Nota od redakcji „Evolution News”: Z przyjemnością informujemy, że na naszej stronie zostaną opublikowane teksty autorstwa Michaela Shermera. Doktor Shermer jest założycielem czasopisma „Skeptic”, ponadto co miesiąc publikuje felieton w „Scientific American”1. Wykłada w Claremont Graduate University i Chapman University. Jest autorem książek, między innymi Why Darwin Matters [Dlaczego darwinizm jest ważny]2 i The Believing Brain [Wierzący mózg]3. Jego praca doktorska z zakresu historii nauki dotyczyła Alfreda Russela Wallace’a. Shermer jest autorem jego biografii; książka opublikowana została pod tytułem In Darwin’s Shadow [W cieniu Darwina]4 w 2002 roku przez Oxford University Press.
Rozważania o tym, czy Alfred Russel Wallace był kreacjonistą, gdyż uważał, że ewolucja jest do pewnego stopnia kierowana, można porównać z pytaniem, czy Thomas Jefferson był rasistą, ponieważ posiadał niewolników. Jest to gdybanie obarczone błędem prezentyzmu. Osądzanie przekonań i zachowań z minionych czasów przez pryzmat współczesnych poglądów nie jest czymś rozsądnym, aczkolwiek jest pewna zaleta tego przedsięwzięcia: można wskazać na błędy teraźniejszości poprzez wyjaśnianie przeszłości. Podejmę się zatem próby oświecenia współczesnych myślicieli, że opacznie kategoryzują Alfreda Russela Wallace’a jako kreacjonistę inteligentnego projektu, i jednocześnie przedstawię fundamentalny błąd tkwiący zarówno w jego pojmowaniu ewolucji, jak i w najnowszym wcieleniu kreacjonizmu.
Naukowa herezja Wallace’a po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w wydaniu „Quarterly Review” z kwietnia 1869 roku, gdzie przedstawił on to, co uznał za słabość teorii doboru naturalnego w wyjaśnieniu zarówno kwestii związanej z tym, że w porównaniu z małpami człekokształtnymi mózg człowieka jest większy, jak też organów mowy, ręki i budowy anatomicznej:
Mózg przedstawicieli najbardziej prymitywnych dzikich i ras prehistorycznych (na tyle, na ile zdołaliśmy je poznać) jest organem […] o nieco mniejszych rozmiarach i złożoności niż w przypadku wyższych ras […]. Niemniej najbardziej dzikie ludy, jak australijscy Aborygeni czy mieszkańcy Wysp Andamańskich, aby przeżyć, potrzebują poziomu inteligencji jedynie nieznacznie większego od tego, jaki przejawia wiele zwierząt. Dlaczego więc organ ten rozwinął się znacznie ponad potrzeby jego posiadaczy? Dobór naturalny byłby w stanie wyposażyć dzikich jedynie w mózgi tylko odrobinę przewyższające mózgi małp człekokształtnych, podczas gdy niemal dorównują oni w tej kwestii przeciętnym przedstawicielom naszych cywilizowanych społeczeństw5.
(Proszę zwrócić uwagę na język Wallace’a, który, gdyby oceniać go jedynie pod względem opisu ludów tubylczych, kazałby nam uznać go za rasistę, choć w swoich czasach był on postępowym liberałem).
Ponieważ dobór naturalny był jedynym znanym Wallace’owi prawem natury, które umożliwiało jakieś wyjaśnienie rozwoju struktur mózgu i ponieważ uznał on, że prawo to jest niewystarczające, doszedł do wniosku, że „nad działaniem tych praw czuwała Najwyższa Inteligencja, która nadała kierunek zmienności i określiła jej nagromadzenie, aby w końcu doprowadzić do takiego stopnia organizacji umożliwiającej nieskończony rozwój naszej umysłowości i moralności”6.
