międzynarodowym Uniwersytecie Florydy – opublikował na łamach czasopisma „Faith and Philosophy: Journal of the Society of Christian Philosophers” artykuł pod tytułem Irreducible Complexity and Darwinian Gradualism: A Reply to Michael J. Behe1 [Nieredukowalna złożoność i gradualizm darwinowski. Odpowiedź Michaelowi Behemu]. Napisał w nim: „Celem mojego artykułu jest pokazanie, że wyzwanie [Behego] jest zarówno bardziej oryginalne, jak i ma – przy kilku modyfikacjach – większą moc, niż wydaje się wielu krytykom Behego, ale jest niekompletne, przez co nie przyczynia się do obalenia darwinizmu”2.
Cieszę się, że Draper uznał mój argument za mocny, i jestem mu wdzięczny za to, że bronił go przed pewnymi innymi zarzutami. Główny argument krytyczny autora Irreducible Complexity and Darwinian Gradualism przypomina jednak zarzut biologa ewolucyjnego H. Allena Orra3 (Draper nawet go cytuje), na który już kiedyś odpowiadałem4. Natomiast w zarzucie wskazującym na niekompletność mojej argumentacji Draper nie dostrzega różnicy między argumentami filozoficznymi a naukowymi.
Mówiłem o pułapce na myszy, a w odpowiedzi usłyszałem… „najpierw A, później B”
Zacznijmy od argumentacji Allena Orra zawartej w opublikowanej w 1996 roku recenzji Czarnej skrzynki Darwina. Dobrze opisał on wskazany przeze mnie problem nieredukowalnej złożoności:
Innymi słowy, nie można udoskonalić pułapki na myszy, dodając jedną część, a następnie drugą. Pułapka zbudowana z połowy swych części nie będzie działać w połowie tak dobrze, jak normalna pułapka: ona w ogóle nie działa. Problem dla darwinizmu jest więc oczywisty: darwinizm wymaga, by każdy krok w ewolucji jakiegoś systemu był funkcjonalny i przystosowawczy5.
I zgodził się, że takich systemów nie można otrzymać poprzez zapożyczanie części z innych systemów:
[…] możemy uważać, że niektóre części układu nieredukowalnie złożonego wyewoluowały krok po kroku dla jakichś innych celów i zostały przejęte do pełnienia całkowicie nowych funkcji. Ale to też jest mało prawdopodobne. Równie dobrze można oczekiwać, że połowa skrzyni biegów samochodu przyda się nagle do budowy schowka na poduszkę powietrzną. Coś takiego może się zdarzyć bardzo rzadko, ale na pewno nie stanowi to ogólnego rozwiązania dla problemu nieredukowalnej złożoności6.
Następnie Orr zaproponował rozwiązanie:
Kolosalną pomyłką Behe’ego jest to, że odrzucając te możliwości, wysuwa on wniosek, iż nie ma żadnego innego rozwiązania darwinowskiego. Istnieje jednak jedno rozwiązanie. Oto ono: system nieredukowalnie złożony można zbudować stopniowo, dodając części, które – początkowo dając tylko nieznaczną przewagę – stają się istotne wskutek późniejszych zmian. Ta logika jest bardzo prosta. Pewna część (A) początkowo wykonuje jakąś pracę (i być może robi to niezbyt dobrze). Później zostaje dodana inna część (B), która ma być pomocna dla części (A). Ta nowa część nie jest istotna, stanowi tylko ulepszenie. Lecz jeszcze później część (A) (lub coś innego) może zmienić się w taki sposób, że część (B) stanie się teraz niezbędna. Proces ten trwa dalej wraz z dokładaniem kolejnych części do układu. W końcu wymaganych może być wiele części7.
W odpowiedzi na tę recenzję zaznaczyłem, że zaproponowane przez Orra rozwiązanie jest dość ogólnikowe. Autor unika również bardzo ważnego pytania: „Pewna część wykonuje jakąś pracę? O której części pułapki na myszy mówi? Mysz bynajmniej nie musi obawiać się pułapki składającej się tylko z nieprzymocowanego drążka przytrzymującego, sprężyny lub podstawy przy braku innych części”8. Tak, nowe pomysły są często mgliste, ale aby można je było uznać za naukowe, muszą być poparte czymś więcej niż ogólnikową argumentacją. Orr przypisuje pomysł na scenariusz w stylu „najpierw A, później B” genetykowi z pierwszej połowy XX wieku – Hermannowi Mullerowi. Zgodnie z tym, co pisze w swojej pracy Orr, kiedy Muller zaproponował tę teorię w 1918 roku, nikt jeszcze nie wiedział, czym są geny! Struktura białek i cała maszyneria komórkowa nie zostały wyjaśnione przez następne cztery dekady. Od lat pięćdziesiątych XX wieku biologia poczyniła jednak ogromny postęp w rozumieniu molekularnych podstaw życia. Mamy XXI wiek, minęło ponad sto lat od sformułowania koncepcji Mullera i najwyższy czas, by przestać zasłaniać się literkami. Czym właściwie są te magiczne części „A” i „B”? I co dokładnie robią?
