Spoglądając z szerszej historycznie perspektywy na idee Karola Darwina, zauważymy, że spotykały się one i wciąż spotykają z różnymi reakcjami1. Kwestionowane przez wiele dziesięcioleci (przynajmniej w kontekście makromutacji) pojęcie „doboru naturalnego” (naturalnego uszlachetnienia2) zdawało się pozostawać w stanie zawieszenia i mniej lub bardziej pasywnej akceptacji przez większą część XX wieku. Opublikowana w 1976 roku książka Richarda Dawkinsa Samolubny gen3 rozpętała burzę protestów dotyczących nieskrępowanej instrumentalizacji, z jaką autor wykorzystał teorię Darwina, realizując własny program głoszenia ateizmu. Czytelnicy nie poddali się indoktrynacji wiecznie wojującego Dawkinsa, a spowodowany jego słowami gniew doprowadził niektórych do ponownego przyjrzenia się oryginalnej treści pism dziewiętnastowiecznego przyrodnika. Podczas powtórnej i wnikliwej lektury O powstawaniu gatunków z zaskoczeniem odkrywali, że świadectwa wspierające spekulacje Darwina były zupełnie nieadekwatne do jego twierdzeń, ściślej rzecz ujmując: twierdzeniom Darwina brakowało empirycznego uzasadnienia. Znamiennym zwiastunem przyszłych wydarzeń było to, że przenikliwy obserwator ludzkich zachowań Tom Wolfe na kilka lat przed śmiercią doszedł do wniosku, że Darwin był nie tyle bezstronnym badaczem przyrody, co kimś patrzącym na świat w oderwaniu od świadectw empirycznych, by rościć sobie prawo do bycia „kosmogonistą” – neologizm Wolfe’a określający osobę zainteresowaną głoszeniem nad wyraz ambitnej Teorii Wszystkiego4.
Kosmogoniczny mit
W 2016 roku Wolfe, rozmyślnie czy nie, powtórzył stwierdzenie eksperta z zakresu biologii Michaela Dentona, który w 1985 roku odniósł się do darwinizmu jako do wielkiego kosmogonicznego mitu naszej ery5 (mit dlatego że wyjaśnienia Darwina były niczym innym, jak próbą rozwiązania tego, co w epoce wiktoriańskiej nazywano tajemnicą tajemnic, która dotyczyła niezbadanych mechanizmów pochodzenia życia). Nawiasem mówiąc, pomimo że twierdzenia Dentona zadziwiły wielu w latach osiemdziesiątych, to trudno je postrzegać jako zaskakujące. Podobna krytyka została wygłoszona już w latach 1858–1859 przez profesora nauk ścisłych Uniwersytetu Dublińskiego, który (wtajemniczony w idee Darwina i Wallace’a na rok przed oficjalną publikacją O powstawaniu gatunków) ostrzegał, że poszli oni za daleko i z powodu braku oparcia w danych empirycznych obaj propagowali pewną formę pseudoobjawienia6.
Nie ma wątpliwości, że historycznie uproszczone panaceum niosące obietnicę objaśnienia największych tajemnic ludzkości może wywierać zgubny wpływ. Niektórzy wyrazili zdziwienie, że darwinizm nie został jeszcze zdegradowany do tego samego poziomu co inne zdyskredytowane mitologie czy też „przeniesione mesjanizmy”7 (jak marksizm, freudyzm albo też behawioryzm w psychologii)8. Niezależnie od poważnych zastrzeżeń w stosunku do poglądów mesjanistycznych, znaczna liczba osób (w tym wiele posiadających imponujące naukowe kwalifikacje) wciąż skłania się ku nęcącemu urokowi darwinowskiej teorii tłumaczącej wszystko. Co więcej, w przeciągu ostatnich czterech dziesięcioleci koncepcyjny parasol darwinizmu rozciągnął się do tego stopnia, że można by się zastanawiać, co sam Darwin mógłby pomyśleć o gwałtownie mnożących się zastosowaniach jego pierwotnej idei.