Tymczasem dobór naturalny nie potrafi przewidywać i nie kieruje się przyszłymi potrzebami. Natura nie wiedziała, że któregoś dnia będziemy potrzebować odpowiednio dużego mózgu, aby rozmyślać o zaświatach lub rozwiązywać skomplikowane problemy matematyczne, a jedynie wybrała spośród naszych przodków tych, którzy mieli największą szansę przetrwania i pozostawienia potomstwa. Tymczasem tok rozumowania Wallace’a przebiegał następująco: skoro posiadamy tak wysublimowane i wzniosłe możliwości umysłowe, to dobór naturalny z pewnością nie był przyczyną powstania mózgu zdolnego do takich osiągnięć. Stąd wynikła potrzeba „Najwyższej Inteligencji”, aby wypełnić tę oczywistą lukę w teorii.
Dlaczego Wallace zrezygnował ze swojej teorii doboru naturalnego w odniesieniu do ludzkiego umysłu? Odpowiedź można zawrzeć w jednym słowie: ultraselekcjonizm (lub adaptacjonizm). Zgodnie z tym podejściem wyjaśnienia obecnie istniejącej korzyści adaptacyjnej danej struktury albo funkcji należy poszukiwać w odwołaniu do dawnych zmian zachodzących drogą doboru naturalnego. Ptaki posiadają obecnie skrzydła umożliwiające latanie, więc jeśli nie możemy zobrazować sobie, jak dobór naturalny stopniowo faworyzował szczątkowe skrzydła, które były w pełni funkcjonalne na każdym poziomie ewolucji (co nazywamy „problemem stadiów początkowych”), to musiał zajść tu jakiś inny proces. Darwin odpowiedział na tę krytykę poprzez wskazanie, jak obecnie istniejące struktury służą innemu celowi niż ten, z powodu którego zostały pierwotnie wyselekcjonowane. Na przykład nie w pełni rozwinięte skrzydła nie były źle zaprojektowanymi strukturami służącymi do latania, ale dobrze skonstruowanymi termoregulatorami. Stephen Jay Gould nazywa ten proces „egzaptacją” (preadaptacją), a jako typowy przykład podaje kciuk pandy, który nie jest źle zaprojektowany, lecz ma zmodyfikowaną przez dobór naturalny kość trzewną do zdzierania liści z pędów bambusa.
Wallace wyraźniej przedstawił swój ultraselekcjonizm i adaptacjonizm w pracy z 1870 roku The Limits of Natural Selection as Applied to Man [Ograniczenia doboru naturalnego w odniesieniu do człowieka], gdzie wprost stwierdza, że odwoływanie się do sił nieznanych nauce ma pewne minusy: „Muszę przyznać, że wadą tej teorii jest konieczność założenia interwencji swego rodzaju czynnika inteligentnego […]. Wskazuje ona zatem, że prawa rządzące światem materialnym są niewystarczające do wytworzenia pewnych struktur, o ile nie uznamy […], że kontrola tego rodzaju wyższej inteligencji jest nierozłącznym elementem tych praw”7.
Po dogłębnej analizie różnicy w wielkości mózgów ludzi i innych naczelnych, Wallace podjął rozważania nad takimi abstrakcjami, jak prawo, rząd, nauka, a nawet nad grami takimi jak szachy (będące jego ulubionym hobby), wskazując, że „dzicy” nie mogą się poszczycić podobnymi osiągnięciami. Co więcej, „wykształcenie się takich rzeczy byłoby dla nich bezużyteczne lub nawet szkodliwe, ponieważ do pewnego stopnia kolidowałoby to z ich dotychczasowym postrzeganiem świata i cechami zwierzęcymi, od których często zależy ich istnienie, kiedy przychodzi im zmagać się z przyrodą i rywalizować z innymi ludźmi. Jednak bez wątpienia istnieją w nich zalążki tych wszystkich sił i uczuć, ponieważ ujawniają się w wyjątkowych przypadkach albo kiedy uaktywnią je szczególne okoliczności”8. Wallace doszedł do następujących wniosków:
ogólny, moralny i intelektualny rozwój dzikich zasadniczo nie różni się bardziej od rozwoju człowieka cywilizowanego, niż wykazano na jednym z wydziałów matematyki; a na podstawie faktu, że wszystkie zdolności moralne i intelektualne niekiedy się ujawniają, możemy zasadnie stwierdzić, że istnieją one zawsze w stanie uśpionym i że rozmiar mózgu człowieka dzikiego jest znacznie większy, niż wymagają tego warunki, w jakich żyje. […] [Dlatego też] na podstawie świadectw ze świata przyrody możemy orzec, że z uwagi na ograniczony rozwój umysłowy dzikich wystarczyłyby im mózgi półtora razy większe od mózgu goryla; toteż musimy przyznać, że mózgi o znacznych rozmiarach, które występują u dzikich, nie mogły rozwinąć się jedynie w oparciu o prawa ewolucji […]. Mózgi człowieka prehistorycznego i dzikiego zdają się dowodzić, że istnieje jakaś siła inna niż kierująca rozwojem niższych zwierząt, których formy nieustannie się zmieniają9.
