W grudniu 1994 roku byłem w trakcie pisania dysertacji doktorskiej na Uniwersytecie Illinois w Chicago, a jednocześnie pisałem pracę, by uzyskać tytuł Master of Divinity1 w Seminarium Teologicznym w Princeton. Kiedy w okresie świąt Bożego Narodzenia odwiedziłem swoich rodziców mieszkających w pobliżu Tucson, zastanawiałem się, jak zatytułować moją dysertację. Koncentrowałem się w niej na zdarzeniach o małym prawdopodobieństwie, które wykorzystuje się w argumentach mających na celu eliminację hipotezy przypadku. Mimo że zajmowałem się dobrze znanymi zagadnieniami dotyczącymi podstaw rozumowania statystycznego, interesował mnie też ważniejszy problem. Dwa lata wcześniej, latem 1992 roku, wraz ze Stephenem Meyerem i Paulem Nelsonem spędziłem kilka tygodni w Cambridge w Anglii, gdzie rozmyślaliśmy nad tym, jak nadać nowe życie hipotezie projektu jako koncepcji naukowej. Chodziło nam o zastosowanie jej do zagadnienia pochodzenia organizmów żywych, jak również o obalenie za jej pomocą dominującego materialistycznego ujęcia ewolucji (czyli neodarwinizmu).
To oczywiste, że takie przedsięwzięcie, o ile miałoby odnieść sukces, nie mogło polegać jedynie na kosmetycznym przeformułowaniu istniejących już argumentów na rzecz projektu stosowanych do wykazania istnienia Boga. W gruncie rzeczy żaden projektant, o którym byłaby mowa we wniosku takiego statystycznego rozumowania, nie mógłby być pojmowany jako jakiś konkretny Bóg etycznego monoteizmu, lecz należałoby go rozumieć znacznie bardziej ogólnie. Jednocześnie wygląda na to, że rzeczywista logika podejścia do małych prawdopodobieństw nie tyle implikuje inteligentnego projektanta bezpośrednio, ile oczyszcza pole z alternatywnych hipotez przypadku. Ta logika zasadniczo nie zapewnia więc bezpośredniego argumentu na rzecz projektu, lecz pośredni, poszlakowy argument, w myśl którego projekt jest implikowany na podstawie wykluczenia tego, co projektem nie jest.
A więc pewnego pogodnego, grudniowego dnia w Green Valley w Arizonie, gdzie moi rodzice mieszkali na emeryturze, uznałem, że termin „wnioskowanie o projekcie” wyraża dokładnie to, co powinna realizować logika rozwiązywania problemu małych prawdopodobieństw. Chciałem uniknąć nadmiernych odniesień do argumentów na rzecz projektu stosowanych w ramach teologii naturalnej, a jednocześnie nie przedstawiałem argumentów czysto eliminacyjnych, zgodnie z którymi po prostu uznaje się, że pewne hipotezy przypadku są nieadekwatne – hipoteza projektu naprawdę była implikowana. Wiedziałem wówczas, że wymyśliłem tytuł dla mojej rozprawy naukowej i nie uległ on zmianie, kiedy dysertacja była poprawiana, a później opublikowana w 1998 roku przez Cambridge University Press: Wnioskowanie o projekcie. Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw2.
W wyszukiwarce Google można znaleźć wiele odniesień do neologizmu „wnioskowanie o projekcie” (design inference). Pojawiają się też zabawne przekształcenia tego terminu. W artykule opublikowanym na łamach „Christianity Today”, w którym opisano, jak władze Uniwersytetu Baylora zlikwidowały centrum badawcze poświęcone teorii inteligentnego projektu (Michael Polanyi Center), o którego założenie wcześniej mnie poproszono, użyto terminu „projektowa interferencja” (design interference)3. Natomiast Ian Barbour, specjalista w dziedzinie relacji: nauka – religia i zdobywca Nagrody Templetona, przejęzyczył się kiedyś i użył terminu „Boskie wnioskowanie” (divine inference)4.
Logika wnioskowania o projekcie
Logika zawsze ma charakter dyskursywny i nie jest inaczej w przypadku logiki wnioskowania o projekcie. Logika ma punkt wyjścia oraz punkt końcowy i podąża określonym kursem lub ścieżką od punktu wyjścia do punktu końcowego. Ma więc kierunek i można mówić, że coś idzie „w górę” lub „w dół” od danego punktu argumentacji. Wnioskowanie o projekcie, w moim sformułowaniu, poszukuje pewnej oznaki projektu, którą nazwałem wyspecyfikowaną złożonością lub wyspecyfikowanym małym prawdopodobieństwem, i na tej podstawie prowadzi do wniosku, że twórcą tej oznaki jest inteligentny projektant. Jeśli wyobrazimy sobie, że sama złożoność to po prostu długi, losowy ciąg liczb, to wyspecyfikowana złożoność również jest długim ciągiem liczb, ale w tym przypadku odznacza się on także wyraźnym wzorcem (na przykład zapisanym za pomocą Unikodu, sensownym tekstem w języku polskim).
Koncepcję wyspecyfikowanej złożoności szczegółowo i wyczerpująco opisałem w moich pracach, które są łatwo dostępne w formie drukowanej lub cyfrowej. Nie będę się więc tutaj powtarzał. W niniejszym tekście ważny jest jednak związany z tą koncepcją tok logicznego rozumowania, który przebiega OD wyrażonej za pomocą teorii informacji oznaki inteligencji (wyspecyfikowanej złożoności) DO inteligentnej przyczyny, która tę oznakę wytworzyła (projektanta). Wyspecyfikowana złożoność to ujęta w ramach teorii informacji cecha pewnych układów. Charakteryzuje ją połączenie czynników matematycznych i empirycznych. Wyspecyfikowana złożoność jest oznaką. Oznaką czego? Inteligentnej przyczyny.