Sięgający coraz dalej darwinizm
Uważa się, że po raz pierwszy termin „uniwersalny darwinizm” znalazł się w powszechnym użyciu w 1983 roku za sprawą Richarda Dawkinsa. Ewolucjonista ten przedstawił swoją (wyjątkowo sporną) teorię „memetyki” – pogląd, wedle którego kulturowe „memy” mogą rozprzestrzeniać się i wywierać wpływ na nasze życie w sposób analogiczny do genów. W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci darwinizm, w tej i innych ekspansywnych postaciach, traktowany był niczym prawdziwy talizman do promowania twierdzeń o wiele bardziej dalekosiężnych, niż sam Darwin pierwotnie przewidywał, a które mógł uznać za wątpliwe, biorąc pod uwagę jego skromność i filozoficzną powściągliwość. Owa ostrożność uczonego skłoniła go na przykład do przedstawienia teorii zawartej w O powstawaniu gatunków jako wartej rozważenia tylko do czasu, gdy lepsza nie zostanie opracowana. Jeżeli chodzi o szersze implikacje jego teorii, pozostawał niezwykle ostrożny. Przykładowo, trzymał się z daleka od lidera brytyjskiej partii ateistycznej, Charlesa Bradlaugha, który przekonał się na własnej skórze, że nie jest w stanie skłonić przyrodnika do wspierania świeckich idei (pomimo gróźb, że Darwin zostanie wezwany do sądu, aby zabrać głos w tej kwestii).
Nie można oczywiście całkowicie odseparować Darwina od współczesnego ślepego pędu ku bardziej niż kiedykolwiek wszechwiedząco brzmiącym twierdzeniom, o których mogliśmy nie tak dawno usłyszeć. Istnieją wyraźne ślady podobieństwa pomiędzy rozumowaniem Darwina i sposobem myślenia jego następców. Przykładowo, na przedostatniej stronie O powstawaniu gatunków możemy przeczytać:
Widzę w dalekiej przyszłości szerokie perspektywy znacznie ważniejszych jeszcze badań. Psychologia oprze się z pewnością na nowym poglądzie, że każdą umiejętność i każdą zdolność umysłową można osiągnąć jedynie stopniowo. Światło padnie na problem pochodzenia człowieka i jego historię9.
W słowach tych można dostrzegać zielone światło dla (wciąż znacznie opornego) trendu w kierunku „socjobiologii” w latach siedemdziesiątych XX wieku i później. Opublikowane pierwotnie w 1871 roku dzieło Darwina O pochodzeniu człowieka10 miało obejmować tylko ten obszar, więc na pierwszy rzut oka nie wydaje się nierozsądne powoływanie się na nazwisko Darwina w celu wsparcia tego, co współcześnie zostało taktycznie przemianowane na „psychologię ewolucyjną”. Wrzawa sprzed pół wieku powstała wokół książki Socjobiologia11 Edwarda Osborne’a Wilsona (powszechnie postrzeganej jako nazbyt redukcjonistyczna i uproszczona) była wtedy uważana za wyraz tego, że Wilson przecenił swoje siły, ekstrapolując darwinowskie poglądy biologiczne na świat kultury. Od tego czasu wciąż pojawiają się twierdzenia o nowych, rzekomo darwinowskich formach selekcji oddziałujących na kulturę, technologię, edukację oraz inne liczne sfery życia. Wystarczy w tym kontekście przypomnieć tytuł książki Matta Ridleya The Evolution of Everything [Ewolucja wszystkiego], którą czyta się niczym lukrecjański hymn na cześć idei, że przypadek, biorąc pod uwagę wymaganą ilość czasu, zapewni wszystko, co jest niezbędne do życia12.
W jaki sposób wytłumaczyć można ów trend ku rozszerzonemu darwinizmowi? Z całą pewnością nie wynika on z jakichkolwiek dalszych przełomów naukowych dokonanych w naszej erze, tak więc może wywodzić się jedynie z wiary w to, że idea doboru naturalnego reprezentuje pewien rodzaj kosmicznej formuły, niezawodną regułę prowadzącą nas przez labirynt naszych dylematów. Podejrzewam, że nowe zastosowania pierwotnej idei nie zostały w gruncie rzeczy sprowokowane przez nic bardziej podstawowego niż zmiana mody intelektualnej oraz że powstały jako odzwierciedlenie zmieniającego się nastawienia filozoficznego naszych czasów. Krótka powtórka myśli od XIX do XX wieku może pomóc w wyjaśnieniu mojego stanowiska.
