Choć religijne rozterki Karola Darwina zostały obszernie udokumentowane, istnieją wyraźne poszlaki świadczące o tym, że angielski przyrodnik nigdy nie zdołał ostatecznie zakończyć swojej relacji z Bogiem. Już w 1870 roku napisał do Josepha Hookera, że czuje, jakby jego teologia stanowiła „zwyczajną plątaninę”1. Trudno mu było wyobrazić sobie, że Wszechświat powstał za sprawą ślepego przypadku, a zarazem nie potrafił wskazać dowodów dobroczynnej celowości. Trzy lata później, w liście do holenderskiego korespondenta Darwin stwierdził, że zagadnienie projektu/Boga „wykracza poza zdolności pojmowania ludzkiego umysłu”, a cztery lata przed śmiercią ogłosił, iż jest to kwestia niemożliwa do rozstrzygnięcia2.
Konflikt religii i biologii
Życie duchowe Darwina i jego poczynania w zakresie biologii były od siebie tak zależne, że – w jego rozumieniu – jeśli opracowana przez niego teoria doboru naturalnego zostałaby pewnego dnia uznana za niepodważalną, całkowicie wykluczyłoby to koncepcję jakiegokolwiek opiekuńczego bóstwa troszczącego się o rozwój życia na Ziemi3. Wszystko, co istnieje, stanowiłoby wyłącznie rezultat przypadkowych mutacji i doboru naturalnego. Darwin z uporem odrzucał wszelkie próby budowania mostów między nauką a religią, a takie możliwości przedstawiali mu Charles Lyell, Charles Kingsley i inni z jego otoczenia. Przyjęcie tych możliwości mogłoby doprowadzić do postrzegania doboru naturalnego jako wybranego przez Boga sposobu działania, za pomocą którego powołał On do istnienia życie na Ziemi.
Poglądy naukowe i religijne były u Darwina nierozerwalnie połączone. Jest więc oczywiste, że resztki wiary, które zachował, powodowały u niego poważne rozterki, kiedy zaczął rozważać epistemologiczny status swoich biologicznych poglądów. Bo jeśli życie naprawdę powstało dzięki opatrznościowemu przewodnictwu, to jaka jest wartość ściśle świeckiej wersji ewolucji życia? Darwin znalazł się w trudnej sytuacji, a jego zamartwianie się, że nie ma z niej prostego wyjścia, upodabniało go niekiedy do antycznego, greckiego filozofa Pyrrona z Elidy, który wątpił, czy ludzkość posiadła wystarczające podstawy, by rościć sobie prawo do jakiejkolwiek pewnej wiedzy. Darwin niewątpliwie doświadczył takiego właśnie uczucia, kiedy zastanawiał się nad tym, czy jego własna zdolność rozumowania – wywodząca się, jak twierdził, od niższych i intelektualnie nieszczególnie rozwiniętych małpich przodków – może w ogóle stanowić godny zaufania drogowskaz do prawdy.
Biorąc pod uwagę niezdolność Darwina do rozstrzygania fundamentalnych problemów, nie ma nic zaskakującego w tym, że przez długie lata zmagał się on z wątpliwościami w kwestii efektywności swego najcenniejszego osiągnięcia: teorii doboru naturalnego, która miała opisywać mechanizm wystarczający do tworzenia całego spektrum form życia na Ziemi. Czyżby ów dobroczynny i twórczy proces tworzenia nowych form – zastanawiał się Darwin – został zapoczątkowany przez tak negatywny fenomen jak dobór naturalny? Zgodnie z prośbami wielu wspaniałomyślnych przyjaciół autor O powstawaniu gatunków zgodził się dogłębnie przeanalizować teorię doboru naturalnego i termin dobór naturalny zmodyfikować do skromniejszej, bardziej zrozumiałej i realistycznej postaci jako „naturalne uszlachetnienie”?4. Problemem było oczywiście to, że koncepcja naturalistycznej ewolucji wydawała się wówczas trudniejsza do obrony w świetle logiki, ponieważ zwykłe uszlachetnienie z definicji nie może być jednocześnie twórcze.