Wnioskowanie o projekcie, którego podstawą jest taka logika, wydawało mi się konieczne do przywrócenia hipotezy projektu w nauce, ponieważ bez niego projekt byłby naukowo niewykrywalny. Jak można coś wykryć, jeśli nie wiadomo, czego się szuka? W gruncie rzeczy zagadnienie to analizowałem znacznie wcześniej. Jeden z moich pierwszych tekstów na temat hipotezy projektu przygotowałem na konferencję, która odbyła się w 1991 roku w Wheaton College pod auspicjami Association of Christians in the Mathematical Sciences (jednym z najwybitniejszych członków tego towarzystwa był Donald Knuth). Na konferencji wygłosiłem referat zatytułowany Detecting Design through Small Probabilities [Wykrywanie projektu na podstawie małych prawdopodobieństw]. Książkę Wnioskowanie o projekcie można uznać za rozwinięcie idei przedstawionych w tym referacie.
Co teoria inteligentnego projektu wnosi do biologii i kosmologii?
Dysponując już metodą wykrywania projektu, można zapytać, co wnosi ona do biologii i kosmologii? Wnioskowanie o projekcie w kontekście archeologicznym, w którym każdy projektant jest człowiekiem, nie rodzi żadnych problemów. Jeśli jednak będziemy wnioskować o projekcie w biologii lub kosmologii, to kto lub co może być projektantem? Niewątpliwie musiałaby to być inteligencja, która nie powstała w wyniku ewolucji. Rodzą się więc pytania: jakie korzyści eksplanacyjne może przynieść wnioskowanie o takim projektancie? Koniec końców, co możemy zyskać dzięki przypisaniu pewnego aspektu przyrody działaniu jakiegoś projektanta? Czyż nie o to właśnie chodzi w teorii inteligentnego projektu, czyli o odkrywanie aspektów przyrody, które opierają się wyjaśnieniom naturalistycznym, o wnioskowanie, że są one wytworem inteligencji i następnie przywoływanie nieokreślonego projektanta jako tej inteligencji, o której wszyscy wiemy – nikt bowiem nie da się nabrać – że jest istotą przez „wielkie B”, czyli Bogiem?
Zarzut ten jest częściowo zasadny, ale pomija też istotną kwestię. Zasadna część tego zarzutu dotyczy tego, że gdyby teoria inteligentnego projektu miała po prostu odkrywać przykłady projektu i stwierdzać „Zobaczcie, dokonał tego projektant”, to posiadałaby ona niewielką wartość intelektualną i naukową. Nie na tym polega jednak zadanie teorii inteligentnego projektu. Powiedzmy, że w ramach jakiegoś konkretnego badania teoretycy projektu dochodzą do wniosku, że za określony aspekt przyrody odpowiedzialny jest jakiś inteligentny projektant. Zgodnie z przedstawionym tutaj (i często wysuwanym) zarzutem zadanie teorii inteligentnego projektu kończy się na przypisaniu pewnego aspektu przyrody projektantowi. W istocie jednak praca teoretyków projektu zaczyna się dopiero po dojściu do wniosku o występowaniu projektu i właśnie pod tym względem omawiany tu zarzut jest nietrafny.
Teoria inteligentnego projektu w znaczeniu koncepcji badającej wzorce w przyrodzie, które najlepiej da się wyjaśnić jako wytwór inteligencji (takie wzorce cechują się wyspecyfikowaną złożonością), obejmuje wiele nauk szczegółowych, w tym archeologię, kryminalistykę oraz program poszukiwania inteligencji pozaziemskiej. Żadna z tych nauk nie kończy zupełnie swoich badań na stwierdzeniu istnienia projektanta, lecz po dojściu do wniosku o projekcie pojawia się całe mnóstwo nowych pytań. Na przykład w odniesieniu do archeologicznego artefaktu można zapytać: jaka jest jego funkcja, jaka grupa ludzi odpowiada za jego powstanie i jakie technologie ci ludzie mieli do dyspozycji? W przypadku śmierci spowodowanej przyczynami nienaturalnymi rodzą się pytania: kto był sprawcą, jak dokonał zbrodni i jaki mógł być jego motyw? Jeśli zaś chodzi o inteligentnie wytworzony sygnał radiowy nadchodzący z przestrzeni kosmicznej, można zastanawiać się: gdzie są istoty pozaziemskie, które go wysłały, co usiłują one zakomunikować i czy kiedykolwiek będziemy mieć szansę na bezpośredni z nimi kontakt?
Ogólniej rzecz biorąc, kiedy mamy do czynienia z możliwością wykrycia projektu, automatycznie nasuwają się następujące zagadnienia:
- Problem wykrywalności – Jak wykrywany jest projekt? (Odpowiedź: na podstawie wyspecyfikowanej złożoności).
- Problem funkcjonalności – Jaka jest funkcja zaprojektowanego obiektu?
- Problem transmisji – Jaka była historyczna ścieżka zaprojektowanego obiektu? (Poszukiwanie scenariusza).
- Problem konstrukcji – Jak zaprojektowany obiekt został skonstruowany?
- Problem inżynierii odwrotnej – Jak zaprojektowany obiekt mógł zostać skonstruowany?
- Problem perturbacji – Jakim modyfikacjom uległ pierwotny projekt i jakie czynniki za to odpowiadają?