Orr twierdzi, że przemiana pęcherzy pławnych ryb w płuca kręgowców lądowych dobrze obrazuje jego koncepcję:
Przekształcenie pęcherzy powietrznych w płuca, które pozwoliły zwierzętom na oddychanie tlenem atmosferycznym, początkowo dawało im tylko przewagę: takie zwierzęta mogły teraz penetrować otwarte przestrzenie – jak suchy ląd – które były wcześniej dla nich niedostępne z powodu braku płuc. Lecz w miarę, jak ewolucja budowała tę adaptację (przystosowując na przykład kończyny do chodzenia), powstaliśmy my, istoty w pełni lądowe, a w konsekwencji tego płuca nie stanowią już luksusu – teraz są istotne9.
Zdaje się więc, że ostatecznie Orr nie zrozumiał, czym jest nieredukowalna złożoność. W Czarnej skrzynce Darwina podkreślałem, że to molekularny poziom życia decyduje o nieredukowalności. Takie złożone układy tkanek jak pęcherz pławny czy płuca nie są „układami pojedynczymi [to jest molekularnymi]”. Kiedy ktoś swobodnie pisze o ewolucji całych narządów (tak jak Darwin o ewolucji oka10), które mają wiele molekularnych składników (i to w większości nieznanych), łatwo może zacząć ocierać się o fantazję. Zauważmy, że Orr nie tłumaczy szczegółów – w zasadzie w ogóle ich nie podaje – sposobu, w jaki pęcherz pławny przekształcił się w płuca na drodze procesów darwinowskich. Podobnie jak większość biologów ewolucyjnych, zakłada po prostu, że tak mogło się stać.
Sześć lat później
Argumentacji profesora Drapera z 2002 roku, która także jest wyobrażonym scenariuszem „literowej ewolucji”, umyka dokładnie to samo co argumentacji Orra:
Nieredukowalnie złożony system dwuczęściowy AB, który pełni funkcję F, mógł ewoluować drogą bezpośrednią w następujący sposób. Początkowo funkcję F pełni niezbyt dobrze część Z (jest to możliwe, ponieważ z faktu, że funkcji F nie mogą samodzielnie pełnić części A lub B, nie wynika, że tej funkcji nie może pełnić samodzielnie część Z). Następnie A przyłącza się do Z, ponieważ poprawia to pełnienie funkcji F – choć nie było to konieczne. Część B także przyłącza się z tego samego powodu. W taki sposób otrzymujemy redukowalnie złożony układ trzech części: Z, A i B. Następnie Z odłącza się, pozostawiając jedynie A i B. Do pełnienia tej funkcji nie jest już potrzebna część Z, ale konieczne są obie części A i B. Można oponować i powiedzieć, że w tym scenariuszu system AB nie jest naprawdę wytwarzany bezpośrednio, ponieważ – mimo iż droga od Z do AB nie wiąże się ze zmianą funkcji – musi obejmować zmianę mechanizmu, gdyż interakcja między dwiema odrębnymi częściami jest niezbędna dla mechanizmu AB, a tym samym część Z nie może działać na zasadzie tego samego mechanizmu co AB. Jeśli to, co napisałem, jest słuszne, to żaden złożony system oddziałujących ze sobą części, nieredukowalnie złożony czy nie, nie może ewoluować od zera ani stopniowo, ani bezpośrednio. Zawsze od samego początku wymagana byłaby droga pośrednia. Dla tego modelu nie jest to jednak problem. Mogę bowiem stwierdzić, że sama część Z składa się z dwóch części (Z1 i Z2), które pełnią funkcję AB na zasadzie tego samego mechanizmu, a następnie dodać, że jako pierwsza odłącza się część Z1, a później Z211.