W tej dość długiej pracy rozważane są inne ludzkie cechy, które dla Wallace’a nie mogły być rezultatem doboru naturalnego: rozmieszczenie owłosienia ciała, naga skóra, stopy i dłonie, krtań i sama mowa, zdolność do śpiewu, artystyczne pojęcia formy, koloru i kompozycji, rozumowanie matematyczne, postrzeganie geometryczno-przestrzenne, moralność i systemy etyczne, a zwłaszcza takie pojęcia, jak przestrzeń i czas oraz wieczność i nieskończoność.
Jak którakolwiek z tych cech mogłaby się rozwinąć, gdy dla człowieka na wczesnych etapach barbarzyństwa nie było z nich żadnego pożytku? Jak w ogóle dobór naturalny czy też zachowania umożliwiające przetrwanie najlepiej przystosowanych w walce o byt mogłyby faworyzować rozwój zdolności umysłowych tak oderwanych od potrzeb materialnych dzikich, a które nawet teraz, w naszej dość rozwiniętej cywilizacji, będąc u szczytu swoich możliwości, znacznie wyprzedzają potrzeby epoki i zdają się być raczej dostosowane do wymagań przyszłości naszej rasy aniżeli do jej obecnego stanu?10
Współcześni kreacjoniści inteligentnego projektu na ogół (choć są nieliczne wyjątki) wierzą, że projektantem jest Bóg. W cytowanej wyżej pracy Wallace ani razu nie odwołuje się do Boga jako nadrzędnej inteligencji. W przypisie drugiego wydaniu tomu, w którym powyższa praca została opublikowana, Wallace w istocie gani tych, którzy zarzucają mu tego rodzaju spekulacje:
Zdaje się, że niektórzy z moich krytyków nie zrozumieli dokładnie, co miałem na myśli w tej części wywodu. Oskarżyli mnie o zbędne i niefilozoficzne odwołanie się do „pierwszej przyczyny” w celu ominięcia napotkanych trudności – o to, że wierzę, iż „nasze mózgi zostały stworzone przez Boga, a płuca przez dobór naturalny”; i że właściwie to „człowiek jest zwierzęciem domowym Boga” […]. Tymczasem, odnosząc się do powstania człowieka i przyczyn umożliwiających ten proces, użyłem słów, takich jak „swego rodzaju inna siła”, „pewna inteligentna siła”, „najwyższa inteligencja”, „inteligencja nadzorująca”. Jedynie w odniesieniu do powszechnie występujących sił i praw odwołałem się do woli lub mocy „Najwyższej Inteligencji”. I tylko w nawiązaniu do mocy, która według mnie miała swój udział w przypadku człowieka, użyłem powyższych określeń i wybrałem je celowo, by pokazać, że w odniesieniu do wszystkich innych zdarzeń zachodzących we Wszechświecie odrzucam hipotezę „pierwszej przyczyny”, z wyjątkiem działania, w którym taką przyczyną jest człowiek lub inny byt inteligentny. Korzystając z takich określeń, chciałem po prostu pokazać, że rozważałem, iż możliwe jest, że rozwój tych struktur, które są najbardziej charakterystyczne dla człowieka, oraz intelektu mógł być zdeterminowany przez ukierunkowany wpływ innych inteligentnych bytów, działających poprzez naturalne i uniwersalne prawa przyrody11.