- Problem zmienności – Jaki stopień perturbacji umożliwia niezakłócone pełnienie funkcji?
- Problem odbudowy – Kiedy pierwotny projekt ulegnie perturbacji, jak można przywrócić jego dawną postać?
- Problem ograniczeń – Jaki zbiór ograniczeń, poza którym obiekt staje się niefunkcjonalny, umożliwia sprawne funkcjonowanie zaprojektowanego obiektu?
- Problem optymalności – Pod jakim względem projekt jest optymalny?
Każde z tych zagadnień w pełni mieści się w ramach nauk przyrodniczych i inżynieryjnych. Nie jest to wyczerpujący zbiór problemów, ale świadczy on o tym, że kiedy dowiemy się o działaniu jakiejś inteligencji, to dalsze badania są możliwe i prowadzone są poprzez zadanie zbioru nowych pytań, które są zupełnie odmienne od pytań możliwych do postawienia wówczas, gdybyśmy sądzili, że rozpatrywane zjawisko jest po prostu wytworem ślepych sił materialnych. Przypuśćmy więc, że pewną inteligencję wykryto nie tylko pośród ludzkich artefaktów, jak w archeologii, ale także w obszarach badań kosmologii i biologii. Czyż nie sprawiłoby to, że inteligencja stałaby się fundamentalnym bytem teoretycznym w nauce, na równi z kwarkiem, czarną dziurą lub polem kwantowym? Tak właśnie by było. Można by było również uznać, że taki byt stanowi wyzwanie dla materializmu naukowego i otwiera drzwi teizmowi. Niemniej powszechnie wysuwany zarzut, że teoria inteligentnego projektu postuluje Boga jako byt teoretyczny, do którego należałoby się odwoływać w nauce, idzie zbyt daleko.
Identyfikowanie projektanta
Krytycy teorii inteligentnego projektu uznają za wyraz obłudy to, że teoretycy projektu nie wskazują na konkretnego projektanta lub inteligencję, o których wnioskują na podstawie różnych występujących w przyrodzie wzorców. Ich zdaniem teoretycy projektu powinni otwarcie przyznać, że projektantem jest Bóg, o którego istnieniu mówi ich religia. Problem polega jednak na tym, że sama przyroda (jeśli pominiemy filozofię i teologię) nie zapewnia zbyt wielu świadectw na rzecz istnienia Boga etycznego monoteizmu. Przyroda dostarcza nam przykładów wspaniałego piękna i skrajnej brzydoty, łagodności oraz okrucieństwa i obojętności. Nie mówi nam nic ona o objawieniu się Boga Abrahamowi lub Mojżeszowi czy też o Jego objawieniu się w Chrystusie. Inteligencja, która zgodnie z wnioskowaniem o projekcie jest aktywna w przyrodzie, może być bezpośrednio działającym judeochrześcijańskim Bogiem. Jednak nawet jeśli Bóg judeochrześcijański jest rzeczywisty, to obserwowane w przyrodzie działanie inteligencji może odbywać się za pośrednictwem teleologicznych substytutów (na przykład procesów telicznych wbudowanych w przyrodę), które – drogą przyczyn wtórnych – realizują cele Boga, ale nie reprezentują Jego bezpośredniej aktywności.
Sprawę jeszcze bardziej komplikuje to, że Bóg nie jest jedynym możliwym kandydatem na inteligencję, której działanie odkrywamy w przyrodzie. Przyroda może być kompletna sama w sobie i nie potrzebować transcendentnego, osobowego Boga, a inteligencja może mieć charakter immanentny. Jak to jest możliwe i czy taki pogląd jest spójny – to zagadnienia przeznaczone dla filozofii religii. Chodzi natomiast o to, że teoria inteligentnego projektu nie postuluje Boga jako bytu teoretycznego. Wnioskuje zaś o działaniu inteligencji w przyrodzie, zwłaszcza w świecie biologicznym, lecz nie przesądza o metafizyce lub teologii, które mogą wskazywać na to, kto lub co jest tą inteligencją. To nie jest obłuda. To po prostu uczciwe postawienie sprawy, mianowicie wskazanie, jak daleko mogą zaprowadzić nas świadectwa empiryczne. Teoretycy projektu mogą wnioskować o tym, że inteligentny projektant jest aktywny w przyrodzie, ale taką inteligencję, po prostu ze względu na narzędzia stosowane przez nich do badania inteligencji, należy charakteryzować w sposób bardzo ogólny. Utożsamienie tej inteligencji z Bogiem zawsze wymagałoby dodatkowych rozważań filozoficznych lub teologicznych, które nie wchodzą w zakres teorii inteligentnego projektu.
Skuteczne zastosowanie wnioskowania o projekcie do biologii i kosmologii wskazywałoby na to, że pewna inteligencja była aktywna na poziomie Wszechświata jako całości, jak również w sferze biologicznej. Taka inteligencja mogłaby być jednym bytem lub wieloma – zorganizowanymi hierarchicznie albo zdecentralizowanymi – immanentnymi częściami przyrody bądź transcendentnymi wobec niej, działającymi za pośrednictwem stopniowego, twórczego procesu ewolucji lub materializującymi nowe struktury w sposób magiczny i tak dalej, i tak dalej. Szczegółowa wiedza o tym, jak ta inteligencja działa we Wszechświecie i jak powinna być należycie pojmowana, jest logicznie wtórna wobec faktu istnienia tej inteligencji, o ile wnioskowanie o projekcie skutecznie i trafnie prowadzi do uznania tego faktu.