Oprócz tego, że ta argumentacja jest całkowicie niejasna (podobnie jak argumenty Orra), to w swojej propozycji Draper pomija kluczowe kwestie. Oto przykłady: 1) fakt, że wymagane części Z („Z1 i Z2”) mogą być – jak twierdzi Draper – ze sobą połączone (tak bowiem rozumiem słowo „złożone”), nie zaś fizycznie odizolowane, zamiast ułatwiać – jak mu się wydaje – sprawę, w rzeczywistości ją utrudnia. Części muszą być ze sobą połączone we właściwy sposób, a to wiąże się z większym zbiorem wymogów nieredukowalności. Przykładowo wszystkie części pułapki na myszy są zamocowane z odpowiednią orientacją (pułapka zawiodłaby, gdyby, powiedzmy, sprężyna była ustawiona w niewłaściwym kierunku). Jednak nawet podejmowane od ćwierć wieku przez internetowych obrońców darwinizmu próby wyobrażenia sobie niekierowanego procesu utworzenia tej stosunkowo prostej maszyny spełzły na niczym12. 2) Jeśli – co Draper sam przyznaje – Z składa się z dwóch niezbędnych części, to nieredukowalna złożoność jest oczywiście punktem wyjścia, nie zostaje ona w ten sposób wyjaśniona. 3) Nawet jeśli część Z działałaby już (w jakiś sposób) i dodanie części A, następnie części B usprawniłoby jej funkcjonowanie – jak postuluje Draper – to dlaczego mamy sądzić, że A i B mogą później przejąć rolę Z? Ulepszenie funkcji i jej pełnienie to dwie różne sprawy. Umieszczenie kropli oleju na sprężynie i kawałka sera na podstawie może poprawić działanie pułapki na myszy, ale na pewno ani jedno z tych ulepszeń, ani oba naraz nie sprawią, że inne części pułapki staną się zbędne. Przejęcie przez części A i B funkcji pełnionej przez część Z może wydawać się zmianą niepotrzebną, to jest czymś, co ani nie prowadzi do nowej jakości, ani nie łagodzi problemu związanego z nieredukowalnie złożonym punktem wyjścia.
Kolejna domniemana droga do nieredukowalnej złożoności, którą rozważa Draper, to także wyobrażony scenariusz „literowej ewolucji”:
Droga, o której myślę, ma miejsce, gdy nieredukowalnie złożony i nieredukowalnie specyficzny system S pełniący funkcję F ewoluuje z prekursora S*, który składa się z wielu części S, ale pełni inną funkcję F*. Zauważmy, że różne części wspólne dla S i S*, które są wymagane przez S do pełnienia funkcji F, nie są potrzebne S*, by pełnić funkcję F*, nawet jeśli wspomagają funkcję F*. Części, które są nieredukowalnie specyficzne w przypadku F, mogą być redukowalnie specyficzne dla F*. W ten sposób zarówno części S*, jak też ich specyficzność mogły powstawać stopniowo drogą bezpośredniego procesu ewolucyjnego. Następnie do S* dodane zostały jedna lub więcej części, skutkując zmianą funkcji z F* na F. Części i ich specyficzność, które nie były istotne dla F*, teraz są niezbędne do pełnienia funkcji F13.
Uważam, że ten scenariusz jest kompletnie niejasny. Czy nie byłoby lepiej, gdyby profesor Draper podał konkretny przykład tego, co ma na myśli? Skoro tego nie zrobił, to mogę tylko wnioskować, że nie mógł. Ten argument przypomina raczej grę słowną, która jest wariacją na temat mającej już sto lat idei Hermanna Mullera pochodzącej z czasów, gdy nikt nie wiedział zbyt wiele o molekularnej podstawie życia. Jedyny rzeczywisty przykład, na jaki powołuje się Draper, to zwykła pułapka na myszy, która została uproszczona i celowo przekształcona. W przypisie Draper wyjaśnia:
Łatwo wykazać słuszność tych twierdzeń. Wystarczy wyjąć z pułapki zapadkę i zgiąć drążek przytrzymujący, tak aby jego środek umieścić (mniej więcej) tuż pod czubkiem lekko zakrzywionego końca sprężyny, która znajduje się pod ramką, kiedy pułapka jest nastawiona. Umożliwi to naprężenie ramki bez pomocy zapadki, a im bliżej czubka sprężyny umieścimy drążek przytrzymujący, tym bardziej niestabilnie naprężona będzie ramka. Dodatkowo można jeszcze bardziej uwrażliwić pułapkę na nacisk na podstawę, pozwalając, aby końcówka drążka przytrzymującego wystawała poniżej podstawy, gdy młoteczek jest naprężony (tak aby podstawa nie leżała płasko na podłodze, gdy pułapka jest nastawiona)14.