Wspinaczka na górę nieprawdopodobieństwa
Po ukazaniu się w listopadzie 1859 roku pierwszej edycji O powstawaniu gatunków Darwin rozpoczął intensywne poszukiwania teorii uzupełniających koncepcję doboru naturalnego, powracając nawet do uprzednio stanowczo odrzuconych idei ewolucjonistycznych5. Był on także gotów ponownie rozważyć ideę wyrażoną przez Lamarcka i Erasmusa Darwina opisującą wpływ używania/nieużywania organów jako jeden z czynników rozwoju biologicznego. To podejście jest wyraźnie obecne w rozprawie O pochodzeniu człowieka, gdzie Darwin znalazł się w wyjątkowo trudnym położeniu, próbując wyjaśnić, w jaki sposób małpa człekokształtna mogła „przekształcić się” w istotę ludzką. Wszak intuicyjnie oczywiste podobieństwo morfologiczne pomiędzy małpą człekokształtną a człowiekiem staje się, przy bliższym przyjrzeniu się, znacznie mniej uderzające niż mogło się w pierwszym momencie wydawać – różnice między tymi ssakami są szczególnie wyraźne przy porównaniu ich zdolności językowych.
W jaki sposób można by wspiąć się na darwinowską „górę nieprawdopodobieństwa” i wyjaśnić zdecydowanie uciążliwe przejście od małpy człekokształtnej do człowieka? Aby tego dokonać, należałoby zapewne w pierwszej kolejności ustalić, czy małpy właściwe mogły z biegiem czasu zwiększyć używany do komunikacji zasób słownictwa na tyle, by przekształcić względnie nieartykułowane wyrażające emocje odgłosy w konkretne symbole dźwiękowe. To jednak z kolei przywodzi na myśl pokrewny problem: jak wyjaśnić błyskawicznie zachodzące procesy mentalne, na których zasadza się artykułowana mowa? Bez równoczesnej koadaptacji mózgów małp właściwych, w jaki sposób mogła pojawić się zdolność mowy – która jest oparta na współzależnej sile sprawczej mózgu z wyspecjalizowanymi narządami artykulacji głosu – w wyniku przecież niekierowanego procesu doboru naturalnego? Innymi słowy: w jaki sposób przypadek nieodzownie związany z działaniem doboru naturalnego mógł zyskać niezwykłą zdolność synchronizacji różnych procesów? Istnieją wyraźne przesłanki świadczące o tym, że Darwin uznał ów problem ostatecznie za tak trudny do rozwiązania, iż aby zaproponować w miarę spójne wyjaśnienie, zmuszony był powrócić do teorii, którą określił niegdyś lamarckowską herezją.
W celu bezsprzecznego udowodnienia związku pomiędzy małpą człekokształtną a człowiekiem konieczne byłoby wskazanie konkretnych oraz zachodzących w tym samym czasie morfologicznych i neurologicznych ścieżek rozwoju. Należy zdecydowanie podkreślić, że wyjaśnienie, które w dziele O pochodzeniu człowieka zaproponował Darwin, było w znacznej mierze oparte na domysłach i okazało się nietrafne. Jest znamienne, że czuł on konieczność odwołania się w tej kwestii do idei Lamarcka w celu sformułowania swego dość wątpliwego domysłu. W pracy O pochodzeniu człowieka czytamy:
Władze te [umysłowe – przyp. tłum.] u któregoś z protoplastów rodzaju ludzkiego musiały być [must have] znacznie więcej rozwinięte aniżeli u jakiejkolwiek dziś istniejącej małpy, i to nawet wtedy, gdy jeszcze mowa najprostszych kształtów nie weszła [could have] w użycie. Możemy więc śmiało przypuszczać że ustawiczne używanie i rozwój mowy oddziaływały na umysł w ten sposób, iż przyzwyczajały go do opracowywania długich szeregów myśli6.
Przechodząc szybko do porządku dziennego nad podejrzanym nadużywaniem trybu warunkowego (porównaj, ile razy zastosowano warunkowe „musiał być” [must have] i „mógł być” [could have]7 w cytowanym fragmencie) oraz dość nerwowym i dodającym otuchy wyrażeniem „możemy więc śmiało przypuszczać”, najbardziej zaskakujące jest tutaj poleganie na rzekomo zdyskredytowanej lamarckowskiej idei używania/nieużywania organów, a przecież ta koncepcja nie jest zgodna z oryginalną teorią doboru naturalnego. Wydaje się, że Darwin na tym etapie niebezpiecznie zbliżył się do „odstępstwa od własnej teorii”, za które Alfred Russel Wallace został potępiony około 1865 roku. Ostatecznie możemy przypuszczać, że głos Darwina rozbrzmiewał o wiele mniej zdecydowanie w 1871 roku niż w przypadku bardziej stanowczego, lecz mniej przemyślanego podejścia do idei doboru naturalnego z lat 1838–1859. Jego utrata pewności w kwestiach, które uznawał uprzednio za oczywiste, mogła z kolei przyczynić się do tego, że dla niektórych późniejszych naukowców pozostawienie w spokoju ducha Lamarcka również nie było łatwe, i to wbrew faktowi, że dwudziestowieczny rozwój wiedzy w zakresie genetyki mendlowskiej zdawał się wykluczać lamarckowską drogę przemian ewolucyjnych8.