Jednakże zgodnie z każdą naukową teorią inteligentnego projektu inteligencja czy projektant aktywny w sferze kosmologicznej lub biologicznej robi jedną istotną rzecz, mianowicie tworzy nową informację – i to nie tylko jakąkolwiek informację, lecz wyspecyfikowaną złożoność. Termin „wyspecyfikowana złożoność” był mocno krytykowany. Oponenci uznali go wyłącznie za magiczne określenie, które ukrywa naszą niewiedzę na temat tego, jak naprawdę funkcjonuje wnioskowanie o projekcie. Jednak termin „wyspecyfikowana złożoność” w różnych odmianach jest używany już od pięćdziesięciu lat. Nawet Richard Dawkins i Francis Crick dostrzegali struktury, które są zarazem złożone i wyspecyfikowane, i uważali, że pilnie wymagają one wyjaśnienia.
Punktem wyjścia teorii inteligentnego projektu nie jest więc postulowanie Boga jako bytu teoretycznego, na który należy powoływać się w nauce. Wychodzi ona od odkrycia wyspecyfikowanej złożoności w przyrodzie i na tej podstawie wyciągany jest wniosek, że w przyrodzie działa inteligencja, a skutki jej działania widoczne są zwłaszcza w kosmologicznym precyzyjnym dostrojeniu i różnych formach złożoności biologicznej. Przyroda nie dostarcza nam jednak szczegółowych informacji na temat tej inteligencji i z pewnością nawet w przybliżeniu nie pozwala nam na przyjęcie żadnej w pełni rozwiniętej metafizyki lub teologii. Utożsamienie tej inteligencji z Bogiem jakiejś religii wymagałoby wykroczenia poza naukę. Swoją drogą jest to całkowicie zgodne z poglądem, że nauka może dostarczać świadectw, które da się wykorzystać do sformułowania przesłanki argumentu na rzecz istnienia Boga. Teoria inteligentnego projektu traktuje wyspecyfikowaną złożoność jako świadectwo działania inteligencji w przyrodzie. Twierdzenie, że inteligencja działa w przyrodzie, może stać się na przykład przesłanką argumentu na rzecz teizmu, w którym to argumencie istnienie Boga stanowi najlepsze wyjaśnienie tej przesłanki.
Logika wnioskowania o projekcie nakazuje przejście od oznaki inteligencji (wyspecyfikowanej złożoności) do inteligencji jako czynnika przyczynowego odpowiedzialnego za powstanie tej oznaki. Kierunek tej logiki można jednak odwrócić. Można więc postulować działanie inteligencji w przyrodzie i na tej podstawie formułować przewidywania i oczekiwania na temat tego, co powinniśmy odkryć w przyrodzie, jeżeli ten postulat jest słuszny. W tym przypadku logika ta przyjmuje formę rozumowania hipotetycznego, gdzie wysuwana jest hipoteza, a z niej wyprowadzane są konsekwencje; o eksplanacyjnej płodności tej hipotezy mówi się zaś wtedy, gdy dzięki niej dokonuje się postęp nauki, który z kolei nadaje wiarygodność samej tej hipotezie. Stephen Meyer przyjął to podejście do wnioskowania o projekcie, traktując je jako formę wnioskowania do najlepszego wyjaśnienia, w ramach którego hipoteza projektu zyskuje na wiarygodności dzięki swojej mocy eksplanacyjnej.
Meyer nie jest w tym osamotniony. W książce Rzeka genów Richard Dawkins napisał: „Złudzenie celowości narzuca się w sposób tak oczywisty, iż nawet sami biologowie posługują się roboczą hipotezą celowego działania zgodnie z przemyślanym planem jako wygodnym narzędziem badawczym”5. Oczywiście Dawkins uważa, że żaden projekt w biologii nie jest rzeczywisty, lecz stanowi wyłącznie dzieło ślepych przyczyn naturalnych „kierowanych” – o tyle, o ile przyroda może czymkolwiek kierować – przez dobór naturalny. Co jednak, jeśli dobór naturalny nie jest w stanie tego dokonać? Wyniki uzyskane w ramach projektu ENCODE sprawiły, że Dawkins wycofał się ze swojego wygłoszonego jeszcze w 2009 roku (w książce Najwspanialsze widowisko świata6) twierdzenia, iż większość ludzkiego DNA jest śmieciowa, nie pełni żadnej funkcji i po prostu zabiera się jako pasażer na gapę w toku niedbałego procesu ewolucji. W 2012 roku stwierdził, że dobór naturalny jest wspaniałym optymizatorem, dzięki któremu DNA jest nadzwyczaj wydajny7. To oczywiste, że Dawkins zmienił zdanie ze względu na szczególne okoliczności, należy jednak zauważyć, że jeżeli projekt – za który odpowiada rzeczywista inteligencja, nie zaś substytut projektanta w postaci doboru naturalnego – nadaje większy sens złożoności biologicznej, to przemawia to za hipotezą projektu.
Wnioskowanie o projekcie, hipoteza projektu: wzajemnie wzmacniające się podejścia
Niniejszy esej zatytułowałem Wnioskowanie o projekcie a hipoteza projektu, co może sugerować, że te dwa podejścia są przeciwstawne. W istocie jednak wzajemnie się one wzmacniają. Jeśli wnioskowanie o projekcie zapewnia mocne świadectwa działania inteligencji w przyrodzie, to tym bardziej możemy oczekiwać, że hipoteza projektu okaże się użyteczna dla nauki, a tym samym powinniśmy ją wypróbować. Podobnie, jeśli złudzenie celowości narzuca się w sposób tak oczywisty jak twierdzi Dawkins, a założenie o dobrym projekcie stanowi płodną hipotezę naukową, to mamy prawo zapytać, czy rzeczywiście jest to złudzenie i czy nie mogą istnieć mocne, niezależne świadectwa projektu w przyrodzie – tego rodzaju świadectwa, które można ujawnić dzięki przeprowadzeniu wnioskowania o projekcie.
