Co jest nie tak z teorią inteligentnego projektu?Czas czytania: 9 min

Brian Thomas

2021-06-02
Co jest nie tak z teorią inteligentnego projektu?<span class="wtr-time-wrap after-title">Czas czytania: <span class="wtr-time-number">9</span> min </span>

Na początku chciałbym zaznaczyć, że tekst ten nie został pomyślany jako atak na czyjąś wiarę lub czyjeś przekonania religijne (więcej o tym później). Ja sam w przeszłości byłem chrześcijaninem ewangelikalnym, a obecnie jestem naukowcem (fizykiem pracującym w obszarze astrobiologii). Dobrze znam Biblię i teologię chrześcijańską. Na swojej drodze spotkałem się z różnymi ideami i ludźmi reprezentującymi szeroki wachlarz poglądów chrześcijańskich na temat teorii inteligentnego projektu (ID) oraz relacji nauki i wiary. Jak wspominałem, jestem aktywnym naukowcem. Nie jestem biologiem (choć kwestia inteligentnego projektu na ogół dotyczy tej dziedziny), ale pojmuję podstawową unifikującą koncepcję w biologii (tak, chodzi o teorię ewolucji). Na tyle dobrze orientuję się w czasopismach naukowych na temat fotobiologii, że rozumiem język żargonowy.

Celem niniejszego tekstu jest podzielenie się spostrzeżeniami, które mogą pomóc innym zrozumieć ten „ruch” [Ruch Inteligentnego Projektu – przyp. tłum.] oraz jego implikacje dla nauki i teologii chrześcijańskiej.

 

Zacznijmy od tego, że jest kilka różnych „odmian” lub „poziomów” ID.

1. W fizyce/kosmologii

Środowisko naukowe zgadza się, że bardzo dużo cech naszego świata (poczynając od masy elektronu, przez prędkość światła, aż po siłę grawitacji) jest zaskakująco precyzyjnie dostrojonych do istnienia życia w naszym Wszechświecie.

Motyw ten często pojawia się w dyskusjach na temat zasady antropicznej, która w najprostszej postaci mówi: „Oczywiście, że świat jest precyzyjnie dostrojony, tak że możemy istnieć. Gdyby nie był, to przecież i nas nie byłoby tutaj, aby stwierdzić, że jest precyzyjnie dostrojony!”.

Oczywiście są też tacy, którzy sprowadzają tę sytuację do przypadku, przywołując koncepcję wieloświata i tym podobne, ale – szczerze mówiąc – w owych próbach jest niewiele nauki i sporo spekulacji, przynajmniej moim zdaniem. Niemniej może to być dobra zabawa i kto wie, czy kiedyś do czegoś nie doprowadzi.

2. W biologii. Do tego właśnie zazwyczaj odnosi się określenie „inteligentny projekt”

W tej dziedzinie istnieje dużo większa różnica zdań odnośnie do tego, czy żywe systemy, a zwłaszcza ich powstanie, ujawniają cechy bycia zaprojektowanymi, czy nie. Debata ta sięga czasów Darwina, a nawet przed Darwinem, natomiast dzisiejsza teoria inteligentnego projektu jest (jakoby) bardziej wyszukaną wersją wcześniejszego ujęcia.

Podstawowy argument na rzecz teorii ID mówi, że istnieją żywe systemy, które są nieredukowalnie złożone. Oznacza to, że normalne działanie procesów ewolucyjnych nie mogło doprowadzić do ich powstania drogą połączenia części składowych.

Zauważmy, że argumenty tego rodzaju nie są powszechnie akceptowane w środowisku naukowym.