Powrót Lamarcka
Kuszący czar idei Lamarcka został w najbardziej uderzający sposób zilustrowany na przykładzie poglądów wiedeńskiego biologa z początków XX wieku, Paula Kammerera, i niefortunnej kwestii związanej z gatunkiem płaza bezogonowego z rodziny ropuszkowatych – pętówka babienica. Niezwykle poważany Kammerer wysunął następujące i cokolwiek by mówić zdumiewające twierdzenie, które przytaczam tutaj słowami jego współczesnego biografa:
Kammerer wykorzystał do badań ropuchy, które są jednym z zaledwie kilku gatunków płazów rozmnażających się na lądzie, i zmusił przedstawicieli tego gatunku do rozmnażania się w wodzie. W rezultacie u samców wytworzyły się godowe opuszki [przyczepne zgrubienie naskórka], które powszechnie występują u samców innych gatunków ropuch. Owe godowe opuszki umożliwiają samcowi ropuchy przytrzymanie śliskiej samicy podczas kopulacji w wodzie. Kammerer zapewniał, że odniósł sukces, nie tylko wywołując rozwój godowych opuszków, ale również że były one przekazywane następnym pokoleniom9.
Niestety, odkryto później, że opuszki godowe zostały sfabrykowane przy użyciu plam zrobionych za pomocą ciemnego atramentu i w niedługim czasie po wykryciu mistyfikacji Kammerer odebrał sobie życie.
Atrakcyjność lamarckowskiej teorii dotyczącej cech nabytych i ich domniemanej dziedziczności nie ulega wątpliwości. Propaguje ona pokrzepiający pogląd, że rodzice mogą przekazać swemu potomstwu nie tylko majątek i mienie, lecz również korzystne osiągnięcia własnych fizycznych zmagań w dążeniu do samodoskonalenia10. Bez wątpienia jest to o wiele bardziej inspirująca filozofia niż darwinizm. Niemniej tego typu sentymentalne rozważania były kwestiami pobocznymi dla Kammerera, który nie był w stanie zaakceptować twierdzenia, że dobór naturalny dysponował możliwościami przypisywanymi mu przez Darwina. Z tego też powodu, dokładnie tak samo jak Darwin w ostatnich latach życia, Kammerer był ze wszech miar zdeterminowany, by szukać lamarckowskiego wyjaśnienia, dzięki któremu mógłby wzmocnić to, co uznawał za słabości darwinowskiej teorii.
Podobnie rzecz wyglądała w przypadku nieżyjącego już erudyty Arthura Koestlera, który zaczął flirtować z ideami Lamarcka na skutek rozczarowania darwinizmem postrzeganym jako dająca się obronić droga przemian ewolucyjnych11. Koestler czuł, że mechanizmy darwinowskie mogły być w najlepszym przypadku zaledwie fragmentem większego obrazu, i utrzymywał, że „muszą istnieć inne zasady i siły działające na rozległym polu zjawisk ewolucyjnych”12. W tym kontekście cytował on wielce zasłużonego Ludwiga von Bertalanffy, uczestnika zorganizowanej przez Koestlera w Alpach w 1968 roku interdyscyplinarnej konferencji Beyond Reductionism13 [Poza redukcjonizmem], która zgromadziła światowej sławy naukowców i badaczy. Bertalanffy stwierdził:
Jeśli różne możliwości reprodukcyjne i dobór cech korzystnych są jedynymi czynnikami mającymi wpływ na ewolucję, to trudno pojąć powody, dla których ewolucja kiedykolwiek wykroczyła poza królika, śledzia czy choćby bakterie, które są niezrównane w swych zdolnościach reprodukcyjnych14.
W świetle tej wielokrotnie podkreślanej słabości eksplanacyjnej teorii Darwina, lamarkizm był ideą, którą Koestler zainteresował się jako jedną z możliwych strategii wypełnienia darwinowskiej luki.