Wnioskowania o projekcie i hipotezy projektu stanowią część naukowej teorii inteligentnego projektu. Jednocześnie w ramach tej teorii hipotezy projektu funkcjonują nieco inaczej niż wnioskowania o projekcie. Hipotetyczne rozumowanie o projekcie obejmuje aspekt pragmatyczny, który jest mniej widoczny w inferencyjnym rozumowaniu o projekcie. Ten drugi typ rozumowania dotyczy faktów, towarzyszy mu poszukiwanie wyraźnych oznak projektu i prowadzenie odpowiedniego wnioskowania. Natomiast pierwszy typ rozumowania pozwala na postulowanie hipotez bez uprzedniego zadbania o to, czy spełniają one jakiekolwiek kanony „poprawności naukowej”.
Podejście pragmatyczne pozwala na to, aby dane empiryczne prowadziły tam, gdzie prowadzą, oraz nakłada tak niewiele ograniczeń na badania i teorie naukowe, jak jest to tylko możliwe. Takie ograniczenia i tak zawsze biorą się z rozważań pozanaukowych. Na przykład żadne eksperymenty lub obserwacje naukowe nie podpowiadają nam, czym jest nauka. Nauka nie ma podstaw do definiowania nauki. Niemniej pragmatyczne podejście do nauki może wejść w konflikt z odgórnie przyjętymi przekonaniami filozoficznymi, zwłaszcza jeśli są one zaciekle bronione. W zasadzie pragmatyzm nie musi wchodzić w konflikt z żadną odgórnie przyjętą filozofią. Zgodnie z taką filozofią można na przykład głosić, że „Taki jest świat”, na co w ramach pragmatyzmu można odpowiedzieć, że „W pewnych badaniach użytecznie jest pojmować świat zupełnie inaczej”.
Taki pragmatyzm w wyjaśnianiu naukowym ma długą historię. Dzięki niemu rewolucyjna hipoteza Mikołaja Kopernika mogła być rozważana przez dziesiątki lat, nie wzbudzając żadnych kontrowersji. W przeciwieństwie do Galileusza, który twierdził, że Ziemia rzeczywiście krąży wokół Słońca, Andreas Osiander, wydawca dzieła Kopernika O obrotach ciał niebieskich8, nie omieszkał podkreślić w Słowie wstępnym, że teoria Kopernika dostarcza jednego ze sposobów ujmowania ruchów ciał niebieskich, ale nie należy jej interpretować jako koncepcji mówiącej o rzeczywistych ruchach tych ciał. Innymi słowy, teoria Kopernika była próbą „zachowania zjawisk”, czyli dopasowania teorii do obserwacji, aby spełnić znane już starożytnym Grekom kryterium adekwatności przyczynowej. Dzięki Osiandrowi teoria Kopernika nie weszła w konflikt z nauczaniem Kościoła katolickiego, co stało się w przypadku koncepcji Galileusza, który twierdził, że Ziemia wykonuje rzeczywisty, a nie tylko pozorny, ruch wokół Słońca. Za sprawą Osiandra można było postrzegać Kopernika jako pragmatystę, który za pomocą swojej teorii opisywał to, co ciała niebieskie wydają się robić, ale nie przyjmował dosłownej prawdziwości tego opisu.
Przy obraniu takiego pragmatycznego podejścia do wyjaśniania można wyobrazić sobie, że jakiś ateistyczny materialista mógłby mimo wszystko przyjąć hipotezę projektu. Materialista ten mógłby na przykład akceptować następujące trzy stanowiska:
- Mógłby uznać, że nieteleologicznym teoriom ewolucji przeczą świadectwa empiryczne i brak im przekonującego uzasadnienia.
- Mógłby uważać, że teoria inteligentnego projektu stanowi płodniejszy niż teorie ewolucji (albo przynajmniej równie płodny) sposób postrzegania problemu pochodzenia organizmów żywych.
- I nadal mógłby odrzucać pogląd, zgodnie z którym za przyrodą kryje się jakikolwiek Bóg lub jakakolwiek inteligencja.