Jasne jest, że herezja Wallace’a nie ma nic wspólnego z Bogiem ani innymi siłami nadprzyrodzonymi, gdyż te „naturalne i uniwersalne prawa natury” mogą być w pełni zgodne z nauką empiryczną, jaką uprawiał. W światopoglądzie Wallace’a ujawnia się nie spirytualizm, lecz scjentyzm: „Spekulacje te zazwyczaj wykraczają daleko poza ramy nauki, lecz zdają mi się bardziej uprawnionymi wnioskami z faktów naukowych niż te, które opierają się na idei sprowadzenia Wszechświata […] do materii pojmowanej i definiowanej w taki sposób, aby była filozoficznie niepojęta”12. W naukowych poglądach Wallace’a nie ma nic nadprzyrodzonego. Są tylko zjawiska naturalne oraz niewyjaśnione, które jeszcze nie wchodzą w zakres nauk przyrodniczych. To, że w jego postrzeganiu ewolucji nie ma miejsca na koncepcję egzaptacji w odniesieniu do istniejących wcześniej struktur, nie mówi o jego ambicjach i zdolnościach jako naukowca. W istocie jednym z głównych celów, jakie postawił sobie Wallace, było wykazanie, że większość zjawisk zdających się być nadprzyrodzonymi można wyjaśnić naturalistycznie, a resztę swojego życia naukowiec poświęcił na badania szczegółowe prowadzone w duchu scjentyzmu, co ostatecznie uczyniło z niego heretyka nauki.
Gdyby współcześni teoretycy projektu ograniczyli swoje spojrzenie wyłącznie do przyczyn naturalnych, to być może byliby traktowani bardziej poważnie przez społeczność uczonych, która obecnie (włączając w to mnie samego) postrzega ruch inteligentnego projektu jedynie jako kolejny gatunek z rodzaju Homo creationopithicus.
Michael Shermer
Oryginał: Alfred Russel Wallace Was a Hyper-Evolutionist, Not an Intelligent Design Creationist, „Evolution News & Science Today” 2012, January 22 [dostęp 31 VIII 2022].
Przekład z języka angielskiego: Michał Górski
Źródło zdjęcia: Pixabay
Ostatnia aktualizacja strony: 31.08.2022
Przypisy
- Polskojęzyczna wersja tego czasopisma funkcjonuje pod nazwą „Świat Nauki” (przyp. tłum.).
- M. Shermer, Why Darwin Matters: The Case Against Intelligent Design, Times Books, New York 2006.
- M. Shermer, The Believing Brain: From Spiritual Faiths to Political Convictions. How We Construct Beliefs and Reinforce Them as Truths, Constable & Robinson, London 2012.
- M. Shermer, In Darwin’s Shadow: The Life and Science of Alfred Russel Wallace: A Biographical Study on the Psychology of History, Oxford University Press, Oxford 2002.
- A.R. Wallace, Geological Time and the Origin of Species, „Quarterly Review” 1869, April (autor nie podał stron – przyp. tłum.).
- Wallace, Geological Time and the Origin of Species.
- A.R. Wallace, The Limits of the Natural Selection as Applied to Man, w: A.R. Wallace, Contributions to the Theory of Natural Selection, Macmillan and Co., London 1870, s. 360 [332–370].
- Wallace, The Limits of the Natural Selection as Applied to Man, s. 340–341.
- Wallace, The Limits of the Natural Selection as Applied to Man, s. 343.
- Wallace, The Limits of the Natural Selection as Applied to Man, s. 351–352.
- Wallace, The Limits of the Natural Selection as Applied to Man, s. 372 (wydanie z 1871 roku).
Literatura:
- Shermer M., In Darwin’s Shadow: The Life and Science of Alfred Russel Wallace: A Biographical Study on the Psychology of History, Oxford University Press, Oxford 2002.
- Shermer M., The Believing Brain: From Spiritual Faiths to Political Convictions. How We Construct Beliefs and Reinforce Them as Truths, Constable & Robinson, London 2012.
- Shermer M., Why Darwin Matters: The Case Against Intelligent Design, Times Books, New York 2006.
- Wallace A.R., Geological Time and the Origin of Species, „Quarterly Review” 1869, April.
- Wallace A.R., The Limits of the Natural Selection as Applied to Man, w: A.R. Wallace, Contributions to the Theory of Natural Selection, Macmillan and Co., London 1870.