Po tak starannym przekształceniu sprawnej standardowej pułapki na myszy inteligentny byt sprawczy Paul Draper natrafia wprost na problem, o którym pisałem już w Czarnej skrzynce Darwina:
Aby w pełni pojąć twierdzenie, że dany system jest nieredukowalnie złożony, a więc nie ma żadnych funkcjonalnych prekursorów, musimy odróżnić prekursor fizyczny od prekursora pojęciowego. Opisana powyżej pułapka nie jest jedynym układem, który potrafi unieruchomić mysz. Przy innych okazjach moja rodzina używała lepu. Przynajmniej teoretycznie da się zastosować pudełko oparte na kiju, który można potrącić. Można też po prostu zastrzelić mysz z wiatrówki. Nie są to jednak fizyczne prekursory standardowej pułapki na myszy, ponieważ nie da się ich przekształcić, krok po darwinowskim kroku, w pułapkę z podstawą, ramką, sprężyną, zapadką i drążkiem przytrzymującym15.
Draper – być może dlatego że jest zawodowym filozofem – nawet nie próbuje argumentować, że wymyślona przez niego pułapka na myszy jest fizycznym (a nie pojęciowym) prekursorem standardowej pułapki na myszy. Odpowiedziałem już na podobny scenariusz upraszczania pułapki na myszy, w którym główną rolę odgrywała inteligentna przyczyna. Kilka lat przed opublikowaniem omawianego artykułu Drapera zaproponował go profesor John McDonald z Uniwersytetu Delaware16. Pułapkę na myszy można skonstruować na wiele różnych sposobów. Propozycje McDonalda i Drapera nie są jednak przykładami darwinowskich, powstałych drogą pojedynczych, losowych kroków prekursorów standardowej pułapki na mszy. Są to raczej inteligentnie przearanżowane systemy przypominające przedstawioną przeze mnie pułapkę, a przypominają ją tylko dlatego, że taki cel obrali sobie ich autorzy. Jak napisałem w odpowiedzi McDonaldowi, mogą być one pojęciowymi prekursorami standardowej pułapki na myszy, ale nie są jej prekursorami fizycznymi, a to oznacza, że nie mogą mieć statusu prekursorów darwinowskich17.
O wiele łatwiej wyobrazić sobie, że w długim szeregu niewyjaśnionych etapów „część A” przekształca się w „część B”, niż że – dajmy na to – lep może przekształcić się w standardową, mechaniczną pułapkę na myszy. Myślę, że jest to istotna różnica między podejściem filozoficznym a naukowym. Jeśli kroki pośrednie nie są określone ilościowo i sprawdzone w odniesieniu do jakiegoś procesu fizycznego, to rozważaniom teoretycznym grozi utknięcie w świecie fantazji. Warto przypomnieć, że biolog ewolucyjny Allen Orr zgodził się, że zapożyczanie części używanych do czegoś innego jest mało prawdopodobne w przypadku nieredukowalnie złożonych systemów: równie dobrze można oczekiwać, że połowa skrzyni biegów samochodu przyda się nagle do budowy schowka na poduszkę powietrzną18. Na takich nadziejach, jak się zdaje, zbudowana jest cała propozycja Drapera. Jeśli jednak ani on, ani inni nie potrafią wyjaśnić choćby prostej pułapki na myszy (nawet gdy dla celów wywodu założymy, że pułapki na myszy rozmnażały się i podlegały niewielkim mutacjom), to czy powinniśmy sądzić, że teoria Darwina jest w stanie wyjaśnić skomplikowaną maszynerię komórkową?
W Czarnej skrzynce Darwina pisałem, że – praktycznie rzecz biorąc – nieredukowalnie złożone układy biochemiczne spełniły kryterium Darwina: „Jeśliby można było wykazać, że istnieje jakikolwiek narząd złożony, który nie mógłby być utworzony na drodze licznych, następujących po sobie, drobnych przekształceń – teoria moja musiałaby absolutnie upaść”19. Ćwierć wieku później nadal nie ma powodu, aby myśleć inaczej.
Stan literatury naukowej na rok 2020
Pod koniec w swojej recenzji z 2002 roku Draper napisał:
Obrońca tez Behego mógłby powiedzieć, że małe prawdopodobieństwo wszystkich ścieżek darwinowskich jest przypieczętowane milczeniem literatury naukowej na temat tego, jak wskazywane przez Behego układy wyewoluowały. […] Czy powinniśmy więc dojść do wniosku, że to milczenie stanowi istotne pośrednie świadectwo na rzecz twierdzenia Behego, że darwinizm nie jest w stanie wyjaśnić powstania tych systemów? Innymi słowy, czy jest prawdopodobne, że w literaturze naukowej nie byłoby takiego milczenia, gdyby stanowisko Behego było fałszywe? Jestem skłonny udzielić negatywnych odpowiedzi na te pytania z dwóch powodów. Po pierwsze, biochemia jako dyscyplina jest bardzo młoda20.
