Dwie półkule naszego mózgu naprawdę widzą świat odmiennie.
Technofuturyści uwielbiają wymyślać wizje przyszłości. Niezmiennie są to światy, w których wszystko podlega kontroli – gdzie każdy problem ma rozwiązanie, a przyszłość rozwija się dokładnie tak jak zostało to zaplanowane. Zdajemy się zmierzać ku pewnego rodzaju scentralizowanej utracie sprawczości.
Cechę charakterystyczną wizji technofuturystów stanowi wiara, że to, co się dzieje, nie tylko jest nieuniknione, ale zarazem cudowne. Autonomiczne samochody sprawiają, że nie trzeba już tracić czasu w korkach; inteligentne miasta, takie jak Songdo czy Masdar City, dostosowują w rzeczywistym czasie wszystkie światła uliczne oraz inne miejskie usługi, tak by zoptymalizować wydajność. Wspierana przez sztuczną inteligencję [AI – artificial intelligence] opieka zdrowotna, wykorzystująca narzędzia opracowane przez Google DeepMind, obiecuje precyzyjne ustalenie diagnozy. Zautomatyzowany system finansowania używa algorytmów do zarządzania naszymi pieniędzmi i zabezpieczenia naszej przyszłości. Wydaje się, że wszystko chodzi jak w zegarku.
Natomiast katastroficzne wizje przełączają opcję na „wszystko jest okropne”. Skynet czuwa, Terminator puka do drzwi, a przeznaczeniem maszyn jest bunt i powstanie. To również precyzyjnie określona wizja kontrolowanej przez technologię przyszłości, tyle tylko że w ciemniejszych barwach. Przesłanie przekazywane jest tu z tym samym absolutnym przekonaniem i zadufaną pewnością siebie.
I chociaż jest w tym coś złudnego, to niemal powszechnie bierzemy udział w tej grze – zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę nasze obecne zaangażowanie w proces głębokiego uczenia generatywnej AI.
Zduszanie ludzkiej sprawczości
Jest jednak coś, co budzi niepokój: wizje technofuturystów nie tylko pomijają ludzką sprawczość – one ją tłamszą. Jakie jest źródło owej niewzruszonej pewności? Czy owi „technobracia” są szczerze cyniczni, czy też wchodzi tu w grę coś głębszego – pewien rodzaj urojenia?
Współczesna neurobiologia w ogromnym stopniu umożliwiła nam lepsze zrozumienie tego, jak funkcjonują półkule mózgu. Podczas gdy popularny kiedyś mit psychologii „lewa strona mózgu / prawa strona mózgu” został całkowicie obalony (nie, twoja kreatywność nie jest ograniczona do jednej półkuli) – fascynujące jest to, że współczesna nauka stwierdza coś równie interesującego: dwie półkule naszego mózgu naprawdę postrzegają świat odmiennie.
Tak jaskrawa asymetria wydaje się na pierwszy rzut oka zbyt ostra, a jednak taka nie jest. Na przykład ryby wykazują wyraźny podział zadań pomiędzy półkulami – jedna strona mózgu wygląda drapieżników, skanuje środowisko w poszukiwaniu zagrożeń, podczas gdy druga strona mózgu koncentruje się na poszukiwaniu ofiary, skupiając się na szczegółach. Niezwykłe jest, że mający zaledwie 302 neurony, niepozorny C. elegans1 wykazuje asymetrię walencyjną lewa-prawa. Innymi słowy, nicienie miałyby półkule mózgu, gdyby tylko mogły ewoluować do bardziej złożonej postaci. Wszystko to świadczy o czymś wręcz szokującym: istnieje zasadniczy powód, dla którego mamy półkule mózgu, a zatem istnieje pewnie też całkiem dobre uzasadnienie tego, że postrzegają one świat odmiennie.
Świat lewej półkuli mózgu może być prosty, lecz zarazem błędny lub urojony
Przedstawiam tu zdumiewającą, lecz zarazem całkiem naukową hipotezę, że nasze zdominowane przez technologię społeczeństwo skłania się ku emblematycznej dla dominacji lewej strony mózgu „stanowczej kategoryzacji”. Wydaje się, że odtwarzamy świat – samą przyrodę – w podatnym na manipulację i naciski wyobrażeniu. Leżąca u podstaw tego psychologia jest równie niepokojąca. Lewa strona mózgu to znakomity konfabulator. Przyjrzyjmy się pacjentom z uszkodzeniem prawej półkuli mózgu, badanym przez neurobiologów takich jak Michael Gazzaniga, neurobiolog kognitywny z Uniwersytetu Kalifornijskiego (Santa Barbara). Pacjenci owi niejednokrotnie doświadczają czegoś, co określa się terminem „anozognozja” (objawia się ona brakiem jakiejkolwiek świadomości własnego paraliżu). Oto przykład:
Lekarz: Czy możesz poruszyć lewym ramieniem?
Pacjent: Oczywiście, że tak.