 

Zwróćmy uwagę na kilka problemów z teorią inteligentnego projektu, które zaprzątnęły mnie i innych autorów:

1. Chociaż ludzie szukający naukowego argumentu na rzecz stwórcy z nadzieją spoglądają w stronę tego ujęcia, to trzeba powiedzieć otwarcie, że teoria ID w żadnym razie nie jest, niestety, nauką. Nauka ogranicza się do poszukiwania naturalnych przyczyn dla zdarzeń przyrodniczych. To ograniczenie wynika z zasady (teorii), jak i z doświadczenia. Z zasady nie możemy testować wyjaśnień odnoszących się do przyczyn nadnaturalnych. Z doświadczenia wiemy, że rozwój naszego rozumienia świata postępuje najlepiej wtedy, kiedy stosujemy takie podejście. Nie oznacza to, że musimy zanegować istnienie nadprzyrodzoności, a jedynie, że nie odwołujemy się do przyczyn o takim charakterze, kiedy napotykamy trudność w rozwiązaniu jakiegoś problemu. Z samej swojej natury nauka nie mówi i nie może powiedzieć nic (wprost) o nadprzyrodzoności.

Teoria inteligentnego projektu opiera się całkowicie na twierdzeniu, że istnieją zaprojektowane w sposób nadprzyrodzony struktury biologiczne lub przynajmniej takie, których pochodzenia nie można wyjaśnić procesami naturalnymi. Chociaż zwolennicy ID argumentują, że szukają po prostu struktur, które nie mogą być wyjaśnione przez normalne naturalne procesy, struktur, które są nieredukowalnie złożone, i na tym poprzestają, to rzecz w tym, że w ten sposób wychodzą poza naukę.

2. Poważniejszy problem z punktu widzenia nauki polega na tym, że przyjmując perspektywę ID, zdusimy badania w obszarach, w których przyjmuje się, że procesy naturalne są niewystarczające. Nie jest to dobre dla nauki – to znaczy, że nie przysłuży się leczeniu raka, rozwiązywaniu kryzysu energetycznego i tak dalej. Teoria ID nie przedstawia rozwiązań, nie odpowiada na pytania, a jedynie mówi: nie możesz rozwiązać tego problemu lub odpowiedzieć na to pytanie. W najlepszym razie teoria ta mogłaby co najwyżej oszczędzić nam nieco pracy w obszarach, w których nigdy nie będziemy w stanie znaleźć naukowego rozwiązania. Nie możemy jednak wiedzieć na początku, jaki będzie wynik naszych badań, a poddanie się dlatego, że coś wygląda na trudne, jest nierozsądne.

3. Teoria inteligentnego projektu także dla teologii przedstawia spore trudności, z których najważniejszą jest koncepcja „Boga zapchajdziury”. Zasadniczo problem polega na tym, że jeżeli (lub gdy, jeśli historia udziela nam tu jakichkolwiek wskazówek) struktury, które zgodnie z ID są niewyjaśnialne, ostatecznie okażą się jednak możliwe do wyjaśnienia przez odwołanie do procesów naturalnych, wtedy stanowisko ID zostaje osłabione, a wraz z nim najprawdopodobniej również wiara ludzi.

To nie jest jałowy problem. Taki był bowiem los wielu argumentów na rzecz projektu popularnych przed Darwinem. Również we współczesnym społeczeństwie wielu odrzuca chrześcijaństwo, ponieważ postrzega je jako niespójne z dobrze potwierdzonymi odkryciami współczesnej nauki. (Pewne jego formy z pewnością są niespójne, ale inne nie.) Jak na ironię, niektórzy chrześcijanie zgadzają się z ateistami argumentującymi, że wnioski płynące z rzetelnej nauki są niespójne z ich wiarą (i w konsekwencji odrzucają naukę). Najlepszym rozwiązaniem dla ludzi wiary byłoby zdanie sobie sprawy z tego, że nasze naukowe rozumienie świata jest dobrze uzasadnione i nie musi stać w sprzeczności z wiarą. Oczywiście, jeżeli czyjaś wiara opiera się na przekonaniu, że świat ma 6 tysięcy lat, to zachodzi konflikt i ta osoba musi wybrać pomiędzy empirią a pewną szczególną wersją chrześcijaństwa. Jest wielu pobożnych ludzi, którzy zdają sobie sprawę, że takie konflikty nie są konieczne, i dlatego są oni zdolni do pojednania nauki i wiary.