Stulecie XIX: wiek teologii naturalnej
Idea stworzenia (a zatem, zgodnie ze stosowną logiką, istnienie pierwotnego „kosmicznego architekta”) zasadniczo nie była podważana, kiedy żyjący w epoce wiktoriańskiej, jeszcze przed okresem rewolucji przemysłowej, wyglądali przez swe wielodzielne okna na nieskalany wówczas otaczający ich krajobraz. To poczucie naturalnej teologii dawało znaczne pocieszenie w czasie, kiedy deistyczne idee zyskiwały na popularności i gdy wielu zaczynało doświadczać oddalającej się obecności Boga – całkiem jak fikcyjny kot z Cheshire (w Alicji w Krainie Czarów13 Lewisa Carrolla), którego uśmiech opisany został jako stopniowo wtapiający się w krajobraz.
Pomimo więc zmniejszania się w epoce wiktoriańskiej liczby ludzi zachowujących wiarę w osobowego Boga łagodnie nadzorującego ludzkie sprawy – istniały niezaprzeczalne świadectwa cudów wpisanych w sam krajobraz. Owszem, pod koniec XIX wieku postaci, takie jak uprzednio już wspomniany Charles Bradlaugh oraz jego współpracowniczka Annie Besant (która później przeszła na stronę „teozofii” pani Bławatskiej14), tworzyły niewielką awangardę mniejszościowej partii ateistycznej. Jednakże nawet Bradlaugh przezornie zaznaczał, że był bardziej agnostykiem niż ateistą, ponieważ niedorzeczne jest zaprzeczać istnieniu Boga w oparciu o zupełny brak świadectw na rzecz tego twierdzenia. Jak dobrze wiadomo, sam Darwin w liście napisanym w 1879 roku nazwał się Teistą (Darwin użył wielkiej litery „T”)15. Dopiero ludzie żyjący w następnym stuleciu będą świadkami rozproszenia filozoficznej powściągliwości Charlesa Bradlaugha i pojawienia się dotąd niespotykanego ducha czasów, który zawładnie wyobraźnią wielu ludzi.
Stulecie XX: wiek absurdu
Dla francuskiego pisarza i filozofa Alberta Camusa, tworzącego w latach czterdziestych XX wieku w cieniu nazizmu, nieodwracalny absurd człowieczego istnienia oznaczał, że ludzkie dążenia są niezmiennie przerywane przez ich definitywny koniec, czyli śmierć. Zgodnie z tym przekonaniem wybrał na antybohatera dla opublikowanego po raz pierwszy w 1942 roku eseju filozoficznego Mit Syzyfa16 jedną z bardziej godnych politowania postaci greckiej mitologii – antycznego króla skazanego przez bogów na wtaczanie ciężkiego głazu na górę tylko po to, by głaz ponownie stoczył się po zboczu pod koniec każdego długiego dnia (stąd nasze współczesne powiedzenie: syzyfowa praca). Taką oto metaforę upokorzenia stworzył Camus dla życia ludzkiego.
Tego typu poglądy nie były jednakże tylko mało znanym podejściem, które angielscy recenzenci, niekiedy lekceważąco, nazywali „filozofią kontynentalną”. Francuscy maîtres de penser [mistrzowie myśli], tacy jak Camus czy Jean-Paul Sartre, traktowani byli niekiedy z rezerwą po drugiej stronie kanału La Manche, w tym jednak przypadku Aldous Huxley (powieściopisarz i filozof, potomek Thomasa Huxleya zwanego buldogiem Darwina) również doszedł do wniosku w latach trzydziestych ubiegłego stulecia, że to, co określił „nową kulturą bezsensu”, zapanowało w świecie Zachodu. Owa filozofia absurdu miała stać się ważnym motywem przewodnim dwudziestowiecznych rozważań oraz fikcji literackiej, a według związanej z nią filozofii egzystencjalizmu stanowczo powinniśmy znaleźć (lub odcisnąć) nasz własny, indywidualny sens w życiu niż poszukiwać sensu poza nami samymi.
