Pewien chiński paleontolog [Jun-Yuan Chen] wygłasza wykłady na całym świecie, że ostatnio znalezione w jego kraju skamieniałości są niezgodne z darwinowską teorią ewolucji. Oto powód, który przedstawia: główne grupy zwierząt w zapisie kopalnym pojawiają się nagle, w stosunkowo krótkim czasie, zamiast – jak przewiduje teoria Darwina – ewoluować stopniowo od wspólnego przodka. Kiedy ten wniosek denerwuje amerykańskich naukowców, Chińczyk cierpko komentuje: „W Chinach możemy krytykować Darwina, ale nie rząd. W Ameryce można krytykować rząd, ale nie Darwina”.
Zakaz krytyki Darwina znalazł swój wyraz w zeszłym tygodniu [sierpień 1999] w postaci burzy medialnej, która nastąpiła po głosowaniu Rady Szkolnej stanu Kansas, by na liście tematów naukowych, które wszyscy uczniowie powinni opanować, pominąć temat makroewolucji. Rozgorączkowani uczeni i pedagodzy ostrzegali, że wówczas uczniowie z Kansas nie będą w stanie ukończyć college’u lub studiów uniwersyteckich i że zagrożona jest przyszłość samej nauki. „New York Times” wzywał do stanowczej kontrofensywy, a prawnicy przygotowywali pozwy sądowe. Oczywiście, elity akademickie martwią się o coś dużo ważniejszego dla nich samych niż perspektywy zawodowe absolwentów szkół średnich stanu Kansas.
Dwie definicje
Źródłem problemu jest to, że w naszej kulturze „nauka” ma dwie różne definicje. Z jednej strony nauka odnosi się do metody badawczej obejmującej dokładne pomiary, powtarzalne eksperymenty, a zwłaszcza otwarty umysł i sceptyczną postawę wymagającą, aby dokładnie sprawdzać wszystkie twierdzenia; z drugiej naukę utożsamiono też z filozofią znaną jako materializm lub naukowy naturalizm. Filozofia ta podkreśla, że przyroda jest wszystkim, co istnieje, a przynajmniej, że jest ona jedyną rzeczą, o której możemy mieć jakąkolwiek wiedzę. Wynika z tego, że przyroda sama musiała stworzyć to, co istnieje, i że w procesie tym Bóg nie odgrywał żadnej roli. Uczniowie powinni tę filozofię przyjąć na wiarę, zamiast zastosować wobec niej wspomniany wyżej zdrowy sceptycyzm.
Kontrowersyjność teorii ewolucji polega na tym, że jest ona główną naukową podporą naturalizmu naukowego. Uczniowie najpierw uczą się, że „ewolucja jest faktem”, a następnie stopniowo dowiadują się, co ten „fakt” znaczy. A znaczy on to, że wszystkie żywe istoty są wytworem ślepych czynników materialnych, takich jak prawa chemii, dobór naturalny i przypadkowa zmienność. W obrazie takim w ogóle nie ma miejsca dla Boga, a ludzie (podobnie jak wszystko inne) są przypadkowym wytworem Wszechświata działającego bez żadnego celu. Czy to dziwne, dlaczego wiele osób podejrzewa, że te twierdzenia wykraczają daleko poza dostępne dane empiryczne?
Wszyscy najwybitniejsi darwiniści głoszą filozofię naturalistyczną, kiedy uważają, że jest to bezpieczne. Carl Sagan miał do zaoferowania tylko pogardę dla tych, którzy nie zgadzają się z poglądem, że ludzie i wszystkie inne gatunki „pojawili się z mułu wskutek ślepych fizycznych i chemicznych procesów”1. Richard Dawkins jest zachwycony tym, że „Darwin sprawił, iż ateizm jest w pełni satysfakcjonujący intelektualnie”2, a Richard Lewontin napisał, że naukowcy muszą trzymać się materializmu filozoficznego bez względu na dane empiryczne, ponieważ „nie możemy pozwolić, aby Boska Stopa przekroczyła próg nauki”3. Stephen Jay Gould protekcjonalnie pozwala wierzącym wyrażać ich subiektywne opinie na temat moralności, pod warunkiem że nie podważają autorytetu uczonych przy ustalaniu „faktów” – a jednym z tych faktów jest to, że Bóg to tylko wygodny mit.