4. Z punktu widzenia nauk przyrodniczych, wielu naukowców przeciwstawiło się argumentom za ID, przedstawiając wiarygodne scenariusze, zgodnie z którymi układy, które mogą wydawać się zbyt złożone, aby powstały za pomocą procesów ewolucyjnych, mogą jednak być wyjaśnione przez odwołanie do normalnych procesów przyrodniczych. Tak w praktyce wygląda problem „Boga zapchajdziury”.

5. W końcu, patrząc z czysto filozoficznego lub teologicznego punktu widzenia, teoria inteligentnego projektu nie spełnia wszystkich oczekiwań. Moja uwaga skierowana jest tutaj przede wszystkim przeciwko szerszej kategorii „specjalnego kreacjonizmu”, w ramach którego mieści się ID. Zgodnie z tym poglądem, stwórcze działanie Boga w świecie występuje w formie specyficznych aktów stworzenia w określonych momentach czasu i przestrzeni (być może ograniczonych do pierwszych dni lub epok świata). Takie ujęcie mówi przykładowo tyle, że Bóg stwarza żabę z rzadkiego powietrza, bez poprzednika w świecie naturalnym.

To jest poważny problem, ponieważ może postawić nas w sytuacji niepewności, czy, że Wszechświat został stworzony 10 sekund temu i tylko wygląda na taki, jaki jest.

Chrześcijanie powinni zastanowić się nad zagadnieniem, które ujęcie Boga jest bardziej wzniosłe, czyni Go potężniejszym i wszechmocnym, a nawet co jest bardziej biblijne:

1. Bóg, który stwarza Wszechświat, a następnie pozwala na naturalną kolej rzeczy (na działania procesów przyrodniczych), w którą od czasu do czasu ingeruje i wprowadza ulepszenia?

czy

2. Bóg, który nieustannie i wszędzie jest przyczyną każdego pozornie „naturalnego” badanego przez nas procesu i w ten sposób ma nieustanny udział w stworzeniu?

Mimo że jestem byłym chrześcijaninem, osobiście wolę tę drugą wizję. Zdaje się, że jest ona także całkiem spójna z historią opowiedzianą w Biblii, jeżeli nie jest rozumiana literalnie (zob. zwłaszcza Kol 1,17 i Hbr 1,3. Zwróćmy uwagę, że większa część języka stworzenia w Księdze Rodzaju w rozdziale 1 opiera się na sformułowaniach „niech się stanie”, „niech ziemia wyda” itp.).

 

Na koniec podzielę się bardziej ogólnymi uwagami na temat relacji między nauką a chrześcijaństwem…

Nauka (nawet teoria ewolucji!) nie jest wrogiem chrześcijan, choć niektórzy tak ją przedstawiają. Prawdziwymi „przeciwnikami” są ci, którzy próbują używać nauki (szczególnie teorii ewolucji), aby całkowicie pozbyć się Boga. Przyznanie racji ateistom, że nauka obala Boga, przyniosło już wystarczające straty. W dalszej kolejności atakowano naukę, zamiast jej niewłaściwe filozoficzne użycie. Akceptacja lub odrzucenie istnienia Boga nie jest zagadnieniem, na które nauka może odpowiedzieć w swoich ramach i sama przez się. Można w sposób uzasadniony stwierdzić, że odkrycia naukowe doprowadziły kogoś do opinii, że Bóg nie istnieje, ale stwierdzenie, że nauka udowodniła nieistnienie Boga, stanowi niewłaściwe użycie nauki. Oczywiście zdanie przeciwne jest również prawdziwe. Na tym polega błąd, który popełniają zwolennicy koncepcji „naukowego stworzenia” (creation science).