Dla przykładu dwaj tułacze antybohaterowie Czekając na Godota17 – dramatu Samuela Becketta, którego prapremiera miała miejsce w 1953 roku – czekają nieskończoną ilość czasu na przybycie tajemniczego „Godota”, który jednakże nigdy się nie pojawia (zdjęcie powyżej przedstawia scenę z adaptacji stworzonej w 1978 roku). Moralne zdawałoby się być to, że każdy z nas na własną rękę musi poszukiwać własnego zbawienia. Sztuka ta, pomimo swej błazeńskiej powierzchowności, nie była farsą w tradycyjnym ujęciu, lecz raczej lakonicznym komentarzem do nowego, bezbożnego wieku, w którym na próżno szukać można zewnętrznego rymu i rozsądku, a znaczenie (jeśli takie istnieje) daje się odnaleźć (lub wymyślić) tylko wewnątrz.
Oczywistym skutkiem izolacji człowieka dla Camusa było to, że nie możemy wiedzieć i musimy przeżyć nasze życie pośród milczącego Wszechświata, który odmawia ujawnienia swych, lub naszych własnych, celów. Ludzkie rozterki polegają na potrzebie poszukiwania sensu w zestawieniu z niedorzecznym milczeniem Wszechświata18. Wydaje się, że cięta opinia francuskiego pisarza musiała wywrzeć subtelny, lecz znaczący wpływ na myśl naukową przez kilka dekad po jego śmierci (Camus zmarł w 1960 roku).
Nauka egzystencjalna
Historia egzystencjalizmu mogłaby zapewne rozpocząć się wraz z Karolem Darwinem i jego koncepcją ewolucji życia, w której główną rolę odgrywa przypadek. To właśnie ta idea uczyniła go kimś na kształt protoplasty absurdyzmu. W jego pracach Bogu pokazano drzwi, przedstawiono Go jako zbędnego w świetle procesów ewolucyjnych, które, jak się uważa, zachodzą samodzielnie. Darwin nie miał zbyt wiele cierpliwości dla tych spośród wielu kolegów, którzy zarzucali mu, że musiałaby istnieć pewna postać „teistycznego darwinizmu”, w przeciwnym wypadku żadna forma konstruktywnej ewolucji biologicznej nie mogłaby być rozważana czy logicznie postulowana. Przeciwnicy Darwina wyraźnie rozumowali w szekspirowskich kategoriach bytu, „że jakieś dobre bóstwo kształt nadaje/ Naszym działaniom z gruba obciosanym”19 i że pojęcie niekierowanej ewolucji było rodzajem myślenia magicznego. Logicznie spójna czy nie, przepchnął jednak Darwin swą teorię w formie zasadniczo niezmienionej.
Uparte obstawanie przy zasadności idei autokreacji wpłynęło na jego następców tak zdecydowanie, że zarówno biolodzy, jak i kosmolodzy starali się uzupełnić raczej niż krytycznie przeanalizować darwinowski paradygmat. Przykładowo, powszechnie wiadomo, że Darwin nie zajmował się absolutnymi początkami życia w dziele O powstawaniu gatunków. W napisanym później liście zastanawiał się nad możliwością powstania życia w wyniku nieznanej reakcji chemicznej w ciepłym bajorku, nie posunął się jednak w swych rozważaniach dalej20. Tom Wolfe porównał darwinowską koncepcję z niektórymi kosmogoniami Apaczów oraz innych rdzennych Amerykanów, które „unikały pytania o to, w jaki sposób świat powstał ex nihilo”21. W naszych czasach postrzega się to jednakże za niedopuszczalną lukę w chronologii zdarzeń przedstawionych przez Darwina, dlatego też – podobnie jak późniejsi redaktorzy Pisma Świętego byli kuszeni, by uzupełnić swoją wyobraźnią relacje biblijne uznawane za zbyt skromne – kosmologów namawiano, aby wypełnić dość znaczną lukę czasową w chronologii Darwina nowymi spekulacjami etiologicznymi, czyli wymyślonymi na nowo mitami stworzenia (w sensie objaśniającej narracji).