Co teoria inteligentnego projektu może zaoferować ateistycznemu materialiście
Czy istnieje choćby jeden taki ateistyczny materialista? Za przykład można chyba uznać Thomasa Nagela z Uniwersytetu Nowojorskiego. W książce Umysł i kosmos, której podtytuł brzmi: Dlaczego neodarwinowski materializm jest niemal na pewno fałszywy, Nagel wyraził się na temat relacji ewolucjonizmu neodarwinowskiego i teorii inteligentnego projektu w sposób następujący:
Jak wspomniałem, wątpliwości odnośnie do redukcjonistycznego scenariusza pochodzenia życia stoją w opozycji do dominującego w środowisku naukowym konsensusu, który jednak napotyka pewien problem, nietraktowany w mojej opinii wystarczająco poważnie. Mam na myśli problem prawdopodobieństwa – zarówno jeśli chodzi o ewolucję form życia na drodze przypadkowych mutacji i doboru naturalnego, jak i o powstanie z materii nieożywionej systemów fizycznych zdolnych do takiej ewolucji. Im więcej dowiadujemy się na temat złożoności kodu genetycznego i jego kontroli nad chemicznymi procesami życiowymi, tym poważniejsze wydają się te problemy. […]
Do rozważenia tych kwestii pobudziła mnie krytyka najbardziej powszechnego naukowego obrazu świata wyrażana z zupełnie innej perspektywy, a konkretnie: atak na darwinizm z perspektywy religijnej [sic!], przypuszczony w ostatnich latach przez obrońców teorii inteligentnego projektu. Choć motywacją autorów, takich jak Michael Behe czy Stephen Meyer, są, przynajmniej po części, ich własne przekonania religijne, to argumenty empiryczne, które prezentują, wskazując, że jest dalece nieprawdopodobne, aby dało się wyjaśnić pochodzenie życia i jego ewolucyjną historię wyłącznie fizyką i chemią, same w sobie są niezwykle interesujące. Inny sceptyk, David Berlinski, poruszył szczegółowo te same problemy, bez jakiegokolwiek nawiązania do teorii projektu. Nawet jeśli alternatywne wyjaśnienie w postaci działania projektanta nie wydaje się nam pociągające, problemy, jakich ci obrazoburcy przysparzają ortodoksyjnemu naukowemu konsensusowi, należy potraktować poważnie9.
Takie pragmatyczne podejście do teorii inteligentnego projektu zdaje się wskrzeszać zdyskredytowaną średniowieczną koncepcję „dwóch prawd”. W średniowieczu niektórzy myśliciele, tacy jak Siger z Brabancji, uważali, że filozofia przyrody/nauka mówi nam o świecie jedno, a metafizyka/teologia – coś zupełnie przeciwnego. Według tych średniowiecznych myślicieli nauka (to jest nauka arystotelesowska) wskazywała, że świat jest wieczny, natomiast teologia (mianowicie katolicka teologia chrześcijańska) uczyła, że świat został stworzony i doszło do tego w skończonej przeszłości. Zamiast jednak podjąć próbę pogodzenia ze sobą tych przeciwstawnych poglądów, zwolennicy koncepcji dwóch prawd byli w stanie żyć w tym napięciu i uznawali, że oba poglądy dostarczają prawdziwego ujęcia rzeczywistości.
W ramach pragmatyzmu nie ma jednak miejsca dla koncepcji dwóch prawd. To dlatego, że zadaniem pragmatyzmu nie jest definiowanie rzeczywistości. Nie mówi on, jaki jest świat, lecz pod jakim względem użytecznie jest sądzić, że świat jest taki a taki. Jeśli zjawiska i rzeczywistość okażą się ze sobą zgodne, to tym lepiej. Pragmatyzm ograniczony jest jednak wyłącznie wyobraźnią. Logiką rządzą prawa, ale wyobraźnia nie podlega żadnym prawom. Jak na ironię, przemawia to na korzyść znaczenia wyobraźni dla nauki, pomimo powszechnie żywionego przekonania, że nauka jest nade wszystko przedsięwzięciem kierującym się prawidłami logiki. Jak ujął to Albert Einstein, „Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Wiedza jest bowiem ograniczona, zaś wyobraźnia obejmuje cały świat, stymulując postęp i zapoczątkowując ewolucję. Ściślej rzecz biorąc, wyobraźnia stanowi realny czynnik w badaniach naukowych”10.
W rezultacie pragmatyzm może uniknąć jawnej sprzeczności z odgórnie przyjętymi przekonaniami filozoficznymi lub religijnymi, ponieważ zawsze może traktować swoje konstrukty i teorie jako użyteczne fikcje („przyjmijmy, że świat jest taki a taki, gdyż jest to użyteczne”). Mimo to pragmatyzm może być problematyczny dla wielu naukowców. Unikanie jawnej sprzeczności pociąga za sobą niski standard tego, co jest naukowo akceptowalne. Bardziej rygorystycznym standardem akceptowalności naukowej jest unikanie herezji, a w ramach pragmatyzmu znacznie trudniej uchronić się przed „policją tropiącą herezje”.
Każdy zbiór odgórnie przyjętych przekonań filozoficznych może doprowadzić swoich zwolenników – o ile przekonania te są utrzymywane z dostateczną gorliwością – do prześladowania innych oraz oskarżania ich o herezję i do wymierzania im odpowiednich kar (oskarżenie o herezję zawsze niesie ze sobą okropne konsekwencje). Współcześnie widzimy to w sposobie, w jaki odgórne przekonania filozoficzne wykorzystywane są do unieważnienia teorii inteligentnego projektu (opowiada o tym film Bena Steina Expelled: No Intelligence Allowed [Wykluczeni. Inteligencji wstęp wzbroniony])11. Na przykład ateistyczny materializm nie głosi jedynie, że istnieje tylko przyroda, która składa się wyłącznie z bytów materialnych działających na zasadach mechanistycznych. Zwykle połączony jest on również z realizmem naukowym, zgodnie z którym nauka zapewnia najprawdziwszy obraz świata.
Kiedy odgórnie przyjmiemy zarówno ateistyczny materializm, jak i realizm naukowy, wówczas żadna hipoteza projektu nie może być uprawniona. Teoria inteligentnego projektu – oferując pewien, choćby hipotetyczny, obraz świata, w którym inteligencja obecna jest nie tylko jako pochodna ślepych procesów ewolucyjnych, lecz jako kluczowy czynnik przyczynowy biorący udział w powstaniu i dalszym rozwoju życia – staje się więc naukową herezją. Na przykład odkrycie świadectw projektu w DNA i maszynerii syntezy białek znajdujących się w każdej komórce zdradzałoby w takiej sytuacji wyłącznie niezrozumienie odpowiednich praw i procesów przyrodniczych. Czyż mogłoby być inaczej, jeśli ateistyczny materializm jest prawdziwy, a nauka stanowi naszą jedyną wiarygodną drogę do prawdy?