Lekarz: Czy mógłbyś zademonstrować?
(Pacjent nie porusza ramieniem).
Lekarz: Wygląda, jakby twoje ramię było nieruchome.
Pacjent: Och, po prostu jest zmęczone. Poruszę nim później.
Lekarz: Czy jesteś pewien, że możesz nim poruszać?
Pacjent: Tak, po prostu nie mam teraz na to ochoty.
Lewa strona mózgu, usiłując podtrzymać niepodlegającą kwestionowaniu narrację, wymyśli misterne argumenty, by uzasadnić, dlaczego nie ma powodów, by martwić się o nieruchome ramię – być może jest to ramię innej osoby lub też może ono zwyczajnie odpoczywać. Sedno stanowi to, że będzie ona kłamać, by nie stracić poczucia kontroli.
Owa tendencja do zmyślania – do tego, by z całkowitą pewnością zachować kontrolę, nawet jeśli rzeczywistość jest daleko bardziej złożona lub też wątpliwa – tkwi głęboko w sposobie rozumowania lewej półkuli mózgu. To właśnie ten sposób myślenia może odpowiadać za nasze coraz bardziej technokratyczne wizje hiperkontrolowanej przyszłości.
Droga przed nami: prosta, oczywista i z zachowaną kontrolą
„Świat jest najprawdopodobniej okrągły” – powiedział Vincent van Gogh. Dominująca lewa strona mózgu chce jednakże, by był on prostoliniowy, tak jak precyzyjne plany Paryża urbanisty Haussmanna czy sztywne plany miast wczesnej ery przemysłowej. Taki sposób postrzegania rzeczywistości wyraźnie uwidocznił się w początkach rewolucji przemysłowej, w miejscach takich jak Manchester i Birmingham, kiedy to niespodziewanie przyszłościowo ukierunkowane stanowcze i manipulujące dążenia stłamsiły charakterystyczne dla prawej strony mózgu upodobanie do muzyki, poezji i koncepcji Gestalt.

Maszynę można rozłożyć na części. Niemniej koncepcji Gestalt nie sposób zrozumieć jako tworzące całość części. Przemysłowa wizja naszej przyszłości, która powstała w zachodniej Europie około roku 1800 i szybko rozprzestrzeniła się na Stany Zjednoczone i resztę świata, sprawiała wrażenie zniewalającej i nie do odparcia. Iain McGilchrist z Uniwersytetu w Oksfordzie odnalazł ślady ekscentryczności lewej części mózgu już u myślicieli okresu oświecenia takich jak Kartezjusz (1596–1650), autor słynnego porównania przyrody do zegara, którego części tykają w doskonale przewidywalnym porządku. Idea „okrągłości” przyrody zdominowała wielkie wizje ludzkiej doskonałości rozkwitające we włoskim renesansie oraz wspaniałych okresach rozwoju ludzkich zdolności w starożytnej Grecji i starożytnym Rzymie. Europejski renesans (reprezentowany przez artystów pokroju Leonarda da Vinci) był ogarnięty obsesją ożywienia wieków klasycznych, w których postaci takie jak Francesco Petrarca postrzegały postęp jako coś więcej niż progres liniowy, lecz także jako sięganie w przeszłość. Ciągłość. Perspektywa. Całość, a nie części.
Czy jesteśmy zatem dziećmi wielkiego urojenia lewej strony mózgu, którego najbardziej współczesnymi zwolennikami są nasi nieugięci technoluminarze? Jeśli tak, to co nas czeka?
Wchodzenie w rytm

Kilka lat temu kupiłem stare pianino i wstawiłem je do salonu, gdzie sumiennie pokrywał je kurz aż do momentu, kiedy miesiąc temu zacząłem na nim grać… po wielu dekadach przerwy. Znalazłem czarującą profesjonalną emerytowaną już muzyk, która zgodziła się wziąć mnie na ucznia. Szkolenie było konieczne, ponieważ szybko odkryłem, że utraciłem zdolność czytania zapisu nutowego i rychło opadłem z sił, próbując z moich starych podręczników grać utwory, które niegdyś odtwarzałem z pamięci. Musiałem zacząć od nowa. W pewnym sensie byłem niczym pacjent z uszkodzeniem mózgu, ponieważ „katastrofalny zanik pamięci” był zupełny – mój mózg na początku zwyczajnie tego „nie ogarniał”.
Dalsza część tej historii jest bardziej zabawna. Wpadłem w rytm i to jest właśnie to – rytm. Zagrawszy najpierw kilka gam, odtwarzałem klasyczne kawałki Bacha, Mozarta, Beethovena i innych, siedząc obok mojej instruktorki w jej studiu w College Station w Teksasie. Historia ta jest bardzo pozytywna. Po około trzydziestu minutach grania gam na pianinie przeszliśmy do piosenek. Wkrótce Charlotte powiedziała mi, że w dwadzieścia minut opanowałem dwa tygodnie lekcji.