Od momentu publikacji Czarnej skrzynki Darwina biochemia, jako dyscyplina, liczy sobie ćwierć wieku więcej. Jak jednak wykazałem w nowszej książce – Dewolucja – stan literatury naukowej dotyczącej układów nieredukowalnie złożonych pozostaje bez zmian, a problemy darwinizmu wciąż się mnożą21. Chociaż nauka o życiu na poziomie molekularnym rozwija się bardzo szybko, ewidentnie nie obejmuje wyjaśnień dotyczących możliwych dróg powstania układów nieredukowalnie złożonych wskutek działania procesów darwinowskich. Mimo upływu lat, mimo wielkiego postępu w nauce i pomimo niechęci względem teorii inteligentnego projektu jako inspiracji dla wielu bystrych naukowców, nawet przykłady, które podałem w 1996 roku, wciąż pozostają całkowicie niewyjaśnione. Już samo to przemawia silnie za tym, że darwiniści są w błędzie.
W swojej recenzji Draper dodał:
Po drugie, wszelkie pośrednie świadectwa na to, że milczenie literatury stanowi poparcie dla stanowiska Behego, są równoważone pośrednimi świadectwami przeciwko jego stanowisku. W ocenie prawdopodobieństwa, że jakiś system ewoluował stopniowo, nie można bowiem po prostu zbadać wyłącznie jego specyfiki. Trzeba też wziąć pod uwagę to, co wiemy o ewolucji innych układów. Behe przyznaje, tak jak powinien, że wiele zmian ewolucyjnych zachodzi zarówno stopniowo, jak i wskutek działania mechanizmów darwinowskich. Te opowieści o sukcesach darwinizmu zwiększają prawdopodobieństwo, że ewolucja darwinowska wytworzyła układy biochemiczne, o których pisał Behe, nawet jeśli nie jesteśmy jeszcze w stanie dokładnie określić krok po kroku, jak to się stało22.
Czas nie działa na korzyść Drapera. W Dewolucji pisałem, że jesteśmy teraz w dużo lepszej sytuacji niż w 1996 roku, by zrozumieć, jak procesy darwinowskie działają w przyrodzie, nie zaś w ludzkiej wyobraźni. Okazuje się, że wiele zmian ewolucyjnych rzeczywiście zachodzi zarówno w sposób stopniowy, jak i wskutek działania mechanizmów darwinowskich, jak zauważył Draper. Niespodzianką – którą ujawniono dzięki nowym technikom sekwencjonowania DNA – jest jednak to, że zdecydowana większość nawet pomocnych, korzystnych mutacji, które wystąpiły w populacji za sprawą doboru naturalnego, ma charakter degradujący. Oznacza to, że uszkadzają lub niszczą one istniejące już geny. Jeśli ktoś tylko zechce, to przykłady takiej ewolucyjnej degradacji może nazywać „opowieściami o sukcesach”. Niemniej prawdopodobieństwo, że za utworzenie tak kunsztownej maszynerii biochemicznej, którą współczesna nauka odkryła w komórce, odpowiedzialne są procesy degradacyjne, jest znikomo małe.
Źródło konfliktu znajduje się gdzie indziej
Filozof chrześcijański Alvin Plantinga w wydanej w 2011 roku książce Where the Conflict Really Lies: Science, Religion, and Naturalism [Gdzie znajduje się prawdziwe źródło konfliktu. Nauka, religia i naturalizm] omawia Czarną skrzynkę Darwina: rozpatruje zarzuty Paula Drapera i otwarcie przyznaje, że według niego Draper ma rację. Jednak na poparcie swojego stanowiska profesor Plantinga cytuje ten sam niejasny fragment artykułu Drapera, w którym mowa o S, F, S* oraz F*, a który już wcześniej przywołałem. Plantinga następnie podkreśla istotną różnicę między argumentami filozoficznymi a naukowymi:
Należy zaznaczyć, że możliwości wskazane przez Drapera są jedynie abstrakcyjne. Draper nie argumentuje ani nawet nie pokusił się o wyrażenie opinii, że takie drogi, które nie są znikomo mało prawdopodobne, w rzeczywistości istnieją; po prostu zauważa, że Behe ich nie wykluczył. I oczywiście jest to jak najbardziej właściwe o tyle, o ile jedynie ocenia argument Behego. Draper próbuje wyłącznie pokazać, że wniosek Behego nie wynika dedukcyjnie z przyjętych przez niego przesłanek23.