Tak więc w trzecim dziesięcioleciu XXI wieku każe się nam wierzyć w to, że świat powstał z „fluktuacji kwantowych”, pomimo że logiczna spójność tej teorii była niejednokrotnie kwestionowana (np. w jaki sposób materia zorganizowała się sama tak, by to, co było na początku, mogło się wydarzyć? Jak można zdefiniować „nicość”?). Powstanie wszystkiego z niczego przeczy przecież fundamentalnej logice ex nihilo nihil fit (z niczego nic nie powstaje), która narzuca nam ramy myślowe od czasu antycznego Rzymu.
Podobny argument został użyty w odniesieniu do popularnej koncepcji „wieloświata”, traktowanej przez niektórych jako wyjaśnienie, dlaczego planeta Ziemia jest unikatowym, promującym życie miejscem. Argumentem jest w tym przypadku to, że tak uprzywilejowana (lecz nie opatrznościowa!) planeta „musiała” prędzej czy później się pojawić, jeśli weźmiemy pod uwagę niemal nieskończoną liczbę możliwości zapewnioną przez niezgłębiony czas. Rzecz jasna, w popperowskim rozumieniu argument ten pozostaje niefalsyfikowalny i takim też będzie w przyszłości, jako że nie jest możliwe, byśmy posiedli wiedzę o czymkolwiek wykraczającym poza nasz własny Wszechświat. W tym momencie, w zależności od utrzymywanego światopoglądu, można ulec pokusie porównania tego typu kosmologicznych fantazji z przekornie dziwacznym światem Lewisa Carrolla czy też z oszałamiająco niedorzecznym spośród całej literatury absurdu Kaligulą22 Alberta Camusa, z jego obłąkanym psychopatą w roli antybohatera. Trudno się niekiedy oprzeć pozbawionej szacunku (lecz przekonującej) myśli, że współczesna nauka w niektórych wersjach zaczyna naśladować sztukę awangardową.
Jakkolwiek my jako jednostki możemy postrzegać takowe kosmogeniczne spekulacje (i wielu spogląda na nie z niewielkim szacunkiem), nie da się zaprzeczyć, że pozostają one zgodne z darwinowskimi koncepcjami. W rzeczywistości stanowią tak bardzo potrzebne preludium do dzieła angielskiego przyrodnika O powstawaniu gatunków, notorycznie unikającego pytania o absolutne początki stworzonego świata. To, czy zdecydujemy się uwierzyć, że Wszechświat „zwyczajnie wyłonił się” (całkiem dosłownie zgodnie z doktryną fluktuacji kwantowych) lub też że całkowicie losowe mutacje odegrały dominującą rolę w krzewieniu życia na Ziemi, stanowi już zupełnie inną kwestię. Oba poglądy są pomysłowymi formami racjonalnego myślenia, ale podejrzewam, że jeśli ludzie mieliby zgodzić się zagrać w dziecinną grę „prawda czy wyzwanie” (lub też poddać się badaniu wykrywaczem kłamstw!), mogłoby się okazać, że idee te przynależą do mrocznego królestwa niby-religii, które historyk Hugh Trevor-Roper przypisał siedemnastowiecznej wierze w istnienie czarownic23.
Do podobnych wniosków doszedł David Berlinski, który stwierdził: „Darwinowska teoria ewolucji jest jedyną teorią naukową, którą powszechnie popiera społeczność naukowa i w którą powszechnie nie wierzą wszyscy pozostali”24. Nie ulega wątpliwości, że idee autokreacji przeniknęły do powszechnej świadomości na pewnym poziomie rozumienia rzeczywistości, ale podejrzewam, że ich ostateczny status polega raczej na mentalnym umeblowaniu aniżeli mentalnym przekonaniu. Osobom o takim sposobie myślenia chciałbym powiedzieć, że bardziej uczciwe intelektualnie (i być może wyzwalające) byłoby przyjęcie skromniejszego wiktoriańskiego punktu widzenia i zaakceptowanie faktu, że jesteśmy mimowolnie otoczeni tą samą przysłowiową „tajemnicą tajemnic”, która stanęła przed naszymi przodkami w 1858 roku.