Teologia i biologia
Darwin, który niegdyś określił swój stosunek do kwestii teologicznych jako plątaninę, nie mniej zagubiony w tej kwestii był pod koniec życia; okoliczność tę ilustrują dwa listy napisane przez niego w ostatniej dekadzie życia. W słynnym liście z 1 lutego 1871 roku do przyjaciela, botanika Josepha Hookera napisał:
Często mówi się, że występują obecnie wszystkie warunki potrzebne do pierwszego utworzenia żywego organizmu, jakie zawsze występowały. Ale gdybyśmy (i jest to wielkie gdyby!) mogli uświadomić sobie, że w jakimś ciepłym bajorku zawierającym wszystkie rodzaje soli amonowych i fosforanowych, zaopatrzonym w ciepło, światło, elektryczność etc., chemicznie ukształtował się związek białkowy gotowy do podlegania dalszym bardziej złożonym zmianom, to w chwili dzisiejszej taka materia zostałaby natychmiast pochłonięta, czego natomiast by nie było, zanim pojawiły się organizmy żywe15.
A jednak ten sam Darwin, który bez wątpienia przywiązywał tak ogromną wagę do własnej teorii naturalistycznej ewolucji – beztrosko i z entuzjazmem opowiadając o powstaniu życia przez samorództwo – był skłonny do napisania w Autobiografii z 1876 roku o trudności
[…] wyobrażenia sobie, iż niezmierzony i cudowny wszechświat wraz z człowiekiem zdolnym do spoglądania zarówno wstecz, jak i w daleką przyszłość, jest dziełem ślepego przypadku lub konieczności. Gdy zastanawiam się nad tym, czuję się zmuszony zwrócić się ku Pierwszej Przyczynie władającej rozumem w jakimś stopniu analogicznym do rozumu człowieka; a więc należy mi się miano Teisty16.
Nie sposób jednak twierdzić, że istoty czujące są wytworem Boskiego stworzenia, a jednocześnie utrzymywać, że powstały drogą losowej reakcji chemicznej – owa sprzeczność uwypukla nieprzemijającą ambiwalencję Darwina w kwestiach stworzenia i ewolucji. Ta teologiczna ambiwalencja była również obecna w jego pracy przyrodniczej, gdzie nieustannie znajdował się w fazie poszukiwań i przechodził od jednej teoretycznej możliwości do drugiej.
„Być albo nie być…”
Należy podkreślić, że niezdecydowanie Darwina oraz jego brak pewności siebie jako biologa były realne i nie wynikały z udawanej skromności, co zostało udokumentowane w nie mniej niż pięciu poprawionych edycjach O powstawaniu gatunków, opublikowanych jedna za drugą w niewielkich odstępach czasu w okresie dziesięciolecia od pierwszego wydania z roku 1859. W późniejszych – zmodyfikowanych – wersjach książki robił on wszystko, co mógł, by uwzględnić wysunięte przez innych głosy krytyki (wobec których zawsze pozostał wyjątkowo wrażliwy). Niewiele w nim było z postawy zaślepionego fanatyka, którą zwykle kojarzymy z niektórymi współczesnymi zwolennikami teorii angielskiego przyrodnika. Darwin zawsze przyznawał, że nie ustanie w wysiłkach w rozwijaniu swojej teorii aż do momentu, w którym pojawi się lepsza jej wersja. Należy sądzić, że to, co na pierwszy rzut oka zdawało się zwyczajną dżentelmeńską skromnością, było w rzeczywistości najzupełniej szczere.
Jest wobec tego prawdopodobne, że Darwin z aprobatą przyjąłby wiele ze współczesnych odkryć jako uzupełnienie i wzbogacenie własnej teorii – kilka ostatnich dziesięcioleci dostarczyło intrygujących dodatków dla darwinowsko-lamarckowskiej sagi. Idea „wykraczającej poza geny” dziedziczności jest dziś przedmiotem niesłabnącego zainteresowania w ramach epigenetyki17. I chociaż niektóre z wyników najnowszych badań okazały się trudne do interpretacji, współczesne osiągnięcia naukowe ostatecznie potwierdziły niepokoje Darwina oraz podejrzenia Kammerera i Koestlera, że wyjaśnienia darwinowskie nie mogą w żaden sposób opisać całej historii życia18.