Jednakże żadne wnioski naukowe nie wynikają dedukcyjnie z przesłanek. Argumenty z zakresu nauk przyrodniczych z konieczności opierają się na szczegółowych faktach – danych empirycznych – i dlatego nie mogą mieć charakteru w pełni dedukcyjnego. Chociaż naukowy sposób myślenia oczywiście obejmuje zasady logiki, w tym dedukcję, to wszystkie argumenty naukowe – w tym argument na rzecz nieredukowalnej złożoności molekularnej maszynerii życia – opierają się w największej mierze na danych empirycznych. Żadne wyjaśnienie naukowe nigdy nie wykluczyło z góry wszystkich możliwych rywalizujących z nim wyjaśnień na mocy samej logiki dedukcyjnej. Do oceny mojego argumentu Draper zastosował całkowicie nieodpowiedni standard, który nie jest stosowany do żadnej innej teorii naukowej.
Plantinga przechodzi do analizy mojego argumentu z książki Granica ewolucji24, zgodnie z którym dane empiryczne – zwłaszcza dotyczące rozwoju oporności na chlorochinę, czyli lek przeciwko malarii – wskazują na istnienie rzeczywistej granicy tego, co za pomocą mechanizmów darwinowskich można wytłumaczyć w świecie przyrody ożywionej. Plantinga zastanawia się, czy na tej podstawie można uznać, że wniosek o zaprojektowaniu życia jest prawdopodobny:
Jak przebiega ten argument? Jedna z możliwości jest taka: skoro główną alternatywą dla teorii inteligentnego projektu jest teoria niekierowanej ewolucji, a prawdopodobieństwo, że taka ewolucja wytworzy tę maszynerię białkową, jest bardzo niskie, to musimy stwierdzić, że teoria niekierowanej ewolucji jest fałszywa. Zgadza się? Niezupełnie. Po pierwsze, zdarzenia niezwykle mało prawdopodobne występują, i to nieustannie. Rozważmy przykład rozdania kart w brydżu. Jeśli podzielimy pięćdziesiąt dwie karty na cztery grupy po trzynaście kart każda, to istnieje około 1028 możliwych kombinacji. Dlatego prawdopodobieństwo, że karty powinny zostać rozdane tak, jak je rozdano, wynosi 10–28. Rozważmy teraz partię brydża z czterema rozdaniami: prawdopodobieństwo, że w czterech rozdaniach karty powinny zostać rozdane dokładnie tak, jak je rozdano, wynosi w przybliżeniu 10–112 możliwych kombinacji25.
Skoro przez cały czas mamy do czynienia z mało prawdopodobnymi, ale uczciwymi rozdaniami, oznacza to, że samo małe prawdopodobieństwo nie może stanowić kryterium projektu.
To z grubsza prawda. Nie znaczy to jednak, że nie jesteśmy w stanie rozpoznać projektu w przypadku zdarzeń o niskim prawdopodobieństwie. W 1998 roku William Dembski opisał ten sposób myślenia w książce Wnioskowanie o projekcie26. Wyjaśnił, że wnioskowanie o projekcie nie opiera się jedynie na małym prawdopodobieństwie zdarzenia, ale także na jego wyspecyfikowaniu, czyli musi to być zdarzenie pasujące do uprzednio określonego lub retrospektywnie zaskakującego wzorca. Istnieje bardzo wiele możliwych rozdań w brydża, ale jeśli na przykład jakaś osoba przy stole będzie wciąż otrzymywać trzynaście kart tego samego koloru, wywoła to ogromne zdziwienie wszystkich. Twierdzenie, że „wiele zdarzeń jest mało prawdopodobnych”, nie jest po prostu wystarczającym i poważnym powodem do unieważnienia problemu kunsztownej struktury maszynerii życia.
Następnie Plantinga powołuje się na zarzuty postawione wcześniej przez filozofa nauki Elliotta Sobera. Uważa on, że aby stwierdzić, że projektant stworzył maszynerię komórkową, musimy mieć pozytywny powód, by sądzić, że chciałby ją stworzyć27. Plantinga najwyraźniej się z nim zgadza – projektant, który nie chciałby, zaprojektować tej maszynerii, prawdopodobnie by tego nie zrobił:
Czy zamiast tego powinniśmy porównać P(maszyneria białkowa/niekierowana ewolucja), czyli prawdopodobieństwo istnienia tej białkowej maszynerii ze względu na działanie niekierowanej ewolucji, z P(maszyneria białkowa/inteligentny projektant), czyli prawdopodobieństwem istnienia tej białkowej maszynerii ze względu na działanie inteligentnego projektanta? Tutaj znów problem polega na tym, że nie znamy dobrze obu tych prawdopodobieństw. […] Przypuśćmy, że inteligentny projektant istnieje: jakie jest prawdopodobieństwo, że on (lub to) zaprojektuje i stworzy właśnie taką maszynerię białkową? […] Inteligentny projektant, który żywił prawdziwą odrazę do życia, białek lub maszynerii białkowej, najprawdopodobniej nie zaprojektowałby maszynerii białkowej28.