Neil Thomas
Oryginał: Existentialist Science: Darwin as Proto-Absurdist, „Evolution News & Science Today” 2024, November 4 [dostęp: 21 V 2025].
Przekład z języka angielskiego: Jacek Uglik, Anna Wójcik
Przypisy
- Por. D. Hull, Darwin and His Critics: The Reception of Darwin`s Theory of Evolution by the Scientific Community, University of Chicago Press, Chicago 1983.
- Tak droga Darwinowi analogia do umiejętności selekcjonowania cech biologicznych przez hodowców jest w rzeczywistości antropomorficznym błędem logicznym, co bardzo wcześnie wytknęli Darwinowi Alfred Russel Wallace oraz geolog Charles Lyell (ponieważ proces, który Darwin określił jako nieinteligentny, nie mógłby niczego aktywnie dobierać, a jedynie – pasywnie utrwalać). Darwin użył tego zwrotu w liście do Lyella z 1860 roku. Por. K. Darwin, Autobiografia i wybór listów. Dzieła wybrane, t. VIII, tłum. A. Iwanowska, A. Krasicka, J. Połtowicz, S. Skowron, „Biblioteka Klasyków Biologii”, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1960, s. 195.
- Por. R. Dawkins, Samolubny gen, tłum. M. Skoneczny, „Na Ścieżkach Nauki”, Prószyński i S-ka, Warszawa 1996.
- Nawiązując do Noama Chomskiego, Tom Wolfe omówił między innymi kwestię tego, że ludzka mowa w żaden sposób nie mogła wyewoluować ze zwierzęcych zawodzeń. Por. T. Wolfe, The Kingdom of Speech, Jonathan Cape, London 2016.
- Por. M. Denton, Kryzys teorii ewolucji, tłum. B. Koźniewski, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021, s. 364.
- Owym dublińskim nauczycielem akademickim był Samuel Haughton.
- Wyrażenia tego użył David Bentley Hart w rozprawie: D.B. Hart, Chrześcijańska rewolucja a złudzenia ateizmu, tłum. A. Gomola, Wydawnictwo WAM, Kraków 2011, s. 276.
- Więcej na ten temat można znaleźć w: T. Beattie, The New Atheists: The Twilight of Reason and the War on Religion, Darton, Longman & Todd Ltd, London 2007.
- K. Darwin, O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymywaniu się doskonalszych ras w walce o byt, tekst polski na podstawie przekładu Sz. Dicksteina i J. Nusbauma opracowały J. Popiołek i M. Yamazaki, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009, s. 448.
- Por. K. Darwin, O pochodzeniu człowieka: z rycinami, tłum. M. Ilecki, Biblioteka Dzieł Naukowych, Warszawa 1936.
- Por. E.O. Wilson, Socjobiologia, tłum. M. Siemiński, Zysk i S-ka, Poznań 2000.
- Por. M. Ridley, The Evolution of Everything. How New Ideas Emerge, Harper, London 2015. Twierdzenia przedstawione w tym tomie są w popperowskiej terminologii niefalsyfikowalne. W podobnym tonie co Ridley wypowiada się także Steve Stewart-Williams (por. S. Stewart-Williams, Darwin, Bóg i sens życia: dlaczego teoria ewolucji zmienia wszystko, co (myśleliśmy, że) wiemy, tłum. P.J. Szwajcer, Wydawnictwo CiS, Stare Groszki 2014).
- Por. L. Carroll, Alicja w Krainie Czarów, tłum. M. Morawska, Świat Książki, Warszawa 2010.
- Helena Bławatska (1831–1891), współzałożycielka Towarzystwa Teozoficznego, okultystka, wydawczyni magazynu teozoficznego „Lucifer” (przyp. tłum.).
- K. Darwin, Autobiografia, s. 47.
- Por. A. Camus, Mit Syzyfa i inne eseje, tłum. J. Guze, Muza, Warszawa 2004.
- Por. S. Beckett, Czekając na Godota, tłum. A. Libera, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
- Znakomitą dyskusję na ten temat znaleźć można w: A. McGrath, The Twilight of Atheism: The Rise and Fall of Disbelief in the Modern World, Rider & Co, London 2004, s. 154–158.