Nauka z samej swojej natury nie może wprost powiedzieć nic o istnieniu lub nieistnieniu Boga, choć możemy wyciągać pewne wnioski na podstawie tego, co mówi nam o świecie. Niektórzy interpretują dane naukowe na korzyść Stwórcy, inni przeciwko, ale to są interpretacje odkryć naukowych, a nie twierdzenia nauki jako takiej.

Nie ma konieczności, aby ktokolwiek odrzucał naukę (nawet teorię ewolucji!), żeby być chrześcijaninem. Niemniej niektórzy wierzący muszą zmodyfikować swoje myślenie i wnioski dotyczące pewnych szczegółów ich wiary, a zwłaszcza swoje rozumienie Pisma Świętego. Nie powinno to jednak wzbudzać strachu wśród wierzących – jeżeli wiara jest cokolwiek warta, to musi przetrwać ekspansję wiedzy na temat świata przyrody. W końcu nie po raz pierwszy wierzący stoją przed takim wyzwaniem; przypomina się przykład Mikołaja Kopernika, z którym wierzący (przynajmniej większość z nich) nie mają dzisiaj problemu.

A zatem trzymaj się swojej wiary, jeżeli jest ona dla ciebie ważna. Argumentuj na rzecz swojego stanowiska (z szacunkiem proszę!), ale nie marnuj czasu i energii, tworząc niepotrzebne przeszkody na drodze tych, którzy pragną poznać świat – i być może także Boga – nieskażonymi umysłami.

Brian Thomas

Oryginał: What’s Wrong with Intelligent Design? [dostęp 24 II 2021].

 

Przekład z języka angielskiego: Michał Chaberek

Źródło zdjęcia: Pixabay

Ostatnia aktualizacja strony: 02.06.2021

Jedna odpowiedź do “Co jest nie tak z teorią inteligentnego projektu?Czas czytania: 9 min

  1. Co jest nie tak z Brianem Thomasem i jemu podobnymi?

    Zwraca uwagę szczególna jak na “byłego chrześcijanina, a obecnie naukowca” (znamienne przeciwstawienie) troska o teologię i skutki recepcji ID dla religii. Autor nie jest oczywiście w tym odosobniony, T. Dobzhansky, jeden z twórców Nowoczesnej Syntezy, we wspominanym na tych stronach artykule  z 1972 “Nic w biologii nie ma sensu, jeśli nie rozpatruje się tego w świetle teorii ewolucji” bada, czy Bóg mógłby się posunąć do aktu bezpośredniego stworzenia hawajskich drosophilidów lub szczelin skrzelowych u ludzkiego zarodka. Nie, nie możemy tak myśleć. To byłoby bluźnierstwo! odpowiada. Co zaskakujące, wyznaje w tekście: “Jestem kreacjonistą i ewolucjonistą. Ewolucja jest metodą tworzenia, Boga lub Natury”. 

    Wydaje się, że katoliccy teologowie kupili takie wyjaśnienia i czują się z tym całkiem dobrze. Oczywiście, wiele przed nimi pracy, bo przecież nie da się na dłuższą metę utrzymać choćby dogmatu o grzechu pierworodnym, jeśli na serio wierzy się w ewolucyjną opowieść o pochodzeniu człowieka. Szkoda jednak, że nie odwzajemniają się zainteresowaniem tym drugim magisterium i nie próbują – może z mniejszą nonszalancją – zgłębiać tego, w jakich ramach i jak są prowadzone badania naukowe.

    Darwiniści walczą z Inteligentnym Projektem przebierając go za kreacjonizm młodej ziemi, a jak się to uda, wiadomo, dalej jest łatwo, co błyskotliwie demonstruje Dobzhansky. W tym celu muszą jednak zahaczyć o teologię, pokazać empatię i zatroskanie o religię. Najwyraźniej to poważna sprawa, więc żaden z nich nie napisze o ID jak Thomas o koncepcji wieloświata, że to “dobra zabawa i kto wie, czy kiedyś do czegoś nie doprowadzi”?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *



Najnowsze wpisy

Najczęściej oglądane wpisy

Wybrane tagi