Powróćmy jednak do mózgu.
Lewa półkula naszego mózgu przetwarza muzykę w mniej więcej podobny sposób, w jaki postrzega kod komputerowy, języki naturalne, jak angielski czy francuski, i (jak przypuszczam) instrukcję do zestawu stereo. Rozkłada utwory na części składowe – lewa ręka gra nuty z klucza basowego, a prawa te z klucza wiolinowego. Rozumie piosenki jako przestrzenne rozmieszczenie różnych długości (symboli) nut na pięciolinii. To jest właśnie to, o czym zapomniałem – nie potrafiłem zrozumieć praktycznych podstaw zapisów muzycznych, a więc w pierwszym momencie nie potrafiłem grać.
O rany! Piosenka, którą miałem w zwyczaju grać… i doznałem katastrofalnego zaniku pamięci.
Muzyka jest tak potężna i fascynująca, ponieważ nie poprzestajemy na logicznych redukcjach lewej półkuli mózgu. Kiedy już zinterpretujemy symboliczną warstwę muzyki, ma miejsce kolejny piękny krok poznawczy, o czym doskonale wie każdy muzyk. Prawa półkula mózgu postrzega wszystko jako całość – jeden utwór. Muzyka nas pochłania, a wszystkie szczegóły przestają się liczyć. Niemal dosłownie czujemy muzykę przepływającą przez nasze palce, przez całe ciało. To jest właśnie ucieleśnione poznanie. W pewnym momencie (a wie to każdy muzyk) spoglądamy na te same symbole, lecz ponieważ widzimy całość – Gestalt – w jakiś sposób wiemy, gdzie wypadają nuty bez owego mozolnego procesu analizowania. Wówczas gramy. Przymiotem muzyków jest „sprawianie wrażenia, że jest to proste” i właściwie to, jak dobry jest muzyk, przejawia się w jego łatwości zagrania nawet najbardziej absurdalnie skomplikowanych utworów – im łatwiejsze się to wydaje i im lżej artyście to przychodzi, tym lepiej się bawisz i bardziej łapiesz rytm.
Jak funkcjonuje neurobiologia?
Oto, co w kategoriach neurobiologii zachodzi, kiedy dajesz się ponieść własnemu indywidualnemu rytmowi: prawa półkula twojego mózgu spogląda na zapis nutowy i mówi: „Och, to jest zadanie dla lewej półkuli”, i przekazuje to dalej. Wówczas lewa półkula ochoczo, w charakterystyczny dla siebie linearny, sekwencyjny sposób analizuje zapis, a następnie ponownie przesyła go do prawej półkuli, która (jeśli potrafisz grać) widzi teraz odpowiednio zinterpretowaną całość. Własny indywidualny rytm powstaje w prawej półkuli mózgu, która magicznie przetwarza całą dostarczoną przez lewą półkulę złożoność.
Wracając do palącej kwestii dotyczącej urojenia związanego z lewą półkulą naszego mózgu. Pytanie, które postawiłem w tym artykule, można streścić następująco: jak sprawić, by nasz świat był w większym stopniu tym, czym doświadczanie własnego indywidualnego rytmu w prawej półkuli, a nie przypominał manipulującej kategoryzacji, redukcji i rozkładu na części składowe zachodzących w lewej półkuli?
Postawione przeze mnie pytanie można sparafrazować następująco: jak to się dzieje, że życie posiada zindywidualizowany rytm i styl? Tym, co mnie martwi, jest wszechobecna dziś w naszym życiu technologia. Jest ona wszechogarniająca do tego stopnia, że utknęliśmy w iluzorycznym punkcie, który przyjmujemy z absolutną pewnością. Każdy tkwi w przekonaniu, że wszystko jest po prostu oczywiste i nie ma już niezgłębionych tajemnic czy ważnych pytań czekających na to, by ktoś je zadał, a przyszłość nas nie potrzebuje. Martwię się, że odtwarzamy i ponownie przedstawiamy świat we własnej wizji w momencie, gdy nie widzimy lasu spoza drzew. Czeka nas teraz nie lada wyzwanie. Gdzie podział się nasz własny, zindywidualizowany rytm i styl?
Erik J. Larson
Oryginał: The Left Brain Delusion: Are We Steamrolling Human Agency?, „Mind Matters” 2024, November 11 [dostęp: 12 IX 2025].
Przekład z języka angielskiego: Anna Wójcik, Jacek Uglik
Źródło zdjęcia: Pixabay
Ostatnia aktualizacja strony: 12.9.2025
Książka Erika Larsona Mit sztucznej inteligencji. Dlaczego komputery nie potrafią myśleć jak my dostępna jest w księgarni Fundacji En Arche.
Przypisy
- Caenorhabditis elegans to przezroczysty niepasożytniczy nicień (organizm bezkręgowy) o długości około 1 mm. Żyje w glebie klimatu umiarkowanego [przyp. tłum.].