Istnieje wielu potencjalnych odstępców od takiej wizji nauki. Sagan ubolewał nad faktem, że „tylko dziewięć procent Amerykanów akceptuje główne ustalenie nowoczesnej biologii mówiące, że istoty ludzkie (i wszystkie inne gatunki) ewoluowały wolno w naturalnym procesie z bardziej pierwotnych istot bez potrzeby boskiej interwencji”4. Aby uspokoić pozostałych 91%, organizacje takie jak Narodowa Akademia Nauk co jakiś czas wydają oświadczenie na temat nauczania w szkołach publicznych, zawierające niejasne zapewnienia, że „religia i nauka to odrębne dziedziny” lub że ewolucjonizm naukowy jest zgodny z bliżej nieokreślonymi „przekonaniami religijnymi”.
Stwierdzenia te mówią po prostu, że wspomniane dziedziny są odrębne, ponieważ nauka odkrywa fakty, a religia pozwala sobie na fantazje. Akceptowalne przekonania religijne, o których Narodowa Akademia Nauk myśli, mają naturalistyczny charakter i nie dotyczą nadprzyrodzonego stwórcy, który mógłby ingerować w proces ewolucji lub próbować nim kierować. Bardzo wiele osób wierzących w takiego stwórcę zrozumiało to i w konsekwencji zapewnienia te po prostu obrażają ich inteligencję.
Dlatego właśnie jednym z powodów, dla których nauczający przedmiotów przyrodniczych panikują przy pierwszej oznace publicznego buntu, jest obawa przed ujawnieniem ukrytych treści religijnych w tym, czego nauczają. Jeszcze bardziej przekonującym powodem uniemożliwiania publicznej dyskusji jest to, że oficjalna teoria neodarwinowska ma poważne problemy z empirią. Przykrywa się je niejasnym twierdzeniem, jak to wszyscy uczeni zgadzają się, że „ewolucja miała miejsce ”. Ponieważ darwiniści czasami definiują ewolucję jedynie jako „zmianę” i sumę drobnych zmian utożsamiają z całą historią życia, z „ewolucją”, to kilka trywialnych przykładów, w rodzaju hodowli psów czy zmienności muszek owocowych, pozwala im uznać, że są to dowody prawdziwości całej teorii. To, co jest naprawdę ważnym twierdzeniem tej teorii – mianowicie, że mechanizm darwinowski obywa się bez potrzeby zakładania istnienia stwórcy – jest chronione przez samo znaczenie słów.
Oto tylko jeden przykład, jak rzeczywistą naukę zastępuje się manipulacją. Standardowy podręcznikowy przykład doboru naturalnego dotyczy pewnego gatunku zięb z Galapagos, którym przez wiele lat mierzono dzioby. W 1997 roku susza zabiła większość zięb, a te, które przeżyły, miały nieco większe dzioby niż wcześniej. Prawdopodobnym wyjaśnieniem było to, że ptaki o większych dziobach osiągnęły przewagę, żywiąc się resztkami twardych nasion. Kilka lat później nastąpiła powódź, po której rozmiar dziobów wrócił do normy. W rezultacie nic nowego się nie pojawiło i nie nastąpiła żadna ukierunkowana zmiana. Niemniej jest to najbardziej imponujący przykład działania doboru naturalnego, jaki darwiniści zdołali wskazać przez prawie półtora wieku poszukiwań.