Czy jednak ateistyczny materializm jest prawdziwy? I skąd możemy wiedzieć, że jest prawdziwy? Przy braku możliwości wykrywania projektu (stąd bierze się potrzeba, aby wnioskowanie o projekcie wzmacniało hipotezę projektu) ateistyczny materializm staje się odporny na dane empiryczne. W takim przypadku jego podstawę stanowi filozofia pierwsza – i tak zresztą postrzegany jest przez wielu swoich zwolenników. W tym właśnie miejscu na ratunek hipotezie projektu przychodzi wnioskowanie o projekcie, dzięki któremu projekt w przyrodzie staje się naukowo wykrywalny. Można wyrazić to również w ten sposób, że podczas gdy hipotezy projektu zwracają się w stronę naukowego pragmatyzmu, wnioskowania o projekcie skłaniają się ku realizmowi naukowemu, przy czym argumentuje się, że hipoteza projektu sprawdza się tak dobrze, ponieważ istnieją mocne, niezależne powody, by sądzić, że jest ona prawdziwa.
W programie badawczym teorii inteligentnego projektu punktem wyjścia są więc wnioskowania o projekcie. Musi tak być zwłaszcza w kulturze naukowej tak mocno przywiązanej do materializmu. Wnioskowanie o projekcie może skłonić bardziej uczciwych i samokrytycznych członków tej kultury (takich jak Thomas Nagel) do przyznania, że istnieją mocne świadectwa działania w przyrodzie nieredukowalnej do ślepych sił naturalnych inteligencji. Dzięki temu, że wnioskowania o projekcie gwarantują otwartość na możliwość istnienia projektu, hipotezy mówiące o projekcie mogą z kolei znaleźć żyzny grunt, na którym będzie możliwy ich rozkwit. Takie hipotezy, w zależności od swojej treści naukowej i specyficznego charakteru, mogą też skłonić nas do poszukiwania projektu w dotychczas niespodziewanych miejscach i tym samym prowadzić do nowych przypadków wnioskowania o projekcie. Inferencyjne i hipotetyczne rozumowania o projekcie mogą się nieustannie nawzajem wzmacniać i zwiększać naszą wiedzę o projekcie w przyrodzie.
Zgon „śmieciowego DNA”: potwierdzone przewidywanie
To, co tutaj opisuję, nie jest czystą spekulacją. W 1998 roku na podstawie hipotezy projektu przewidziałem, że rzekomo „śmieciowy DNA” w istocie najprawdopodobniej pełni pewne funkcje i że sam ten termin jest niewłaściwy:
Teoria inteligentnego projektu nie jest hamulcem dla nauki. W gruncie rzeczy może ona sprzyjać badaniom tam, gdzie tradycyjne ujęcia ewolucjonistyczne je utrudniają. Rozważmy termin „śmieciowy DNA”. Milcząco zawarty został w nim pogląd, że ze względu na to, że genom danego organizmu tworzył się wskutek działania długo trwającego, niekierowanego procesu ewolucji, stanowi on jedynie łataninę i wyłącznie ograniczona część genomu jest istotna dla organizmu. Dlatego w świetle ujęcia ewolucjonistycznego spodziewamy się dużej ilości bezużytecznego DNA. Jeśli natomiast organizmy są zaprojektowane, to oczekujemy, że DNA jest w możliwie największym stopniu funkcjonalny12.
Wyniki uzyskane w ramach projektu ENCODE potwierdzają moje przewidywanie i unieważniają zwodniczy termin „śmieciowy DNA”13.
Podsumowując, wnioskowania o projekcie i hipotezy projektu wzajemnie się wzmacniają. W teorii inteligentnego projektu zachodzi między nimi symbiotyczny związek. Logika obu tych rodzajów rozumowania przebiega w przeciwnych kierunkach. W przypadku inferencyjnego rozumowania o projekcie poszukuje się oznak inteligencji, zwłaszcza wyspecyfikowanej złożoności, i na tej podstawie wyciągany jest wniosek o działaniu inteligencji. To z kolei skłania do zadawania dalszych pytań o naturę tego projektu (jakie są jego funkcja i historia, w jakiej mierze wykorzystano w nim elementy wcześniej istniejących projektów i tak dalej). Z drugiej strony w ramach hipotetycznego rozumowania o projekcie przyjmuje się hipotezę projektu i na jej podstawie formułuje się przewidywania, oczekiwania i spostrzeżenia, które zwiększają naszą wiedzę naukową. Właśnie na tych dwóch filarach – wnioskowaniu o projekcie i hipotezie projektu – wspiera się naukowa teoria inteligentnego projektu.
William A. Dembski
Oryginał: Design Inference vs. Design Hypothesis, „Evolution News & Science Today” 2012, October 1 [dostęp 23 IX 2022].
Przekład z języka angielskiego: Dariusz Sagan
Źródło zdjęcia: Pixabay
Ostatnia aktualizacja strony: 23.09.2022
Książki tego autora w księgarni Fundacji En Arche:
William A. Dembski, Wnioskowanie o projekcie. Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw, tłum. Z. Kościuk, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021.
William A. Dembski, Nic za darmo. Dlaczego przyczyną wyspecyfikowanej złożoności musi być inteligencja, tłum. Z. Kościuk, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021.