Wprawdzie inne prace Plantingi i Sobera zasługują na podziw, ale staram się jak mogę i nie znajduję w tej argumentacji żadnej mocy. W dodatku bardzo łatwo można sprowadzić ją do niedorzeczności. Oczywiście, gdyby projektant nie chciał czegoś zaprojektować, prawdopodobnie by tego nie zrobił. Możemy jednak ciągnąć to dalej. Projektant, który naprawdę chciał zaprojektować tę maszynerię, ale coś mu przeszkodziło i ostatecznie o tym zapomniał, również by jej nie zaprojektował. Tak samo byłoby w przypadku projektanta, który chciał ją zaprojektować, ale zamiast tego wyjechał na wakacje albo zachorował na grypę bądź ktoś go przed tym powstrzymał i tak dalej. Czy naprawdę musimy po kolei eliminować wszystkie tego typu możliwości, by móc dojść do wniosku o projekcie?
Nie sądzę. Odrzucenie wszystkich tych hipotetycznych możliwości jest ugruntowane w pozytywnym, afirmatywnym argumencie na rzecz projektu. Wydaje mi się, że problem z podejściem Sobera polega na tym, iż koncentruje się on na konkretnym kandydacie na projektanta – być może jest to Bóg, a może kosmici, ktokolwiek – i wyobraża sobie, że właściwe pytanie brzmi: skąd wiemy, że ten konkretny kandydat ma motywację do zaprojektowania czegoś? To jednak źle postawione pytanie. Właściwym punktem wyjścia do argumentacji na rzecz inteligentnego projektu jest sam fizyczny układ i wiąże się z tym pytanie: czy ten układ cechuje się wyraźnym celowym ułożeniem części?
Nawiasem mówiąc, główny nacisk w moich książkach kładziony jest na wykazanie kompletnej niezdolności procesów darwinowskich do osiągnięcia tego, co twierdzą darwiniści. Jednak wniosek o projekcie nie jest – jak się go karykaturalnie przedstawia – domyślnym stanowiskiem zajmowanym przy braku innych wiarygodnych wyjaśnień. Jak tłumaczyłem w wielu publikacjach29, projekt jako dzieło umysłu jest w sposób pozytywny dostrzegany w celowym ułożeniu części.
Zbadanie – powiedzmy – Mount Rushmore lub monolitu znalezionego na Księżycu w filmie 2001: Odyseja kosmiczna i skwitowanie stwierdzeniem, że nie można wnioskować o ich zaprojektowaniu, ponieważ nie wiemy, czy projektant chciał je zaprojektować, byłoby postępowaniem niedorzecznym. O projekcie wnioskujemy na podstawie obserwacji samego układu. W istocie nie można nawet postawić kolejnych interesujących pytań (takich jak: kto zaprojektował układ, kiedy, jak, dlaczego i tak dalej), zanim nie zaczniemy najpierw podejrzewać, że układ został zaprojektowany.
Oryginał: Philosophical-ish Objections to Intelligent Design: A Response to Paul Draper, „Evolution News & Science Today” 2020, February 19 [dostęp: 27 XI 2024].
Przekład z języka angielskiego: Anna Nehring-Rupińska
Przypisy
- Por. P. Draper, Irreducible Complexity and Darwinian Gradualism: A Reply to Michael J. Behe, „Faith and Philosophy: Journal of the Society of Christian Philosophers” 2002, Vol. 19, No. 1, s. 3–21.
- Tamże, s. 3.
- Por. H. Allen Orr, Ponownie darwinizm kontra inteligentny projekt, tłum. D. Sagan, w: D. Sagan, Spór o nieredukowalną złożoność układów biochemicznych, „Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy”, t. 5, Wydawnictwo MEGAS, Warszawa 2008, s. 177–187.
- Por. M.J. Behe, The Sterility of Darwinism, „Discovery Institute” 1997, February 1 [dostęp: 24 X 2024].
- H.A. Orr, Ponownie darwinizm kontra inteligentny projekt, s. 180.
- Tamże, s. 181.
- Tamże, s. 181.
- M.J. Behe, The Sterility of Darwinism.
- H.A. Orr, Ponownie darwinizm kontra inteligentny projekt, s. 182.