Bieżące badania mają znaczący wpływ na interpretację O powstawaniu gatunków. Wielu współczesnych Darwinowi nie pojmowało jego dzieła jako jednoznacznego traktatu, lecz jako dokumentację pełnej niuansów dyskusji, do której niektórzy – jak Charles Kingsley, Charles Lyell, a także Julian Huxley (nawet on ostatecznie nie zaakceptował postulatu doboru naturalnego) – nie wahali się dopisać własnych „raportów mniejszości”. Uważam, że to właśnie ten „dyskusyjny” sposób może być najbardziej odpowiedni do lektury O powstawaniu gatunków także w naszych czasach – jako godna pochwały próba zgłębienia niezgłębionych tajemnic, której autor w najlepszym przypadku może zostać wysłuchany, lecz – jak to określił Samuel Coleridge – „bez domniemania nieomylności”.
Oryginał: Darwin and the Ghost of Lamarck, „Evolution News & Science Today” 2022, July 7 [dostęp: 2 X 2024].
Przekład z języka angielskiego: Anna Wójcik i Jacek Uglik
Przypisy
- Autor nawiązuje tutaj do jednego z bardziej znanych listów Darwina, w którym przyrodnik napisał: „Moja teologia stanowi zwyczajną plątaninę. Nie mogę traktować Wszechświata jako wyniku działań ślepego przypadku. A jednak w szczegółach nie mogę też dostrzec żadnych dowodów dobroczynnej celowości (design) czy w ogóle jakiejkolwiek celowości. Nie mogę wierzyć w to, iż każda odmiana, która zaistniała kiedykolwiek, została ukierunkowana dla swojego szczególnego celu (special end), tak samo jak nie mogę wierzyć, iż specjalnie ustanowione zostało to miejsce, na które padają krople deszczu”. Polski przekład tego listu podajemy za: J. Życiński, Ułaskawianie natury, Wydawnictwo Znak, Kraków 1992 (cyt za: P. Bylica, Darwin o celowości w przyrodzie, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” 2008, R. 53, nr 3–4, s. 264 [259–273]) (przyp. tłum.).
- N. Spencer, Darwin and God, SPCK Publishing, London 2009, s. 99.
- Darwin w liście z 11 października 1859 roku do Charlesa Lyella prowokująco napisał: „nie dałbym grosza za teorię doboru naturalnego, gdyby wymagała ona cudownych dodatków, na jakimkolwiek etapie jej opracowania” (K. Darwin, Autobiografia i wybór listów. Dzieła wybrane, t. VIII, tłum. A. Iwanowska, A. Krasicka, J. Połtowicz, S. Skowron, „Biblioteka Klasyków Biologii”, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1960, s. 190).
- Tamże, s. 195 (przyp. tłum.).
- Darwin w późnych latach życia zdawał się być wzruszająco skłonny do uwzględnienia argumentów wysuniętych w postaci licznych głosów krytyki skierowanej w jego stronę przez innych naukowców, w rezultacie czego O powstawaniu gatunków zostało zredagowane na nowo przynajmniej pięć razy w ciągu dekady, szóste wydanie w wielu aspektach dalece różniło się od tego opublikowanego w roku 1859.
- K. Darwin, O pochodzeniu człowieka, tłum. M. Ilecki, „Biblioteka Dzieł Naukowych”, Warszawa 1936, s. 105 [wyróżnienia dodano].
- Różnica pomiędzy oryginałem i polskim tłumaczeniem nie pozwala na dokładne przełożenie tego fragmentu. Tam gdzie w angielskiej wersji jest „could have”, w polskim przekładzie tryb warunkowy jest pominięty (przyp. tłum.).
- Żyrafa, dla przykładu, nie może wydłużyć własnej szyi (a przez to szyi swych potomnych) poprzez wielokrotne sięganie do wyższych gałęzi drzew.
- K. Taschwer, The Case of Paul Kammerer: The Most Controversial Biologist of His Time, Bunim and Bannigan, Montreal 2019, s. 9.
- Więcej na ten temat w: A. Koestler, The Case of the Midwife Toad, Hutchinson, London 1971, s. 27–30.
- Koestler z aprobatą przytaczał pogląd Conrada H. Waddingtona, naukowca z połowy XX wieku, mówiący o tym, że przypadkowe mutacje są jak rzucanie cegieł na stertę z nadzieją, że same się ułożą w gotowy do zamieszkania dom.
- A. Koestler, The Case of the Midwife Toad, s. 129.
- Beyond Reductionism: New Perspectives, in the Life Sciences – The Alpbach Symposium, 1968, eds. A. Koestler, J.R. Smythies, Hutchinson, London 1969. Zwróć uwagę na artykuł Ludwiga von Bertalanffy`ego Chance or Law, s. 56–84, a także dla lepiej wyważonej oceny intelektualnych osiągnięć i słabości Koestlera: M. Scammell, Koestler: The Indispensable Intellectual, Faber and Faber, London 2011.