Aby ta opowieść wyglądała lepiej, Narodowa Akademia Nauk pominęła niektóre fakty w broszurze z 1998 roku pt. Teaching About Evolution and the Nature of Science [Nauczanie o ewolucji i naturze nauki]. Ta wersja nie wspomina, że nastąpił powrót do zwykłej wielkości dziobów, i zachęca nauczycieli do snucia przypuszczeń, że „nowy gatunek zięb” mógłby pojawić się po 200 latach, gdyby nieprzerwanie trwała początkowa tendencja zwiększania rozmiaru dzioba. Kiedy czołowi uczeni muszą uciekać się do tego rodzaju manipulacji, które sprzedawcę akcji giełdowych zaprowadziłyby do więzienia, to wiemy już, że mają kłopoty.
Gdyby Akademia chciała nauczać tego, jak prowadzi się badania naukowe, a nie jak wpajać uczniom pewien system przekonań, to zachęcałaby uczniów, by się zastanowili, dlaczego obserwowane przykłady pokazują tylko bardzo ograniczoną nieukierunkowaną zmienność wokół pewnego punktu, skoro dobór naturalny jest stale aktywny. Ale tego rodzaju sceptycyzm może się rozpowszechnić i zagrozić całemu systemowi wiary naturalistycznej. Dlaczego tak trudno pogodzić brany całościowo zapis kopalny ze stałym procesem stopniowego przekształcania się gatunków przewidywanym przez teorię neodarwinowską? Jak wyglądałaby ta teoria, gdybyśmy na początku nie założyli, że przyroda musi tworzyć sama siebie, a więc że naturalistyczny mechanizm tworzenia po prostu musi istnieć bez względu na dane empiryczne? Do zadawania tych pytań darwiniści nie chcą uczniów zachęcać.
Protest w Kansas
Nie znaczy to, że uczniów w Kansas czy gdzie indziej nie powinno się nauczać o ewolucji. Działania Rady Szkolnej w Kansas były protestem przeciwko uznaniu określonego światopoglądu za fakt naukowy i przeciwko czynieniu z ewolucjonizmu wyjątku od zwykłej amerykańskiej tradycji, zgodnie z którą ludzie mają prawo nie zgadzać się z ekspertami. Zabierzmy propagatorom światopoglądu ewolucjonizm i zwróćmy go rzeczywistym badaczom, a ten chroniczny konflikt społeczny stanie się tylko ekscytującą przygodą intelektualną.
Phillip E. Johnson
Oryginał: The Church of Darwin, „Discovery Institute” (przedruk z: „The Wall Street Journal” 1999, August 16), [dostęp 24 VI 2022].
Przekład z języka angielskiego: Kazimierz Jodkowski
Źródło zdjęcia: Pixabay
Ostatnia aktualizacja strony: 24.06.2022
Przypisy
- P.E. Johnson, Z otwartym umysłem wobec darwinizmu. Poradnik krytycznego myślenia, Wydawnictwo Wista, Warszawa 2007, s. 45 (przyp. tłum.).
- R. Dawkins, Ślepy zegarmistrz, czyli jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowany, tłum. A. Hoffman, „Biblioteka Myśli Współczesnej”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994, s. 28 (przyp. tłum.).
- R.Ch. Lewontin, Billions and Billions of Demons (review of: Carl Sagan, The Demon-Haunted World: Science as a Candle in the Dark), „New York Review of Books” 1997, January 9 [dostęp 31 V 2022] (przyp. tłum.).
- Johnson, Z otwartym umysłem wobec darwinizmu, s. 45 (przyp. tłum.).
Literatura:
- Dawkins R., Ślepy zegarmistrz, czyli jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowany, tłum. A. Hoffman, „Biblioteka Myśli Współczesnej”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
- Johnson P.E., Z otwartym umysłem wobec darwinizmu. Poradnik krytycznego myślenia, Wydawnictwo Wista, Warszawa 2007.
- Lewontin R.Ch., Billions and Billions of Demons (review of: Carl Sagan, The Demon-Haunted World: Science as a Candle in the Dark), „New York Review of Books” 1997, January 9 [dostęp 31 V 2022].