- Por. K. Darwin, O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymaniu się doskonalszych ras w walce o byt. Dzieła wybrane, t. II, tłum. S. Dickstein, J. Nusbaum, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1959, s. 179–183.
- P. Draper, Irreducible Complexity and Darwinian Gradualism, s. 15.
- Por. M.J. Behe, Dewolucja. Odkrycia naukowe dotyczące DNA wyzwaniem dla darwinizmu, tłum. A. Baranowski, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2022, rozdz. 9.
- P. Draper, Irreducible Complexity and Darwinian Gradualism, s. 14.
- Tamże, s. 21.
- M.J. Behe, Czarna skrzynka Darwina. Biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu, tłum. D. Sagan, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2020, s. 58.
- Por. J.H. McDonald, Redukowalnie złożona pułapka na myszy (cz. I), tłum. D. Sagan, w: D. Sagan, Spór o nieredukowalną złożoność układów biochemicznych, s. 233–236.
- Por. M.J. Behe, Obrona pułapki na myszy. Odpowiedź krytykom, tłum. D. Sagan, w: D. Sagan, Spór o nieredukowalną złożoność układów biochemicznych, s. 237–247.
- Por. H.A. Orr, Ponownie darwinizm kontra inteligentny projekt, s. 181 (przyp. tłum.).
- K. Darwin, O powstawaniu gatunków, s. 183.
- P. Draper, Irreducible Complexity and Darwinian Gradualism, s. 18.
- Por. M.J. Behe, Dewolucja, s. 283–301.
- P. Draper, Irreducible Complexity and Darwinian Gradualism, s. 18.
- A. Plantinga, Where the Conflict Really Lies: Science, Religion, and Naturalism, Oxford University Press, New York 2011, s. 231.
- Por. M.J. Behe, Granica ewolucji. W poszukiwaniu ograniczeń darwinizmu, tłum. Z. Kościuk, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2020 (przyp. tłum.).
- A. Plantinga, Where the Conflict Really Lies, s. 235.
- Por. W.A. Dembski, Wnioskowanie o projekcie. Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw, tłum. Z. Kościuk, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021 (przyp. tłum.).
- Por. E. Sober, Intelligent Design and Probability Reasoning, „International Journal for Philosophy of Religion” 2002, Vol. 52, s. 65–80.
- A. Plantinga, Where the Conflict Really Lies, s. 235–236.
- Por. np. M.J. Behe, Dewolucja, rozdz. 10.
Literatura:
1. Behe M.J., Czarna skrzynka Darwina. Biochemiczne wyzwanie dla ewolucjonizmu, tłum. D. Sagan, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2020.
2. Behe M.J., Odkrycia naukowe dotyczące DNA wyzwaniem dla darwinizmu, tłum. A. Baranowski, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2022.
3. Behe M.J., Granica ewolucji. W poszukiwaniu ograniczeń darwinizmu, tłum. Z. Kościuk, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2020.
4. Behe M.J., Obrona pułapki na myszy. Odpowiedź krytykom, tłum. D. Sagan, w: D. Sagan, Spór o nieredukowalną złożoność układów biochemicznych, 237–247.
5. Behe M.J., The Sterility of Darwinism, „Discovery Institute” 1997, February 1 [dostęp; 22 X 2024].
6. Darwin K., O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymaniu się doskonalszych ras w walce o byt. Dzieła wybrane, t. II, tłum. S. Dickstein, J. Nusbaum, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1959.
7. Dembski W.A., Wnioskowanie o projekcie. Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw, tłum. Z. Kościuk, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021.
8. Draper P., Irreducible Complexity and Darwinian Gradualism: A Reply to Michael J. Behe, „Faith and Philosophy: Journal of the Society of Christian Philosophers” 2002, Vol. 19, No. 1, s. 3–21.
9. McDonald J.H., Redukowalnie złożona pułapka na myszy (cz. I), tłum. D. Sagan, w: D. Sagan, Spór o nieredukowalną złożoność układów biochemicznych, s. 233–236.
10. Orr H. Allen, Ponownie darwinizm kontra inteligentny projekt, tłum. D. Sagan, w: D. Sagan, Spór o nieredukowalną złożoność układów biochemicznych, s. 177–187.
11. Plantinga A., Where the Conflict Really Lies: Science, Religion, and Naturalism, Oxford University Press, New York 2011.
12. Sagan D., Spór o nieredukowalną złożoność układów biochemicznych, „Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy”, t. 5, Wydawnictwo MEGAS, Warszawa 2008.
13. Sober E., Intelligent Design and Probability Reasoning, „International Journal for Philosophy of Religion”2002, Vol. 52, s. 65–80.