- W. Shakespeare, Hamlet, tłum. J. Paszkowski [dostęp: 19 I 2025].
- Chodzi o list z 1 lutego 1871 r. do botanika Josepha Hookera, por. N. Thomas, Darwin i duch Lamarcka, tłum. A. Wójcik, J. Uglik, „W Poszukiwaniu Projektu” 2024, 10 kwietnia [dostęp: 21 I 2025].
- T. Wolfe, The Kingdom of Speech, s. 26.
- Por. A. Camus, Kaligula, tłum. J. Kasza, Zielona Sowa, Kraków 2004.
- Por. H.R. Trevor-Roper, The European Witch-Craze of the Sixteenth and Seventeenth Centuries, Penguin Books, London 1967.
- D. Berlinski, Szatańskie urojenie. Ateizm i jego pretensje naukowe, tłum. D. Cieśla-Szymańska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, s. 146.
Literatura:
1. Beattie T., The New Atheists: The Twilight of Reason and the War on Religion, Darton, Longman & Todd Ltd, London 2007.
2. Beckett S., Czekając na Godota, tłum. A. Libera, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
3. Berlinski D., Szatańskie urojenie. Ateizm i jego pretensje naukowe, tłum. D. Cieśla-Szymańska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009.
4. Camus A., Kaligula, tłum. J. Kasza, Zielona Sowa, Kraków 2004.
5. Camus A., Mit Syzyfa i inne eseje, tłum. J. Guze, Muza, Warszawa 2004.
6. Carroll L., Alicja w Krainie Czarów, tłum. M. Morawska, Świat Książki, Warszawa 2010.
7. Darwin K., Autobiografia i wybór listów. Dzieła wybrane, t. VIII, tłum. A. Iwanowska, A. Krasicka, J. Połtowicz, S. Skowron, „Biblioteka Klasyków Biologii”, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa 1960.
8. Darwin K., O pochodzeniu człowieka: z rycinami, tłum. M. Ilecki, Biblioteka Dzieł Naukowych, Warszawa 1936.
9. Darwin K., O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o utrzymywaniu się doskonalszych ras w walce o byt, tekst polski na podstawie przekładu Sz. Dicksteina i J. Nusbauma opracowały J. Popiołek i M. Yamazaki, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009.
10. Dawkins R., Samolubny gen, tłum. M. Skoneczny, „Na Ścieżkach Nauki”, Prószyński i S-ka, Warszawa 1996.
11. Denton M., Kryzys teorii ewolucji, tłum. B. Koźniewski, „Seria Inteligentny Projekt”, Fundacja En Arche, Warszawa 2021.
12. Hart D.B., Chrześcijańska rewolucja a złudzenia ateizmu, tłum. A. Gomola, Wydawnictwo WAM, Kraków 2011.
13. Hull D., Darwin and His Critics: The Reception of Darwin`s Theory of Evolution by the Scientific Community, University of Chicago Press, Chicago 1983.
14. McGrath A., The Twilight of Atheism: The Rise and Fall of Disbelief in the Modern World, Rider & Co, London 2004.
15. Ridley M., The Evolution of Everything. How New Ideas Emerge, Harper, London 2015.
16. Shakespeare W., Hamlet, tłum. J. Paszkowski [dostęp: 19 I 2025].
17. Stewart-Williams S., Darwin, Bóg i sens życia. Dlaczego teoria ewolucji zmienia wszystko, co (myśleliśmy, że) wiemy, tłum. P.J. Szwajcer, Wydawnictwo CiS, Stare Groszki 2014.
18. Thomas N., Darwin i duch Lamarcka, tłum. A. Wójcik, J. Uglik, „W Poszukiwaniu Projektu” 2024, 10 kwietnia [dostęp: 21 I 2025].
19. Trevor-Roper H.R., The European Witch-Craze of the Sixteenth and Seventeenth Centuries, Penguin Books, London 1967.
20. Wilson E.O., Socjobiologia, tłum. M. Siemiński, Zysk i S-ka, Poznań 2000.
21. Wolfe T., The Kingdom of Speech, Jonathan Cape, London 2016.