- A. Koestler, The Case of the Midwife Toad, s. 129.
- Cyt. za: L.E. Orgel, Narodziny życia na Ziemi, „Świat Nauki” 1994, nr 12, s. 51 [51–58]. Patrz też K. Jodkowski, Dlaczego ewolucjonizm prowadzi do ateizmu, w: Poznanie. Człowiek. Wartości, red. J. Dębowski, M. Hetmański, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2000, s. 73 [65–76].
- K. Darwin, Autobiografia i wybór listów, s. 47 (przyp. tłum.).
- Por. J. Gribbin, M. Gribbin, On the Origin of Evolution: Tracing Darwin’s Dangerous Idea from Aristotle to DNA, Collins, London 2020, s. 230–252 (rozdział zatytułowany The New Lamarckism [Nowy lamarkizm]); P. Davies, Demon w maszynie. Jak ukryte sieci informacji wyjaśniają tajemnicę życia, tłum. T. Lanczewski, Copernicus Center Press, Kraków 2023 (rozdział zatytułowany Darwinizm 2.0); N. Carey, The Epigenetics Revolution: How Modern Biology is Rewriting our Understanding of Genetics, Disease and Inheritance, Icon, London 2011.
- Por. np. zaprezentowany przez Stephena Buranyi w angielskim magazynie „The Guardian” obszerny przegląd różnych współczesnych poglądów w kontekście odpowiedzi na pytanie, „czy potrzebujemy nowej teorii ewolucji?” (S. Buranyi, Do We Need a New Theory of Evolution?, „The Guardian” 2022, June 28 [dostęp: 31 VII 2024]. Zob. także: D. Klinghoffer, Donate Darwinism for a Tax Credit? Evolutionists Admit Their Field’s Failures, „Evolution News & Science Today” 2022, July 1 [dostęp: 31 VII 2024]).
Literatura:
1. Beyond Reductionism: New Perspectives, in the Life Sciences – The Alpbach Symposium, 1968, ed. A. Koestler, J.R. Smythies, Hutchinson, London 1969.
2. Buranyi S., Do We Need a New Theory of Evolution?, „The Guardian” 2022, June 28 [dostęp: 31 VII 2024].
3. Bylica P., Darwin o celowości w przyrodzie, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” 2008, R. 53, nr 3–4, s. 259–273.
4. Carey N., The Epigenetics Revolution: How Modern Biology is Rewriting our Understanding of Genetics, Disease and Inheritance, Icon, London 2011.
5. Darwin K., Autobiografia i wybór listów. Dzieła wybrane, t. VIII, tłum. A. Iwanowska, A. Krasicka, J. Połtowicz, S. Skowron, „Biblioteka Klasyków Biologii”, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1960.
6. Darwin K., O pochodzeniu człowieka, tłum. M. Ilecki, „Biblioteka Dzieł Naukowych”, Warszawa 1936.
7. Davies P., Demon w maszynie. Jak ukryte sieci informacji wyjaśniają tajemnicę życia, tłum. T. Lanczewski, Copernicus Center Press, Kraków 2023.
8. Gribbin J., Gribbin M., On the Origin of Evolution: Tracing Darwin’s Dangerous Idea from Aristotle to DNA, Collins, London 2020.
9. Jodkowski K., Dlaczego ewolucjonizm prowadzi do ateizmu, w: Poznanie. Człowiek. Wartości, red. J. Dębowski, M. Hetmański, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2000, s. 65–76.
10. Klinghoffer D., Donate Darwinism for a Tax Credit? Evolutionists Admit Their Field’s Failures, „Evolution News & Science Today” 2022, July 1 [dostęp: 31 VII 2024].
11. Koestler A., The Case of the Midwife Toad, Hutchinson, London 1971.
12. Orgel L.E., Narodziny życia na Ziemi, „Świat Nauki” 1994, nr 12, s. 51–58.
13. Scammell M., Koestler: The Indispensable Intellectual, Faber and Faber, London 2011.
14. Spencer N., Darwin and God, SPCK Publishing, London 2009.
15. Taschwer K., The Case of Paul Kammerer: The Most Controversial Biologist of His Time, Bunim and Bannigan, Montreal 2019.
16. Życiński J., Ułaskawianie natury, Wydawnictwo Znak, Kraków 1992.