Przypisy
- W teologii chrześcijańskiej Master of Divinity to zarówno pierwszy tytuł zawodowy, jak i najwyższy tytuł teologiczny. W większości amerykańskich seminariów teologicznych zastąpił on tytuł licencjata teologii (Bachelor of Divinity), ponieważ sugerował ten sam poziom wykształcenia co licencjat w dziedzinie nauk humanistycznych (Bachelor of Arts) lub innych. Master of Divinity to również coś więcej niż tytuł magistra teologii (Master of Arts in Theology lub Master of Theology) czy inne tego typu tytuły teologiczne (przyp. tłum.).
- Por. W.A. Dembski, Wnioskowanie o projekcie. Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw, tłum. Z. Kościuk, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021.
- Szczegóły tej sprawy opisałem w: W.A. Dembski, The Rise and Fall of Baylor University’s Michael Polanyi Center [dostęp 1 IX 2021].
Dembski odnosi się tutaj do następującego artykułu: T. Carnes, Intelligent Design: Design Interference. William Dembski Fired from Baylor’s Intelligent Design Center, „Christianity Today” 2000, December 4, [dostęp 1 IX 2021] (przyp. tłum.).
- Nie udało mi się zlokalizować publikacji, w której Ian Barbour posłużył się tym terminem (przyp. tłum.).
- R. Dawkins, Rzeka genów. Darwinowska wizja życia, tłum. M. Jannasz, Wydawnictwo CiS, Stare Groszki 2016, s. 139 (przyp. tłum.).
- Por. R. Dawkins, Najwspanialsze widowisko świata. Świadectwa ewolucji, tłum. P.J. Szwajcer, Wydawnictwo CiS, Stare Groszki 2010 (przyp. tłum.).
- David Klinghoffer zwraca uwagę na tę zmianę w poglądach Dawkinsa w tekście: D. Klinghoffer, In Debate, Britain’s Chief Rabbi Tweaks Richard Dawkins with the Myth of “Junk DNA”, „Evolution News & Science Today” 2012, September 20, https://evolutionnews.org/2012/09/in_debate_brita_1/ [dostęp 3 IX 2021].
- Por. M. Kopernik, O obrotach ciał niebieskich i inne pisma, tłum. L.A. Birkenmajer, „Arcydzieła Wielkich Myślicieli”, Ediciones Altaya Polska & DeAgostini Polska, Warszawa 2001 (przyp. tłum.).
- T. Nagel, Umysł i kosmos. Dlaczego neodarwinowski materializm jest niemal na pewno fałszywy, tłum. M. Bartosik, „Perspektywy Nauki”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021, s. 15–17 (przyp. tłum.).
- A. Einstein, On Science, w: A. Einstein, Einstein on Cosmic Religion and Other Opinions & Aphorisms, Dover Publication, Mineola, New York 2009, s. 97 [97–103] (przyp. tłum.).
- Por. B. Stein, Expelled: No Intelligence Allowed, Vivendi Entertainment 2008 (przyp. tłum.).
- W.A. Dembski, Science and Design, „First Things” 1998, Vol. 86, s. 21–27 [dostęp 4 IX 2021].
- Por. C. Luskin, Junk No More: ENCODE Project Nature Paper Finds “Biochemical Functions for 80% of the Genome”, „Evolution News & Science Today” 2012, September 5 [dostęp 4 IX 2021].
Literatura:
- Carnes T., Intelligent Design: Design Interference. William Dembski Fired from Baylor’s Intelligent Design Center, „Christianity Today” 2000, December 4 [dostęp 1 IX 2021].
- Dawkins R., Najwspanialsze widowisko świata. Świadectwa ewolucji, tłum. P.J. Szwajcer, Wydawnictwo CiS, Stare Groszki 2010.
- Dawkins R., Rzeka genów. Darwinowska wizja życia, tłum. M. Jannasz, Wydawnictwo CiS, Stare Groszki 2016.
- Dembski W.A., Science and Design, „First Things” 1998, Vol. 86, s. 21–27 [dostęp 4 IX 2021].
- Dembski W.A., The Rise and Fall of Baylor University’s Michael Polanyi Center [dostęp 1 IX 2021].
- Dembski W.A., Wnioskowanie o projekcie. Wykluczenie przypadku metodą małych prawdopodobieństw, tłum. Z. Kościuk, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021.
- Einstein A., Einstein on Cosmic Religion and Other Opinions & Aphorisms, Dover Publication, Mineola, New York 2009.
- Einstein A., On Science, w: A. Einstein, Einstein on Cosmic Religion and Other Opinions & Aphorisms, s. 97–103.
- Klinghoffer D., In Debate, Britain’s Chief Rabbi Tweaks Richard Dawkins with the Myth of “Junk DNA”, „Evolution News & Science Today” 2012, September 20 [dostęp 3 IX 2021].
- Kopernik M., O obrotach ciał niebieskich i inne pisma, tłum. L.A. Birkenmajer, „Arcydzieła Wielkich Myślicieli”, Ediciones Altaya Polska & DeAgostini Polska, Warszawa 2001.
- Luskin C., Junk No More: ENCODE Project Nature Paper Finds “Biochemical Functions for 80% of the Genome”, „Evolution News & Science Today” 2012, September 5 [dostęp 4 IX 2021].
- Nagel T., Umysł i kosmos. Dlaczego neodarwinowski materializm jest niemal na pewno fałszywy, tłum. M. Bartosik, „Perspektywy Nauki”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021.
- Stein B., Expelled: No Intelligence Allowed, Vivendi Entertainment 2008.